sobota, 23 listopada 2013

Rozdział XVI

'Nieśmiało budziła się we mnie nadzieja, że oto stąpam po wodzie zamiast w niej tonąc' - Stephanie Meyer


- Ciociu, ciociu no - usłyszałam głos Oliwiera i otworzyłam oczy - wstawiaj, już wszyscy nie śpią tylko ty.
- Jeszcze chwilę - odpowiedziałam.
- Nie ma słowa chwilę, już! Śniadanie gotowe. - powiedział naśladując mojego brata i zaśmiał się.
- Tak jest, już idę.
Szybkim ruchem spięłam włosy w wysokiego kucyka, zarzuciłam na siebie koc i zeszłam do kuchni. Winiarscy, Państwo Wlazły, Kurek z Natalią i Aleks już siedzieli przy stole. Przywitałam się z nimi po czym usiadłam na jedynym wolnym miejscu obok Alka i zaczęłam jeść. W pewnym momencie kiedy nikt nie patrzył poczułam jak Serb głaszcze mnie po ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak się rumienię. Na szczęście on tego nie zauważył. Sytuacja wyglądała prawie identycznie jak w sierpniu z Mattem i znowu poczułam jak oczy mi się szklą. Na szczęście jak szybko ta myśl przeszła mi przez głowę tak samo szybko mi z niej wyszła. Po śniadaniu ustaliliśmy z Kurkiem i moją przyjaciółką, że wrócą z nami i około 13 wyjechaliśmy w stronę Bełchatowa. Grzecznie odstawiłam Aleksa pod blok, a chwilę później Bartka. Natalia pojechała ze mną, bo miała jeszcze załatwić coś na uczelni.
- Ola, czy wy coś z Aleksem? - zapytała moja przyjaciółka dosłownie chwilę po tym jak z auta wysiedli panowie.
- Nie wiem, nie pytaj mnie. Jest dobrze jak jest - odpowiedziałam.
- W takim razie trzymam kciuki za wasz rozkwit - oznajmiła.
- Nacia... - powiedziałam i zaśmiałam się.
Pod koniec tygodnia okazało się, ze Oliwier jest chory. Dagmara chodziła do pracy a Misiek miał jeszcze treningi dlatego też, mały blondyn siedział u nas w domu, a ja jako dobra matka chrzestna zajmowałam się nim. Nie musiałam chodzić na zajęcia więc mogłam poświęcić chłopcu moją całą uwagę, a on był bardzo zadowolony. Całymi dniami oglądaliśmy bajki, albo graliśmy w gry planszowe i mi i Oliemu to odpowiadało. W piątek Michał miał ostatni trening w tym roku, dlatego ustaliliśmy, że przywiozę młodego Winiarskiego do 'Enegrii',a potem przejmie go Misiek.
Chwilę po 17 byliśmy w hali. Skrzaty właśnie kończyły trening.
- Tato! Tato! - krzyczał Oli kiedy weszliśmy na boisko i rzucił się mu na szyję.
- Dzięki, że się nim zajęłaś - powiedział Misiek i cmoknął mnie w policzek.
- Taki już mój obowiązek - oznajmiłam i roześmialiśmy się.
- Chyba ktoś na Ciebie czeka - powiedział Michał po chwili.
Jak się okazało to był Aleks. Pożegnałam się z Winiarskimi i poszłam do Serba który stał z założonymi rękoma oparty o barierki
- Już się bałem, że się na mnie obraziłaś - powiedział na powitanie.
- Cześć, tak też się cieszę, że Cię widzę - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek - a miałam powód żeby się obrazić?
- A kto was kobiety wie? - zapytał retorycznie - cały tydzień się nie odzywałaś.
- Ty też nie. - oznajmiłam delikatnie zirytowana.
- Oj już się nie denerwuj - powiedział i poczochrał mnie po głowie - jedźmy do mnie musimy nadrobić te 7 dni.
