niedziela, 29 września 2013

Rozdział XII



'Nie po­kazuj jak bar­dzo ci na czymś za­leży, bo prędko to stracisz.' 
 


Kiedy się obudziłam w domu panowała cisza. Owinięta w koc wygrzebałam się na balkon.  Wszyscy siedzieli na dole i wygrzewali swoje kości. Gdy mnie zauważyli pomachałam im prawie jak Królowa Elżbieta co wywołało u nich śmiech. Kazali mi się przebrać w kostium i dołączyć do nich.
Nigdy nie lubiłam pokazywać się w kostiumie więc założyłam jakąś koszulkę Matta. Oczywiście za długo w niej nie pozostałam, ponieważ Amerykanin zdjął ją ze mnie w ciągu kilku sekund . Bartek i Paul domagali się ‘dalszego striptizu’ ale w jednej chwili zostali skarceni przez swoje partnerki.
Anderson przez cały czas był obok mnie, i co jakiś czas rzucał jakieś słodkie słówka.
To był nasz ostatni dzień i każdy z nas chciał go spędzić jak najlepiej. Tak więc popołudnie spędziliśmy wszyscy razem, korzystając z promieni słonecznych których zapewne w Polsce już nie było, a wieczorem podzieliśmy się na dwuosobowe 'grupki'. Poszliśmy z Andersonem na długi spacer który zakończyliśmy na plaży. Trafiliśmy ta takie miejsce gdzie nie było nikogo, tylko ja Matt morze i plaża- idealnie, jednak coś musiało to przerwać
- Ola - zaczął Matt i objął mnie w pasie.
- Coś się dzieje? - zapytałam i odwróciłam się w jego stronę.
- Dzwonił dzisiaj do mnie prezes Zenitu i prosił, żebym za pięć dni był w Moskwie. - oznajmił.
- Ale.. - mój głos posmutniał - myślałam, że zostaniesz ze mną przynajmniej do połowy września.
- Też tak myślałem - odpowiedział i oparł swoje czoło o moje. Zapadła cisza. Było mi źle z myślą, że za kilka dni zostanę bez niego, a jest mi teraz tak dobrze.
- Ej, ale jeszcze tu jesteś - oznajmiłam chcąc rozładować jakoś tą sytuację - wykorzystajmy to jak najlepiej.
Matt dokładnie wiedział o co mi chodzi. Delikatnie pocałował mnie w usta, po czym powoli zaczął rozpinać guziki w mojej koszuli. Całowanie szło mu zdecydowanie lepiej niż rozpinanie guzików, więc musiałam mu pomóc. Opuszkami palców przejechał po moim ciele co przyprawiło mnie o dreszcze - spodobało mu się to, oczy go zdradziły. Zdejmowaliśmy nasze części garderoby zupełnie się nie śpiesząc, mieliśmy całą noc przed sobą. Matt, całował moje ciało zostawiając za sobą mokry ślad, a ja ręką przeczesywałam jego włosy. Było mi tak dobrze, chciałam żeby ta chwila nigdy się nie kończyła. Po dłuższej chwili leżałam bez naga na nagrzanym piasku, a Matt dokładnie przyglądał się mojemu ciału jakby chciał zapamiętać każdy jego element. W końcu stworzyliśmy jedność, Amerykanin był stanowczy. Cały czas patrzył mi w oczy dzięki czemu wiedział, że jest mi dobrze. Na koniec z jego ust usłyszałam ciche 'Kocham Cię', po czym pocałował mnie w czubek głowy. A ja? Nie wiedziałam co powinnam wtedy powiedzieć, ale on nie oczekiwał odpowiedzi. Uśmiechnął się do mnie i objął mnie ramieniem.
Kiedy słońce zaczęło wznosić się ku górze zebraliśmy się do domku. Panowała cisza. Nie przespaliśmy całej nocy z Amerykaninem, więc nasze kroki skierowały nas do sypialni. Po drodze znaleźliśmy parę elementów garderoby mojej przyjaciółki. Zebrałam je na jedną kupkę po czym położyłam się do łóżka w którym leżał już Matt i wtulona w niego, momentalnie zasnęłam.
