piątek, 31 maja 2013

Rozdział IX

'Obie rzeczy - zarówno to, przed czym uciekasz, jak i to, za czym wzdychasz - są w tobie.' - Anthony de Mello


Przez odprawę ku zdziwieniu wszystkich przeszliśmy szybko. Tak więc musieliśmy czekać ponad 40 minut na samolot. Kiedy wsiadaliśmy na pokład w oczach Bartka widziałam strach. Mimo to, że ostatni rok spędził w Rosji i prawie na wszystkie mecze  dostawał się samolotem, to nie był w stanie przezwyciężyć  swojego lęku do latania. Natalia podała  mu jakieś leki nasenne i już po 20 minutach Bartosz spał. Natomiast Matt obok którego siedziałam cały czas się kręcił próbując ułożyć się do snu. W końcu zaproponowałam mu, żebyśmy może zamienili się ze mną miejscami, bo mimo to, że przez tych wielkoludów musieliśmy lecieć busissnes klasą to jemu nadal było mało miejsca, ale oczywiście nie mógł się odezwać.  Tak więc po naszej zamianie miejsc Matt po 5 minutach zasnął, a ja nie potrafiłam spać w samolocie więc  czekała mnie  2.5h podróż do Francji podczas której będę słuchała muzyki.
Po dotarciu na lotnisko w Paryżu. Czekała nas jeszcze przesiadka która już docelowo dostarczy nas na Koryskę. Tak więc koło godziny 15-nastej siedzieliśmy w wynajętym samochodzie, i zmierzaliśmy w stronę naszego tymczasowego miejsca zamieszkania.
Domki w których mieliśmy zamieszkać były śliczne. W sumie cały widok prezentował się jak z jakiegoś filmu. Dostaliśmy dwa domki od Ala – kolegi Paula. I podzieliliśmy się.  W jednym Winiarscy z Lotmanami, a w drugim Bartek z Natalią i ja z Mattem. Ledwie co zdążyłyśmy wejść z Nacią do środka, a Anderson z Kurkiem już biegli w stronę morza.
- Ola, czy wy tak serio z Matem? – Zapytała moja przyjaciółka kiedy wypakowywałyśmy rzeczy.
- Ale że co? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No tak, bo wczoraj u Ciebie,  wasze zachowanie nie sprawiało wrażenia jakbyście się tylko przyjaźnili.
- Em. No wiesz…
- Co wiem? – zapytał Matt, który jak na zbawienie wszedł do pokoju razem z Bartkiem.
- Nic nic – szybko się wymigałam.
- Czekamy na Was i czekamy, a  Wy nic. Nawet Daga z Evą przyszły – oznajmił Kurek.
- Ja się właśnie zbierałam – powiedziała Nacia, i już po chwili zniknęli z Bartkiem za drzwiami.
- A Ty? – zapytał Amerykanin.
- A ja? Ja się nigdzie nie wybieram.
- Nie wybierasz się? – powtórzył – uznam że tego nie słyszałem.
Spojrzał na mnie i bez większego problemu przerzucił mnie przez ramię i zmierzał w stronę morza. Na nic zdawały się moje protesty w postaci krzyku i bicie go po plecach. I tak staliśmy w morzu, a teraz ja kurczowo trzymałam się Matta i w myślach modliłam się żeby nie wrzucił mnie w ubraniu. Niestety, on tylko ręką ‘zbadał czy nie mam telefonu w kieszeni’ i kiedy już był pewny ze zostawiłam go w pokoju spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.  Po chwili znajdowałam się w wodzie cała mokra. A on z uśmiechem na ustach kierował się w stronę brzegu. ‘Ze mną się nie zaczyna’ – pomyślałam, i w momencie znalazłam się na plecach Amerykanina. Byłam cała mokra, a co nie sprzyjało w utrzymaniu się na Andersonie, a on dokładnie to wiedział i jednym ruchem znalazłam się na piasku. Był wyraźnie zadowolony z tego co zrobił, ale kiedy przez kilka minut nie wstawałam, podszedł do mnie i chciał mi podać rękę, aby łatwiej było mi się podnieść. Ta sytuacja była idealna żeby się odgryźć.  Złapałam go obiema rękoma i ściągnęłam na siebie.
- Wiesz jak to się kończy? – zapytała kiedy leżał na mnie.
- Nie. – odpowiedziałam zawadiacko, lecz w myślach dokładnie pamiętałam to co stało się u Winiarskich w domu
- Ale ja wiem – oznajmił i zaczął zbliżać swoją twarz coraz bliżej mojej.
- Nie tym razem – powiedziałam po czym wyślizgnęłam się spod jego ciała i skierowałam się w stronę domku.