Kiedy byliśmy pod blokiem Serba przypomniał sobie, że nie ma nic w lodówce, więc musieliśmy iść na zakupy. Mimo to, że do sklepu od jego mieszkania był tylko kawałek trzęsłam się cała z zimna, bo po co w grudniu nosić czapkę, rękawiczki i szalik. Kiedy Aleks to zobaczył ściągnął swoją czapkę z wielkim pomponem i założył mi na głowę. Czułam jak spada mi na oczy, a on się zaśmiał i podciągnął mi ją do góry po czym dzielnie pomaszerowaliśmy dalej. Wydawało mi się, że wykupiliśmy połowę osiedlowego sklepu, no ale co to dla dwóch takich wielkoludów jak Aleks i Cupko którzy pewnie nie jedzą tylko pochłaniają wszystko co jest w lodówce.
W końcu dotarliśmy obładowani zakupami do mieszkania Serbów. Cała trzęsłam się z zimna co musiał zauważyć Aleks, który natychmiast zabrał ode mnie rzeczy które miałam w rękach, posadził na kanapie, zarzucił koc mi koc na plecy po czym zniknął. Chwilę później wrócił z dwoma herbatami. Usiadł obok mnie i podał mi kubek. Gorąca ciecz jednak nie do końca rozgrzała moje ciało dlatego jeszcze bardziej 'zakopałam' się w kocu i oparłam głowę na torsie Aleksa, a on objął mnie ramieniem. Oglądaliśmy jakiś głupi teleturniej, i kiedy poczułam, że moje powieki stają się coraz cięższe szybko wstałam i poszłam do przedpokoju w którym miałam swoje rzeczy. W między czasie kiedy zakładałam buty tłumaczyłam opartemu o drzwi Atanasijeviczowi, że musze wracać, bo się już późno robi. Ale on chyba nie do końca to zrozumiał, popatrzył na mnie, po czym powiedział, że już nigdzie nie będę jechała po nocy. Na nic zdały się moje protesty. Bez większego problemu wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem na kanapę.
Chwilę później do mieszkania wrócił Cupko z Jeleną i zrobiliśmy kolację, a może bardziej zrobiŁYŚMY, po czym nasza czwórka usiadła przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać komedię. Znowu leżałam oparta o Aleksa, a on ręką jeździł po mojej szyi. Nie mogłam zbytnio się skupić na filmie, byłam strasznie zmęczona. Zdążyłam napisać rodzicom esemesa, że nie wracam dzisiaj do domu i zasnęłam.
Obudziłam się dopiero rano. Poczułam na swoim brzuchu wielką dłoń która należała do Aleksa. Delikatnie ją zdjęłam i wstałam, przykryłam Serba kocem który wcześniej w większej części znajdował się na mnie po czym poszłam do łazienki. Długo stałam pod prysznicem, przecież było wcześnie, a znając ich nie wstaną za szybko. Ku mojemu zaskoczeniu kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam jakieś przekleństwa które dobiegały z kuchni a do tego czuć było spalenizną. Jak się okazało, Atanasijevicz próbował zrobić śniadanie.
- To co dzisiaj jemy? - zapytałam stając za Serbem.
- Omlety - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Em, omlety - powtórzyłam drapiąc się w głowę.
To co czarne coś co było na patelni, w żaden sposób nie przypominało wyżej wspomnianych omletów, dlatego to ja przejęłam ster i zaczęłam robić śniadanie.
Chwilę przed dwunastą zaczęłam się zbierać.
- Ola, bo Cupko z Jeleną wylatują dzisiaj do Serbii, a ja planuje dopiero za dwa dni. I mogłabyś mnie zawieźć na lotnisko? - zapytał opierając się o futrynę.
- Drogo to będzie cię kosztowało -zakomunikowałam wiążąc buty.
- Dogadamy się - oznajmił i poruszył znacząco brwiami.

Święta zbliżały się coraz szybciej, dlatego razem z Natalią i Kamą wybrałyśmy się do centrum handlowego po prezenty. Na szczęście wiedziałam co komu kupić wiec w ciągu godziny miałam wszystkie rzeczy. Gorzej były z dziewczynami, obydwie szukały czegoś dla swoich facetów. Natalii pomogłam wybrać zegarek dla Bartka. Ale z Filipem (chłopakiem Kamili) miałam problem. Jeszcze go nie poznałam, a jedyne co o nim wiedziałam, to to, że jest pływakiem. Na całe szczęście Kama poradziła sobie sama i po chwili siedziałyśmy w kawiarni. Rozmawiałyśmy o sylwestrze, i o tym, że musimy jakoś to przygotować, bo wszystko spadło na Natalię i Bartka, po tym jak się okazało, ze Mariusz i Paulina nie będą mogli zrobić.