W samolocie do Paryża byliśmy chwilę przed 15, trudno nam było wylatywać no ale, taki już nasz los. Kiedy wylądowaliśmy, we Francji okazało się, ze ostatni samolot do Polski w dniu dzisiejszym odleciał godzinę temu i najbliższy mamy o 11 rano. W sumie, pasowało mi to. Zawsze chciałam spędzić chociaż dzień w Paryżu ale nigdy nie było mi to dane, aż tu nagle taka sytuacja. Dziewczyny miały takie samo nastawienie jak ja, bo w końcu to miasto to miasto zakochanych. Trzeba było jak najlepiej wykorzystać te kilka godzin. Szybko znaleźliśmy hotel, zostawiliśmy swoje bagaże, wykąpaliśmy się i wyszliśmy do miasta. Panowie zabrali nas do restauracji gdzie podano nam różne dziwne rzeczy, które nie przypominały jedzenia. Tak więc kiedy ja zajadałam się sałatką cała reszta jadła żabie udka i resztę francuskich specjałów. Następnie udaliśmy się pod wieże Eiffla. No bo jakby tak wizyta w Paryżu bez wjechania na wieże, nie ma opcji. Dostaliśmy się na górę, a mi się przypomniało, że mam lęk wysokości. Gdyby był konkurs na głupotę roku to ja bym dostała główną nagrodę.
- No tak lęk wysokości - usłyszałam głos Amerykanina który musiał zobaczyć mnie jak kurczowo trzymałam się barierek.
- Nie no coś Ty - odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć, mimo, że w tym momencie nie było mi do śmiechu.
- Chodź - powiedział Matt i wyciągnął swoją rękę w moją stronę.
Chwyciłam go mocno, a on delikatnie jeździł kciukiem po wierzchu mojej dłoni. Poczułam się bezpieczniej i razem z Andersonem podeszliśmy bliżej brzegu. Widok był niesamowity, cała panorama Paryża, to przerosło moje największe oczekiwania.
- Paryż miasto zakochanych, chyba coś z tego powodu mi się należy - mój zachwyt przerwał Matt który stał za mną, z dłońmi na moich biodrach.
- Coś sugerujesz? - zapytałam.
- No tak trochę - odpowiedział i wpił się w moje usta.
Tą chwilę przerwała lampa błyskowa aparatu. To była Dagmara. Kiedy zobaczyła nasze miny, uśmiechnęła się tylko i pobiegła do Michała, a my zaczęliśmy się głośno śmiać.
Kiedy zjechaliśmy na dół poprosiłam jedną z dziewczyn które stały obok, żeby zrobiła nam wszystkim wspólne zdjęcie. Dziewczyna zrobiła i po chwili dostrzegła komu je zrobiła. Po chwili zawołała swoje koleżanki i razem okrążyły chłopaków. Zrobiły sobie z nimi zdjęcia, dostały po autografie i całe w skowronkach odeszły. Śmiejąc się przyglądałyśmy się całej sytuacji, a kiedy panowie skończyli poszliśmy razem. Eva- która jak się okazała przez kilka lat mieszkała w Paryżu, oprowadziła nas po kilku miejscach i chciała nam pokazać jeszcze więcej, ale robiło się coraz później i musieliśmy wracać do hotelu, bo rano musieliśmy wstać. Matt stwierdził, ze przecież możemy tutaj jeszcze zostać, tzn on jutro wróci, ale nie pogniewa się jeżeli my zostaniemy. Od razu zaprotestowałam, powiedziałam, że razem przyjechaliśmy to razem wracamy i cała reszta zgodziła się ze mną. Wtedy Anderson podszedł do mnie przytulił mnie i oznajmił, że jeszcze tu wszyscy razem wrócimy.
Rano sprawnie wstaliśmy i zebraliśmy się na lotnisko. Tam cała odprawa przebiegła szybko i o 11 byliśmy w samolocie do Polski.