Wieczorem poszłam na drobne zakupy. W sklepie była jedna wielka kolejka czyli coś czego nienawidziłam najbardziej. Z tego powodu z wielką złością ale też zakupami wyszłam ze sklepu i szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Kiedy byłam już niedaleko ktoś na mnie wpadł i całe zakupy wypadły mi z ręki.
- Kurwa – powiedziałam po cichu.
- Oo, widzę, że tutaj ktoś z Polski.
Podniosłam oczy i zobaczyłam wysokiego, krótko obciętego blondyna ze świetnym ciałem, ale coś co rzucało się najbardziej, to jego brązowe oczy.
- Przepraszam – powiedział, czym wyrwał mnie z dokładnego ‘obczajania’ go.
- W sumie nic się nie stało – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Nawet się nie przedstawiłem – przypomniał sobie kiedy zbieraliśmy zakupy – Filip –oznajmił i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Ola – odpowiedziałam i uścisnęłam jego rękę.
- Co tutaj robisz sama? –zapytał.
- Nie jestem sama – odpowiedziałam, i chyba myślami ściągnęłam Andersona do siebie – Poznaj to jest Matt – oznajmiłam Filipowi.
- Matt, chłopak Oli – powiedział Amerykanin.
Że co? Jaki chłopak? Coś mu się pomyliło, sama nie wiem dlaczego nawet nie zaprzeczyłam. Jeszcze chwile postaliśmy z blondynem, po czym zaproponował, że może pójdziemy z nim i jego znajomymi do jakiegoś klubu. Odmówiliśmy, ale stwierdziliśmy, że jutro z miłą chęcią pójdziemy, bo dzisiaj jesteśmy zmęczeni po podróży i zbieramy się spać. Filip przyjął to do wiadomości, podał nazwę klubu, ustaliliśmy o której się spotykamy i rozeszliśmy się w różnych kierunkach.



Tak wiec mamy IX, mogę wam powiedzieć, że w X będzie się działo.
Liga Światowa tak blisko! Aż uśmiech sam pojawia się na twarzy. 


niedziela, 26 maja 2013

Informacje

Przepraszam, że nie dodałam w piątek, ale jak to bywa, dopadł mnie brak czasu. Obiecuje ze w przyszły piątek to nadrobie, i będzie chyba miła niespodzianka, jeżeli mi się uda ;)

piątek, 17 maja 2013

Rozdział VIII

'Wokół kobiet unosi się pył tajemnicy, który należy odkrywać cierpliwie'