- Przyjdziesz z Aleksem? - zapytała Nacia.
- Właśnie! Aleks - krzyknęłam. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem.
- Po pierwsze kompletnie zapomniałam o prezencie dla niego, a po drugie zaraz się będę musiała jechać, bo obiecałam, że go odwiozę na lotnisko - zakomunikowałam.
- Widzę, że to na poważnie - zaśmiała się Kamila.
- Spadaj - odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z dziewczynami i poszłam szukać prezentu dla Serba. Na szczęście pomysł przyszedł szybciej niż się spodziewałam. Książka kucharska, to było to. Tylko gorzej było ze znalezieniem jej po angielsku, błądziłam po księgarniach aż w końcu trafiłam na idealną. ' Przepisy dla opornych'. Nie zastanawiając się zbyt długo, kupiłam ją i torebkę świąteczną do niej, po czym wsiadłam do samochodu i od razu ruszyłam w stronę Bełchatowa.
- Spóźniłam się? -zapytałam Aleksa który stał już w przedpokoju gotowy.
- Nie jesteś w sam raz - odpowiedział i musnął mnie ustami w policzek - zbierajmy się.
- Ok -powiedziałam, po czym wzięłam jakaś małą torbę i ruszyłam w stronę samochodu.
Do Łodzi dojechaliśmy dość szybko, ale potem zaczęły się korki. I do Warszawy jechaliśmy prawie dwie godziny. Biegiem udaliśmy się w stronę terminalu. Samolot miał odlatywać za 20 minut.
- Leć już - powiedziałam do Aleksa.
- Trzeba się jeszcze pożegnać - oznajmił i przyciągnął mnie do siebie.
- Czekaj, mam coś dla Ciebie - przypomniałam sobie o prezencie- proszę.
- A co to? -zapytał i zaczął zaglądać do środka.
-Nie ruszaj - powiedziałam i zbiłam go po rękach, otworzysz w wigilię.
'Uwaga uwaga samolot do Belgradu odlatuje za 10 minut'
- Idź już - ponagliłam go.
- Dobrze już idę -oznajmił - dziękuje za to coś w torebce.
- Nie ma za co.
- Jest jest. Lecę, widzimy się 30- stego. - powiedział i pocałował mnie w kącik ust.
Uśmiechnęłam się, po czym odprowadziłam go oczami do wyjścia.

W wigilię razem z rodzicami pojechaliśmy do Winiarskich. Tam już czekali już na nas rodzice Dagmary i jej młodszy brat. Oczywiście jak na wigilię przystało na początku trzeba było podzielić się opłatkiem. Nigdy tego nie lubiłam, nie wiedziałam co mam mówić więc grzecznie słuchałam co dana osoba ma mi do powiedzenia po czym odpowiadałam 'nawzajem'.
' Mała, dużo uśmiechu i miłości ale tej najprawdziwszej, i jak najmniej idiotów na swojej drodze. Wiesz ze na mnie zawsze możesz liczyć' oznajmił Misiek ' W gruncie rzeczy strasznie Cię kocham' powiedział po czym wtuliłam się w jego ramie.
Po ponad godzinnym namawianiu Oliwiera w końcu udaliśmy się żeby zobaczyć prezenty które były pod choinką.
' Ola tam z tyłu jest jeszcze jeden' rzuciła Daga i poruszyła znacząco brwiami.