Chwilę przed 17 razem z Winiarskimi byliśmy w Łodzi. Mama odetchnęła, ze cali i zdrowi wróciliśmy, a Olivier już w wejściu zaczął opowiadać co się działo podczas naszej nieobecności. Nasza rodzicielka oczywiście zrobiła kolacje, bo jakby to inaczej. Po posiłku zebrałam się do łazienki. Ciepła woda rekompensowała mi to, że na dworze było strasznie zimno. Kiedy się ubierałam do łazienki wszedł Anderson. No tak, nie zamknęłam drzwi, no bo po co. Bez słowa stanął za mną i przyglądał się naszemu odbiciu w lustrze. 'Nieźle wyglądamy razem' podsumowałam i pocałowałam go. On dalej się nie odzywał tylko uśmiechnął się nieznacznie.
Mimo namawiań rodziców Winiarscy nie chcieli zostać na noc. Stwierdzili, że wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Zaproponowali nam taką pożegnalną kolacje dla Matta u nich juto. Powiedzieli, że będzie Paul z Evą, Bartek z Natalią, Mariusz z Pauliną i jeszcze kilka osób. Anderson nie chciał się zgodzić, ale kiedy Dagmara powiedziała, ze już wszystko jest ustalone i nie może nie przyjść, uległ. Posiedzieliśmy z rodzicami, ale nie za długo. My byliśmy zmęczeni podróżą, a im Olivier dał popalić przez te kilka dni.
Następnego dnia wstałam strasznie późno. Matta nie było w pokoju, ale już zdążył spakować prawie wszystkie rzeczy. Źle mi było z myślą, że jutro o tej godzinie nie będzie go tutaj. Ale nie chciałam psuć sobie humoru ostatniego dnia jego pobytu ze mną. Andersona nie znalazłam w domu, okazało się, że pojechał po coś do centrum handlowego.
Jak się okazało na dzisiejszą kolacje planuje  zrobić sushi i pojechał po najważniejsze rzeczy. Sushi wyszło mu naprawdę dobrze. Dwa lata w Korei zrobiły swoje.
Przed 19 dojechaliśmy do Częstochowy. Już na nas czekali. Wieczór spędziliśmy śmiejąc się i tańcząc. Gdy wychodziliśmy od Winiarskich wszyscy zachęcali Matta do częstszych przyjazdów, a nawet ktoś rzucił, żeby zaczął grać w polskim klubie. Na tą propozycje Anderson się zaśmiał, ale stwierdził, że przemyśli tą propozycję.
- Nie chce żebyś wyjeżdżał - powiedziałam ze łzami w oczach kiedy wysiadłam z samochodu pod domem.
- Ja też nie chce, ale muszę - odpowiedział Matt i przytulił mnie. Powiedział, żebym poszła do ogrodu, a sam poszedł do domu i po pięciu minutach wrócił, z koszykiem w ręku. Jak się okazało miał tam kieliszki do wina i samo wino, koc i jakieś małe przekąski.
'Ale to wszystko zaplanowałeś' powiedziałam upijając łyk wina.
Całą noc rozmawialiśmy o wszystkim, o przeszłości, o mnie, o nim. Jedynym tematem którego nie poruszyliśmy było to jak teraz będzie z nami. Może i lepiej, jeszcze ten temat zepsuł by całą atmosferę?
O 9 Matthew stał z walizkami na dole. Rodzice pożegnali się z nim i ruszyliśmy w stronę lotniska w Warszawie.
W końcu przyszedł czas pożegnania.
- Zostań - zaproponowałam przytulając się do niego. Ale on tym razem nie przytulił mnie odsunął się i spojrzał na mnie.
- Ola muszę ci coś powiedzieć - oznajmił. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś tak zaczynał mówić, to oznaczało jakąś złą informacje.
- Tak? - zapytałam próbując zachować spokój.
- Od kilku miesięcy mam dziewczynę w Rosji….



Wakacje minęły, przyszedł rok szkoly, przyszły ME, dla Polaków niestety nieudane. Nie ma co roztrząsać tego tematu, było minęło. Smutek jest, ale chłopaki pokażą nam jeszcze nie raz na co ich stać. Ja w to wierzę.
Niestety panował u mnie wielki zastój i dopiero po dwóch miesiącach byłam w stanie coś napisac. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Enjoy! :)