Do Łodzi wróciliśmy razem z Dagmarą i Michałem. Musieli porozmawiać z rodzicami czy Oliwer może zostać jeszcze na te kilka dni u nich. Odpowiedź była oczywista, rodzice zrobili by wszystko dla swojego wnuczka. Samym pomysłem wyjazdu byli zdziwieni, ale w sumie zadowoleni, że w końcu chce gdzieś pojechać. Rodzina Winiarskich została u nas na kolacji, po czym cała trójka pojechała do Częstochowy, informując że musimy być w środę o 8 na lotnisku w Warszawie. Rodzice szybko poszli spać, stwierdzili że mimo to, że kochają Oliwera to dał im popalić ostatniego dnia. My z Mattem zostaliśmy w ogrodzie na huśtawce.
- Nie żebym zaczynała temat, ale pamiętam że w przeciągu jednego dnia pocałowałeś mnie dwa razy, nie wykluczając tego, że mogłeś zrobić, to jeszcze kilka razy, ale tego ja nie pamiętam – oznajmiłam zadziornie.
- Zawsze możemy to powtórzyć, żeby wyrobić dzienną normę oczywiście – wyraźnie spodobało mu się to co powiedziałam, i natychmiast przesunął się w moją stronę.
 - Myślisz, że trzeba tak wyrabiać tą normę. Oj tam, raz możemy sobie odpuścić – stwierdziłam jeżdżąc palcem po jego klatce piersiowej.
- Nie, nie można tego tak zostawić – powiedział po czym położył rękę na moim policzku. Chyba zauważył, że się rumienie, bo uśmiechnął się i oparł swoje czoło o moje.
Zaczęłam przybliżać się coraz bardziej do niego, i kiedy nasze wargi dzieliło kilka milimetrów odsunęłam się i uśmiechnęłam się do niego przygryzając dolną wargę.
- Widzę, że ktoś tu prowokuje – stwierdził i w jednej chwili tkwiliśmy w pocałunku. Czułam, że rękoma błądził po moim ciele, a ja nie byłam mu dłużna. Matt, zaczął wkładać ręce pod moją koszulkę co przyprawiło mnie o dreszcze. Chyba to poczuł, bo przerwał pocałunek i uniósł kącik ust do góry.
- No co? –zapytałam – ja już tak mam.
Spojrzał na mnie i wrócił do wykonywania czynności. Składał drobne pocałunki na mojej szyi, dobrze wiedział ze mnie to łaskocze. Kiedy zaczął ściągać, ze mnie koszulkę przed domem zapaliło się światło.
- Chodźcie już do domu, jest zimno – usłyszałam głos mamy.
‘Kurwa’ pomyślałam
- Dobrze już idziemy – odpowiedziałam. Amerykanin uśmiechnął się do mnie, podał mi koszulkę  po czym złapał mnie za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.
Nie przenieśliśmy tego co działo się w ogrodzie do domu. Leżałam na łóżku z głową na jego torsie, kreśląc na jego umięśnionym brzuchu koła, najwidoczniej sprawiało mu to przyjemność, ponieważ po cichu mruczał mi do ucha.
Po chwili Anderson spał, a ja w duchu uśmiechnęłam się i wtulona w niego zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk ekspresu do kawy. Czyli mamy godzinę 9. Rodzice, dzień w dzień, obojętne czy była to sobota czy normalny dzień, prawie z zegarkiem w ręku zaparzali sobie kawę i przy tym bardzo często mnie budzili, tak jak teraz. Zawsze próbowałam zasnąć jeszcze raz, a teraz czułam się na tyle wyspana, że uwolniłam się spod ręki Matta która spoczywała na moim brzuchu, zgarnęłam swoje rzeczy, ubrałam się, zeszłam do salonu i zrobiłam to co miałam w zwyczaju robić kiedy byłam mała, czyli weszłam pod koc i oglądałam bajki które leciały o tej porze.
‘Może zrobimy śniadanie’ usłyszałam tuż za mną głos mamy kiedy kończył się Kubuś Puchatek. Odwróciłam się do niej, i w geście zgody uśmiechnęłam się.
Omlety, to było właśnie to na co miałam dzisiaj ochotę. Za chwilę w kuchni pojawił się tata, a tuż za nim jeszcze zaspany Amerykanin. Pogoda była na tyle ładna, że zjedliśmy na tarasie. Chwile, posiedzieliśmy, a później przyszedł czas na pakowanie się. Z Mattem w sumie nie wracaliśmy do tego co działo się wczoraj, ja nie miałam ochoty, ale on co jakiś czas zaczepiał mnie,  pooglądał na mnie z tym swoim zawadiackim uśmiechem. Resztę dnia spędziliśmy na dworze, pomagając mamie w ogrodzie. Około 20 zadzwoniła do mnie Nacia, informując mnie, że zatrzymali się u jej rodziców i że może się spotkamy. Od razu zgodziłam się, i zaproponowałam, żeby przyszli do mnie, przecież na nogach mieli 10 minut drogi. I tak też zrobili, po chwili stali w moich drzwiach. Natalia z winem w ręku, a Bartek ze zgrzewką piwa. Po ostatnich opowiadaniach Matta, jak byli z Bartkiem w Rosji w klubie, wiedziałam, że z opróżnieniem tych butelek nie będą mieli dużego problemu. I miałam racje. Kiedy my z Natalią zaczynałyśmy drugą butelkę wina, w ich zapasach pozostało niewiele.
 Godzina 5 rano dzwoni budzik. Z wielkimi trudnościami podniosłam się z łóżka. Po podłodze walały się wszystkie możliwe rzeczy. Zaczynając od butelek po piwie, a kończąc na Andersonie który razem z Bartoszem smacznie spał przytulony do dywanu. Odwróciłam się za siebie, a tam Nacia przewracała się na drugi bok. Chcąc nie chcąc musiałam ich obudzić. Tak więc po 20 minutach wszyscy byli na nogach z nienajlepszym samopoczuciem. Mieliśmy problem. Nie wiedzieliśmy kto nas zawiezie na lotnisko. Chcieliśmy ciągnąć losy, ale chyba to nie miało najmniejszego sensu, bo stężenie alkoholu we krwi, a raczej krwi w alkoholu u każdego  z nas było wielkie. Ku naszemu zbawieniu, do pokoju wszedł mój rodziciel który musiał usłyszeć naszą rozmowę. Poinformował nas, że był przekonany, że nasz kulturalny wieczór tak się skończy i, że nas zawiezie na lotnisko, zadzwoni do Michała, żeby nie przyjeżdżali do nas z Olim, tylko go zabierze z lotniska. Stwierdził, że za 30 minut musimy wyjechać z domu jeżeli mamy jeszcze pojechać, po bagaże Natalii i Bartka.
Drogi do Warszawy nie pamiętam, całą przespałam. Na szczęście na lotnisku byliśmy parę minut po 8. Po chwili zobaczyłam rodzinę Winiarskich i Paula z Evą. Tata według porannych ustaleń zabrał śpiącego Oliwera z kolan Michała, razem przełożyli jego rzeczy do samochodu i ruszyli w stronę Łodzi. A my ruszyliśmy do środka na odprawę.