Rzeczywiście za choinką stała jeszcze czerwona torebka przy której była kartka z moim imieniem. Otworzyłam ją a w środku znajdował się turkusowy szalik, rękawiczki z jednym palcem i czapka w tym samym kolorze z wielkim czarnym pomponem. 'Pewnie Aleks' - pomyślałam. Moja intuicja mnie nie zawiodła, na samym spodzie była kartka. ' Wesołych świąt Olcia! - Aleks'. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
Lubiłam święta, nie tylko ze względu na jedzenie które w wielkich ilościach lądowało w moim żołądku, ale głównie z tego powodu, że było tak spokojnie. Mogliśmy usiąść z rodzicami, Miśkiem, Dagą i Olim i porozmawiać, tego wieczoru nikomu nigdzie się nie śpieszyło. Ale przecież nic co dobre nie może trwać wiecznie. Rano, od razu po śniadaniu rodzice Dagi i jej rodzice się zebrali, a chwilę później do wyjazdu szykowała się mama z tatą, bo mieli jeszcze dzisiaj jechać do rodziny taty która mieszkała niedaleko Bydgoszczy i zostać tam na kilka dni. Jeszcze przy śniadaniu rodzice namawiali mnie, żebym pojechała z nimi, bo nie będę siedziała sama w domu, ale w końcu odezwała się Dagmara i powiedziała, że zostanę u nich. Wtedy odpuścili.
Cały dzień przeleżeliśmy na kanapie oglądając filmy, i nikomu to nie przeszkadzało. W pewnym momencie rozdzwonił się telefon Michała i wyszedł do kuchni go odebrać. Chwilę później wrócił i rzucił hasło 'pakujcie się'.
- Ale że co? - zapytała Dagmara.
- Dzwonił Igła, żebyśmy do nich przyjechali - oznajmił Misiek.
- I Ty się zgodziłeś tak bez rozmowy ze mną? - zapytała ponownie udając obrażoną.
- Przecież wiem, jak często staracie się z Iwoną umówić - powiedział i cmoknął ją w czoło.
- No dobra, masz mnie - zakomunikowała i uśmiechnęła się.
- No raz raz, zbieraj się Ola - rzucił Winiarski.
- Niby gdzie? - zapytałam.
- Krzysiek powiedział, że obowiązkowo mamy Ciebie zabrać, przecież ktoś się musi zająć dziećmi - oznajmił z uśmiechem.

Mamy kolejny. Wyszedł trochę długi, no ale raz nie zawsze.
Proszę, zostawcie kropkę, gwiazdkę czy cokolwiek w komentarzu, żebym wiedziała czy chociaż jedna osoba to czyta. :)

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XV

'Warto jest poświęcić sześć nocy płaczu na jeden wieczór zażegnany śmiechem.' 


Obudziłam się, i poczułam dużą rękę na moim biodrze. 'Pewnie Matt' - pomyślałam i uśmiechnęłam się. Odwróciłam się w jego stronę. Nie, jednak to był Aleks. Szybko zdjęłam jego dłoń i usiadłam na krawędzi łóżka chowając twarz w dłoniach. Znowu moje myśli cofnęły się do tego to było. Nie chciałam doprowadzać się do płaczu i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam okazało się, że nie mam żadnej bluzki na zmianę. Mając nadzieje, że wszyscy jeszcze  śpią wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i skierowałam się w stronę pokoju Aleksa gdzie stała moja torba. Dokładnie przeszukiwałam ją, łudzą się, że może jednak znajdę tam swoją bluzkę.
- Trzymaj - usłyszałam Atanasijevicza który trzymał w ręku swoją koszulkę i bluzę.
- Em.. dziękuje - powiedziałam zawstydzona.
Z ubraniem od blondyna poszłam do łazienki i ubrałam się, po czym wróciłam do pokoju Aleksa.
- Chyba będę się zbierać - oznajmiłam.
- Jak chcesz wrócić? - zapytał - poczekaj jeszcze trochę to Cię odwiozę.
- Nie dzięki, wrócę jakimś busem, serio - zakomunikowałam.
- To daj mi chwilę, to pójdę Cię odprowadzić - powiedział, i po chwili zniknął mi ze swoimi ubraniami w ręku.
Ale nie zaczekałam, zgarnęłam swoje rzeczy. Włożyłam słuchawki w uszy i wyszłam z mieszkania w stronę przystanku.

Przez następne tygodnie wydawało mi się, że żyję za karę. Nienawidziłam poranków, które kazały mi stawiać czoło moim myślą. Matt próbował kilka razy ze mną rozmawiać, ale bez skutku. Zablokowałam wszystkie możliwe drogi kontaktu, nie chciałam słuchać tego co mówi.