Już niedługo zaczynamy sezon reprezentacyjny. Tak niewiele ;)

piątek, 10 maja 2013

Rozdział VII

 Nie zamartwiaj się jednak przyszłością. Dzień dzisiejszy wystarczy ci aż nadto. - John Ronald Reuel Tolkien




Jeszcze nie zdążyłam się dobrze obudzić i otworzyć oczu, a już poczułam okropny ból głowy. Chyba trochę wczoraj przesadziłam. Robiłam chyba trzy podejścia, żeby się podnieść, aż w końcu się udało. Spałam w pokoju gościnnym Dagi i Michała. Zauważyłam, że ktoś musiał spać ze mną, bo poduszka obok mnie była cała pognieciona, a prześcieradło ściągnięte z łózka. Sama raczej nie zrobiłam takiego bałaganu. Nagle usłyszałam, że drzwi od łazienki się otwierają, a w nich stoi owinięty w ręcznik Aleks.
- Co Ty tu robisz? – zapytałam natychmiast.
- No coś Ty nie pamiętasz nic? – odpowiedział pytaniem na pytanie i usiadł obok mnie.
- No nie za bardzo – odpowiedziałam zdezorientowana.
- Mogę Ci jedynie powiedzieć, że byłaś bardzo dobra w nocy – oznajmił i zaczesał mi kosmyk włosów za ucho.
- Chyba sobie żartujesz! – krzyknęłam.
- Już tak nie krzycz – uspakajał mnie, gładząc ręką po moim ramieniu – wcześniej nie krzyczałaś, to teraz też nie powinnaś.
Natychmiast zdjęłam jego dłoń z mojego barku, i szybkim ruchem zgarnęłam z podłogi  swoją koszule i wyszłam z pokoju. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli. Czy byłam, aż tak pijana i zrobiłam to z Aleksem. Nie, niemożliwe. Chociaż, nie pamiętam połowy wieczoru. Coraz bardziej zaczęłam wierzyć, ze jednak to się stało. Starałam się znaleźć kogoś kto będzie wiedział coś więcej niż jak, kogoś kto będzie pamiętał więcej z wieczoru.  Moje nogi pokierowały mnie do ogrodu. Z daleka ujrzałam sylwetkę Matta.
- Jak tam się czuje nasza imprezowiczka? – zapytał kiedy mnie zobaczył.
- Nie najlepiej – odpowiedziałam.
- Widać – skwitował z uśmiechem.
- Emmm, bo ja – zaczęłam się jąkać.
- Co jest? – zapytał momentalnie.
- No bo tak dziwnie  wyszło, obudziłam się i w pokoju byłam z Aleksem i nie wiem czy my coś ten, no wiesz.
- Czy się ze sobą nie przespaliście?
- No tak – powiedziałam spuszczając głowę w dół.
- A jak myślisz? – zapytał cały czas trzymając mnie w niepewności.
- Matt gdybym wiedziała to chyba bym się nie pytała – odpowiedziałam zirytowana.
- Spokojnie, grzecznie spałaś ze mną, a Aleks wszedł tylko do łazienki. – wyjaśnił – w sumie to ja mogłem Cię wczoraj wykorzystać, no ale chyba też nie byłem do końca w stanie.
- Pamiętam, że nie byłeś w stanie – oznajmiłam z uśmiechem.
- Czyli masz jakieś tam przebłyski – podsumował- nie wiem czy pamiętasz, ale zgodziłaś się na wyjazd na Korsykę.
- Że co?
-  No tak, Paul wczoraj powiedział że ma znajomych którzy wynajmują domki niedaleko morza i zasugerował żebyśmy może polecieli na kilka dni tam.
- Serio? Chyba sporo wypiłam i musiało mi to umknąć. Ale czemu nie?
Nagle usłyszałam głos Michała
- Hej gołąbeczki chodźcie już, bo naszykowaliśmy śniadanie.

Osoby które zostały na noc  siedziały już w kuchni, kiedy weszłam zobaczyłam kilka par oczu zerkających na mnie. Aleks wyraźnie uśmiechał się w moją stronę -musiał im powiedzieć o swoim jakże zabawnym porannym żarcie – idiota. Śniadanie nie obyło się bez uszypliwości ze strony Serba. Przez pewien czas starałam się na to nie reagować, ale w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że zachowuje się jakby był niedowartościowany i żartami z innej osoby chce zwrócić na siebie uwagę. Na chwile się zamknął, a po chwili powiedział ze chyba Księżniczka jest nie w humorze. Ja tylko spojrzałam na niego z zażenowaniem w oczach i wróciłam do jedzenia.
Chwile po śniadaniu szybko przenieśliśmy się do salonu, ponieważ juniorki grały dzisiaj o złoty medal  mistrzostw Europy. Każdy zajął wolne miejsce. Mi przypadło na oparciu od fotela na którym siedział Matt.
Dziewczyny nie grał na pewno na 100%, ale Niemki też  nie pokazały wszystkich swoich umiejętności. Mecz zakończył się wygraną Polek 3;1.
- Gdyby Ola nie skakała to by na mistrzostwach Europy teraz grała – głupio zrymował Aleks kiedy zobaczył pojedynczą łzę na moim policzku.
Momentalnie wstałam i wyszłam do ogrodu. Byłam dumna z dziewczyn udało im się, dały sobie radę beze mnie. Tak po prostu miało być. Znowu pojawiła się chwila słabości. Z pokoju było słychać jak Serb kłóci się z Mattem. Po chwili ich głosy ucichły.
- Hej Olcia – powiedział Amerykanin stając za mną i opierając brodę na moim ramieniu.
Nie odezwałam się.
- Przecież on o niczym nie wie, nie potrzebnie się zdenerwowałaś. – kontynuował – Ewelina powiedziała, że ten medal zdobyły dla Ciebie, strasznie żałują że Ciebie z nimi nie ma i jeszcze .. – uciął.
- Co jeszcze? –zapytałam.
- Powiedziała, że z niecierpliwieniem czekają kiedy wrócisz do treningów – skończył.
- Nie wrócę – powiedziałam po cichu, ale Matt to usłyszał i oplótł wokół mojego ciała swoje silne ręce i pocałował mnie w czubek głowy.
Chwilę później przyszli do nas Misiek, Paul i Natalia z Bartkiem. Chcieli wiedzieć co się stało, domyślili się, że nie chodzi tylko o to że nie pojechałam na te mistrzostwa Europy. Nie wiedziałam czy mam im o wszystkim mówić, ale oni tak bardzo naciskali. Po raz kolejny w ciągu tych kilku dni opowiadałam im całą wizytę u doktora Polińskiego. Matt cały czas trzymał mnie za rękę, a ja starając się zatrzymać łzy wbiłam paznokcie w jego dłoń.
Nie jestem w stanie opisać ich miny kiedy skończyłam  opowiadać. Nie mieli zupełnie pojęcia co powiedzieć, zamurowało ich. Dobrze wiedzieli, ze nie lubię kiedy ktoś się nade mną użala i dlatego nic nie mówili, bo pewnie nic mądrzejszego od słów ‘Będzie dobrze’, albo ‘strasznie nam przykro’ nie przyszło im do głowy.
W końcu niezręczną cisze przerwał Paul mówiąc, że należą mi się wakacje i że jeszcze dzisiaj zadzwoni do swoich znajomych aby wynająć domek. Po chwili Nacia oznajmiła, że oni z Bartkiem też nigdzie nie byli w wakacje, a po nich to samo powiedział Michał.
 Tak więc okazało się, że za dwa dni jedziemy na Korsykę. 