Aleks pisał do mnie kilka razy, ale zbywałam go krótkim odpowiedziami, aż w końcu przestał pisać.
Zaczął się rok akademicki. Z nikim się nie spotykałam, nie chciałam. Cały czas myślałam o tym co się działo na Korsyce. To nie chciało wyjść z mojej głowy. Kilka razy pojawiłam się na meczu Skry, ale nie pokazywałam się chłopakom, nie miałam ochoty na rozmowy i żarty.
Pod koniec listopada stwierdziłam, że czas z tym skończyć. Nie chciałam już dłużej siedzieć w domu sama, rodzice i Misiek zaczęli się o mnie martwić i stwierdziłam, że to też na mnie nie działa najlepiej. W końcu zadzwoniłam do Aleksa. Zrobiło mi się głupio, że go tak zbywałam. Zaproponowałam mu spotkanie, (sama nie wiem dlaczego akurat jemu, ale tak chciała moja podświadomość). Okazało się, że on od dawna o tym myślał, ale nie chciał  się narzucać. Naszą rozmowę przerwały jakieś męskie głosy, jak się domyśliłam był jeszcze w klubie. Rzucił szybko, że musi kończyć i obiecał, że odezwie się później.
Jego później oznaczało tydzień. Obudził mnie swoim telefonem w sobotę rano. Od samego początku rozmowy mnie przepraszał, że się nie odzywał i nie dał mi dojść do słowa. Swój wywód zakończył propozycją spotkania dzisiaj. Ale oczywiście z góry nie przyjmował odmowy. Nie miałam wyjścia - zgodziłam się.
Po telefonie Serba już nie mogłam zasnąć wiec zeszłam do kuchni i dołączyłam do porannego rytuału picia kawy z rodzicami. Po chwili tata wyciągnął list i małe pudełko.
- Ten list jest od lekarza, a prezent od nas - powiedziała mama.
- Z jakiej okazji? - zapytałam, kiedy otworzyłam pudełko z srebrną bransoletką w środku.
- 6 grudnia, mikołajki - przypomniał mi tata.
No tak mikołajki, kompletnie zapomniałam i nic nie kupiłam rodzicom. Ale oni nie czuli się z tego powodu urażeni. Ponaglali mnie żebym odczytała list. Był on od rosyjskich lekarzy. Poinformowali mnie, że jeżeli wyrażam zgodę to mogą rozpocząć moje leczenie we wrześniu. To była najlepsza wiadomość od kilku miesięcy. Z uśmiechem na twarzy wyjaśniłam rodzicom o co chodzi, po czym uściskałam ich i pobiegłam do pokoju, żeby zadzwonić do trenera. Oczywiście ucieszył się, ale tak nie do końca. Jak się okazało chwilę później wiedział o wszystkim. Bardzo ingerował w to, żeby moje leczenie zaczęło się jak najszybciej i udało mu się tego dopiąć. Kiedy kończyliśmy rozmowę, powiedział, że ma nadzieję, że do przyszłego lipca wszystko będzie dobrze, bo zaczyna się zgrupowanie do mistrzostw świata na którym chce mnie widzieć.
Wieczorem zaczęłam się szykować do spotkania. Nie miałam pojęcia jak powinnam się ubrać.Czy elegancko, czy może jednak jakoś swobodnie. Stanęło na czerwonej marynarce, białej bluzce czarnych spodniach i czerwonych botkach.
Przez moja głupotę nie wstawiłam samochodu do garażu i musiałam skrobać szyby z lodu i spóźniłam się. Aleks już był, siedział przy stoliku i zerkał na zegarek.
- Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki - skłamałam i przywitałam się z nim.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział, z tym swoim filmowym uśmiechem na ustach - widzę, że dzisiaj w tym stroju robisz za Mikołaja.
- Rzeczywiście - powiedziałam, i zaśmiałam się.
- Właśnie, żebym nie zapomniał, mam coś dla ciebie. Chłopaki w klubie powiedzieli mi o dzisiejszym święcie, i pomyślałem, że będzie miło. - oznajmił i wyciągnął torebkę. Po raz drugi dzisiaj zostałam zaskoczona prezentem, i znowu nic nie miałam w zamian.