Czyli musimy pożegnać się z Aleksem. Miejmy nadzieje, że jeszcze zobaczymy go na parkietach PlusLigi.
Liga światowa coraz bliżej. 
I can't wait! ;)

piątek, 3 maja 2013

Rozdział VI

'Serce i umysł rzadko kłamią jednocześnie'. - Jonathan Carroll


Kiedy dojeżdżaliśmy do osiedla na którym mieszkała rodzina Winiarskich zadzwoniła do mnie Daga informując mnie, że ich nie ma jeszcze w domu, bo przypomnieli sobie, że nie kupili kilku rzeczy i pojechali do sklepu,  ale żebyśmy sobie na spokojnie weszli do domu, bo przecież mam swój komplet kluczy.
Tak więc zaparkowaliśmy samochód na podwórku i weszliśmy do środka. Większość rzeczy była już naszykowana, zapowiadał się grill i sądząc po przygotowanym jedzeniu sporo osób miało się zjawić. Zakręciłam się, czy może mogłabym coś jeszcze podszykować jak nie ma jeszcze Dagmary, okazało się, że jak na prawdziwą gospodynie przystało miała już wszystko dokładnie przygotowane, tak więc nie zostało mi nic innego jak oglądanie telewizji, albo siedzenie na dworze. Wybrałam tą pierwszą opcje, akurat leciała jedna z moich ulubionych bajek ‘Król Lew’. Mimo tego, że już powoli się kończyła, nie miałam zamiaru odpuszczenia sobie obejrzenia jej po raz tysięczny. Usiadłam na dywanie i rozpoczęłam swój mały seans.  Po chwili usiadł za mną Matt. Za wiele nie zrozumiał, ponieważ bajka była z dubbingiem. Bardzo się kręcił, dosłownie jak małe dziecko kiedy się nudzi. Czułam jak kreśli koła na moich udach. Co chwile dmuchał w moją szyje choć dobrze wiedział mnie to łaskocze.
- Czy Ty naprawdę, nie możesz być spokojny, chociaż przez chwilę? –zapytałam kiedy zrobił to po raz kolejny.
- No zajmij się mną chociaż trochę – powiedział zawadiacko uśmiechając się.
- Serio? – zapytałam – dasz sobie radę,  jesteś dużym chłopcem.
- Tak? Dobrze to ja może sobie pójdę – oznajmił oburzony i zaczął zbierać się, aby wstać.
- Oj, zostań – powiedziałam łapiąc go za rękę.
Moja próba ściągnięcia go z powrotem na ziemie zakończyła się tym, że Amerykanin upadł na mnie. I tak sobie leżał, chyba nie miał zamiaru wstawać. Kiedy to ja próbowałam się zebrać, złapał mnie za ręce i nie pozwolił mi wstać twierdząc, że jemu jest tak całkiem wygodnie.
W tej pozycji moją twarz i jego dzieliło dosłownie kilka centymetrów, czułam jego ciepły oddech na moim policzku. On zbliżał się coraz bardziej, a ja bezwładnie patrzyłam się w jego zielone tęczówki. Po chwili poczułam ciało obce na moich ustach, i automatycznie przez moje ciało przeszła fala ciepła. Matt całował delikatnie, a ja nie mogłam się wyswobodzić, nie wiem czy nie mogłam, może bardziej nie chciałam. Całowałam go z takim samym zaangażowaniem jak on mnie. Serce mówiło, że chce jeszcze ale, kiedy do mojego mózgu doszło to co się się dzieje oderwałam się od niego. Byłam zdezorientowana. Szybko wstałam. Miałam ochotę zapytać dlaczego to zrobił, ale nie zdążyłam, bo Daga z Michałem weszli do domu. Przez resztę wieczoru planowałam udawać, że nic się nie stało i normalnie funkcjonować.