- Dziękuje, ale jest mi strasznie głupio, bo nie mam nic dla ciebie- powiedziałam.
- Nie szkodzi, otwórz - a w jego oczach widziałam zniecierpliwienie.
Z torebki wyciągnęłam klubową koszulkę Aleksa. Oznajmił mi, że widział mnie ostatnio na meczu i nie miałam takiej koszulki, więc stwierdził, że powinnam mieć, a że nie wiedział z czyim nazwiskiem to wziął, ze swoim. To wszystko wyjaśniało.
Wieczór mijał nam strasznie szybko przy rozmowie i śmianiu się. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy na spacer który Aleks zakończył stwierdzeniem, że musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
I tak było. Widywaliśmy się przynajmniej dwa razy w tygodniu, a czasami nawet codziennie. Pod różnymi pretekstami, a to, że Misiek miał coś dla mnie i Atanasijevicz po to przyjechał, a to Aleks zapomniał czegoś ode mnie zabrać. Na prawdę czułam się dobrze w jego towarzystwie. Do niedawna nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że mogłabym z nim przynajmniej rozmawiać, a teraz z dnia na dzień stawał się dla mnie coraz ważniejszą osobą.
Dwa tygodnie po mikołajkach poszłam na mecz Skry, grali właśnie z Resovią. Zgodnie z obietnicą którą złożyłam Atanasijeviczowi przyszłam w jego bluzce, i dopingowałam chłopaków z całej siły. Mecz był zacięty, ale czego można było się spodziewać po spotkaniu dwóch takich zespołów. Ostatecznie bitwa zakończyła się wynikiem 3:2 dla Skry. Kiedy spotkanie się zakończyło, a chłopaki skończyli rozdawać autografy, podeszłam do ochroniarza który mniej dobrze znał i weszłam na płytę boiska i podeszłam do siatkarzy którzy stali wraz ze swoimi partnerkami, a co poniektórzy z dziećmi i ustalali u kogo dzisiaj imprezują. W końcu to był ich ostatni mecz w tym roku i jego wygraną musieli jakoś dobrze ukoronować. Stanęło na domu Winiarskich.
- Już się bałem, że znowu mi uciekłaś - oznajmił Aleks kiedy mnie zobaczył.
- Jak widzisz tym razem nie. Gratuluje MVP - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Ooo, czyżbym o czymś nie wiedział? - zapytał Zatorski i objął mnie ramieniem.
- Ale, że niby co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jakieś całusy, no i jeszcze ta bluzka - wskazał palcem na nazwisko widniejące na moich plecach.
- Przypadek - zakomunikowałam.
- Nie sądze - powiedział i puścił mi oczko - mam nadzieje, że jedziesz do swojego brata i widzimy się.
- Chyba nie za bardzo, planowałam jechać do domu i sobie poleżeć. - oznajmiłam.
- Ciocia jedziesz do nas i bez gadania - powiedział młody Winarski który podsłuchał naszą rozmowę.
- No właśnie - poparł go Aleks i zaśmiał się.
- Teraz już chyba nie mam innej opcji.
- To o widzimy się o 20 u Miśka - rzucił Paweł i skierował się w stronę szatni.
- No własnie widzimy się o 20 u Winiarskich - powiedziałam w stronę Loczka.
- Co będziesz robiła przez trzy godziny? - zapytał - poczekaj przed halą to pojedziemy do mnie.
I tak też zrobiłam. Grzecznie czekałam na niego przed halą, a kiedy wyłonił się w swojej wielkiej czapce z pomponem zapakowaliśmy jego wielką torbę do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Po około 5 minutach byliśmy w jego i Cupkowicza mieszkaniu. Aleks zrobił herbatę, a następnie poszliśmy do jego pokoju i próbował mnie uczyć Serbskiego. 'Co u Ciebie?'. To podobnież było pierwsze pytanie które miałam powtórzyć.
- Komu się kto podoba? - zapytał Cupko kiedy usłyszał słowa w jego ojczystym języku.
- Chyba ' Co u ciebie? ' - odpowiedziałam.
- Własnie nie, to oznacza 'podobasz mi się' - zakomunikował Serb, a moje oczy momentalnie znalazły się na Aleksie.
- Oszust - powiedziałam i uderzyłam go poduszką. W odpowiedzi dostałam drugą poduszka w rękę w której trzymałam herbatę. Chwilę później cały płyn znajdował się na moich spodniach i koszulce Aleksa. Na szczęście nie była ona gorąca. Serb strasznie mnie przepraszał, po czym powiedział, że położy spodnie i bluzkę na grzejniku żeby szybciej wyschły. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Cupko otworzył. Po chwili w pokoju Atanasijewicza pojawił się Zatorski.
- Ja od samego początku wiedziałem, że was coś będzie łączyło - oznajmił kiedy zobaczył mnie bez spodni leżącą na łózku a obok mnie Aleksa bez bluzki.
Po około godzinie zebraliśmy się z Aleksem do auta, ponieważ Paweł z Cupkiem czekali na swoje dziewczyny i dojadą później.
Droga mijała nam w ciszy, to dość niespotykane wydarzenie. W pewnym momencie, kiedy przez dłuższy czas trzymałam rękę na skrzyni biegów, poczułam dużą dłoń która nakryła moją. Zerknęłam w stronę Aleksa i uśmiechnęłam się do niego, i poczułam jak się rumienię. Potem razem ze mną zmieniał biegi. A droga dalej przebiegała w ciszy, jedynie muzyka rozchodziła się po całym samochodzie. Nie przeszkadzało mi to, to był własnie taki moment kiedy dobrze mi było w ciszy.
Kiedy weszliśmy do domu Winiarskich od razu poczułam zapach pieczeni. Pewnie Dagmara robi swoje popisowe danie. Okazało się, że mają jeszcze sporo do przygotowania, dlatego podzieliliśmy się obowiązkami i wszystko poszło zdecydowanie szybciej. Daga poszła się przebrać, Aleks grał z Olim na xboxie, a ja zostałam w kuchni z Miśkiem.
- Dobrze, że zgodziłaś się przyjść, martwiliśmy się o Ciebie - oznajmił mój brat - boje się, że będzie tak jak po śmierci Kamila.
- Nie będzie, obiecuje. Nie pozwolę, żeby ktoś taki jak Matt zaburzył moje życie. - obiecałam mimo to, że czułam zupełnie coś innego.
- Mam nadzieję. Sam myślałem, że to wszystko ułoży się inaczej. - powiedział.
- Ja też - odpowiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Ej, będzie dobrze. Jasne? -  zapytał retorycznie przytulił mnie.
- Jasne.
Impreza trwała w najlepsze. Większość czasu spędzałam z Aleksem, tak na prawdę to byliśmy nierozłączni tego wieczoru. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że zapomniałam o wszystkim, tańczyłam się i śmiałam się jak wszyscy. Ale kiedy z głośników poleciało 'Impossible' - Jamesa Arthura odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w stronę innego pokoju.
- A Ty gdzie? - zatrzymał mnie Aleks.
- Idę zobaczyć czy Oliwier na pewno śpi - skłamałam.
- Nie uda Ci się mnie oszukać - oznajmił - czyżby złe wspomnienia z piosenką? Trzeba to jak najszybciej zmienić. Chodźmy zatańczyć.
- Chyba nie mam ochoty - powiedziałam.
- Ola, ustaliliśmy już to kiedyś pieprzyć wszystko co się stało i ludzi którzy zrobili nam krzywdę. - przypomniał mi i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Racja - odpowiedziałam.
Po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki. Jego wielkie ręce oplotły moje ciało. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, brakowało mi ostatnio poczucia bezpieczeństwa, a teraz on jednym ruchem sprawił, że moja potrzeba została spełniona.
- Ola dobrze mi tak z Tobą - powiedział w pewnym momencie Serb - chciałbym, żebyś spędziła sylwestra ze mną.
Po cichu mruknęłam na zgodę i oparłam głowę na jego torsie a on pocałował mnie w czoło i dalej kołysaliśmy się w rytm muzyki


Tak więc mamy już 15 rodział, chyba nie wszystko poszło tak jak chciałam, ale pozostawiam wam to do oceny ;)