Poszłam z Dagmarą przyprawiać sałatki, a Matt z moim bratem poszli do ogrodu szykować grilla. Około 20 zaczęli się zbierać goście. Przyszła prawie Skra wraz z partnerkami, oraz kilka osób z Resovii, na czele z Igłą i Paulem. Jednak cały czas mi kogoś brakowało.
- Ola! – usłyszałam głos z daleka.
Odwróciłam się, i poczułam jak osobnik nie znany podnosi mnie.
- Jak ja się za tobą stęskniłem – to był Kurek.
- Ja też – usłyszałam z dołu głos Natalii mojej przyjaciółki. Od dobrych 3 lat byli razem, a ja mogę czuć się matką chrzestną ich związku, bo to ja ich ze sobą poznałam.
- Ok, ok ja też się za Tobą stęskniłam, ale odstaw mnie na ziemię – powiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam emocje – oznajmił Bartek.
Zostałam wyściskana przez moją przyjaciółkę i jej partnera. Nie widzieliśmy się od dobrych 6 miesięcy, tzn. jakoś przelotem, ale dłużej nie mieliśmy czasu. W skrócie opowiedziałam im co i jak u mnie, nie wspominając o niedawnej wizycie u doktora, i skończyłam, bo stwierdziłam, że u mnie nic ciekawego się nie dzieje. Oni za to mieli dla mnie świetne informacje. Natalia podniosła rękę na której znajdował się pierścionek, była tak zadowolona, że nie trudno było się domyślić, że to pierścionek zaręczynowy. Planują ślub w przyszłym roku, ale jak stwierdzili to nic pewnego. I wisienką na torcie była informacja, że Bartek rozwiązał umowę z Dynamem i wraca do Skry. Nie miałam pojęcia jak ukryć swoją radość. W końcu będę miała bliskie osoby przy sobie.
Impreza rozkręcała się w najlepsze, aż wpadli do domu spóźnieni Cupko z dziewczyną i Aleks. Konstantin szybko podszedł do mnie i do Miśka przywitał się i przeprosił za spóźnienie. Za to drugi Serb rzucił w moją stronę chłodne ‘cześć’. Z Atanasjieviczem kiedyś nam się dobrze rozmawiało, dopóki nie poznałam jego dziewczyny, a ona robiła wszystko żebyśmy ze sobą nie utrzymywali kontaktu. Wieczne pretensje kiedy rozmawiałam z Aleksem, ze podobnież go podrywam. A Serb nawet nie zaprzeczał, później były jakieś złośliwe docinki, a teraz po prostu staramy się nie wchodzić sobie w drogę.
Siedziałam na tarasie z drinkiem w ręku i od dobrych 20 minut dyskutowałam z Karolem z i Pawłem, na jakiś absurdalny temat jak to mieliśmy w zwyczaju. Zajrzałam na chwile do środka i ujrzałam nieznaną dziewczynę, która podczas tańca bardzo kleiła się do Matta. Nie mam pojęcia dlaczego ale podeszłam do nich i rzuciłam do niej ‘odbijany’ i zaczęłam tańczyć z Amerykaninem.
- Oj widzę ze ktoś tu jest zazdrosny – zasugerował Anderson zerkając na mnie, a język już mu się plątał.
- Chyba nie – odpowiedziałam sucho.
- O no chodź tutaj do mnie -  powiedział do mnie Matt i po raz kolejny tego wieczoru pocałował mnie.
- Nie rób tak więcej, jasne? – zakomunikowałam odpychając go od siebie.
Co on sobie myśli? Za dużo jak na jeden wieczór. Chciałam się jakoś od tego oderwać jedynym rozwiązaniem jakie przyszło mi do głowy był alkohol. Tak więc zebrałam jedną ze stojących na stole butelek z alkoholem i poszłam się bawić dalej.


No i mamy VI! Dziękuje wszystkim którzy to czytają, fajnie jest wiedzieć, że jest ktoś kto tutaj zagląda, od razu lepiej się pisze dalsze rozdziały ;)

Ale się zrobił szał transferowy. Jak myślicie, kogo zobaczymy jeszcze na parkietach PlusLigi? :)