poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział XVIII

'Podaruj mi coś
Czego nie zdobędę sama
A wtedy ja szepnę ci;
Możesz mnie dotknąć
może pozwolę byś ze mną budził się
Może powiem ci, jakie lubię wino
może pozwolę ci zapalić świeczkę
gdy w pewna zimową noc zgaśnie światło' - Katarzyna Nosowska




Po sylwestrowym pocałunku między mną a Aleksem zbyt wiele się nie zmieniło. Nasze relacje niezmiennie były czysto koleżeńskie. Nadal widywaliśmy się dość często, chociaż ostatnio zaczął doskwierać brak czasu. Ja zaczynałam sesję która w tym roku zapowiadała się zdecydowanie trudniejsza  niż w zeszłym, a Atanasjievicz razem ze Skrą miał bardzo napięty grafik, bo do PlusLigi doszła jeszcze Liga Mistrzów która w tym sezonie szła im bardzo dobrze.
Dopiero pod koniec lutego złapałam oddech.
Siedziałam sama w domu, bo rodzice zrobili sobie tygodniowy wyjazd i rozkoszowałam tym, że pierwszy raz od 'iks' czasu nie muszę nić robić. Moje słodkie lenistwo przerwało głośne szczekanie Koki, które mówiło, że ktoś jest przy drzwiach. Zawsze podziwiałam, że tak mały pies jak white terier może robić tyle hałasu.
Zebrałam się, żeby otworzyć drzwi.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam witając się z Aleksem.
- Też się cieszę, że Cię widzę. Z tajnych źródeł dowiedziałam się, że siedzisz sama w domu i pewnie rozpaczasz.
- Strasznie rozpaczam.. -oznajmiłam - rozbieraj się.
- No jak tak bardzo namawiasz - powiedział ruszając znacząco brwiami i zaczął rozpinać suwak kurtki a potem od bluzy.
- Hola hola! - krzyknęłam - wystarczy jak pozbędziesz się butów i kurtki.
Serb zrobił smutną minę, ale wykonał grzecznie moją prośbę i przeszliśmy do kuchni gdzie zrobiłam nam herbatę. 'Pewnie jesteś głodny, przecież dopiero skończyliście trening' przypomniałam sobie. Aleks poruszył przecząco głową, ale ja wiedziałam swoje, pamiętałam jaki wygłodniały wracał Misiek z treningów. Momentalnie zabrałam się za przygotowywanie kolacji, a po chwili dołączył do mnie Atanasijevicz. Książka kucharska chyba się przydała, bo po około 20 minutach siedzieliśmy przy stole i jedliśmy jedno z najwybitniejszych dań Aleksa czyli kanapkach. Potem poszłam po wino, a Serb rozpalił w kominku.
Siedziałam na podłodze oparta o Atanasijevicza, który jeździł palcem po mojej szyi, piłam moje ulubione białe wino, oczami obserwowałam iskierki które dosłownie tańczyły w kominku - było mi tak bardzo idealnie. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, ale w pewnym momencie Aleks spoważniał.
- Ola - zaczął obracając mnie w swoja stronę - męczy mnie jedna sprawa.
- To powiedz, może będę mogła Ci pomóc  - oznajmiłam i dla otuchy pogłaskałam go po ręku.
- Po sylwestrze coś się we mnie zmieniło, po tym pocałunku - zakomunikował
- To znaczy? - zapytałam.
-Kiedy idziemy z chłopakami ulicą nie oglądam się za dziewczynami, będąc w jakimś klubie nawet nie mam ochoty z nimi tańczyć, podczas meczu moje oczy krążą po trybunach żeby ciebie znaleźć, a kiedy już jesteś czuje się spokojniej, ale najważniejsze dla mnie jest to, że chcesz mnie zawsze wysłuchać i potrafisz mnie rozbawić, mimo to, że od początku nie układało nam się najlepiej to ja chyba..
- Co Ty? - dopytywałam
- Ja Cię kocham - oznajmił patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się, a w jego oczach mimo wszystko widziałam strach. Nasze twarze zaczęły zbliżać się coraz bardziej do siebie aż w końcu zatopiłam się w jego ustach. Aleks całował delikatnie, ale kiedy wyczuł moją zgodę zaczął się robić to coraz pewniej i w pewnym momencie nasze języki zaczęły toczyć wielki nieprzerwany bój. Atanasijevicz położył mnie na ziemi i jednym ruchem zdjął moje ubranie przy tym poznając moje ciało całując każdy jego kawałek. Ja zaczęłam powoli rozpinać jego koszulę przy tym delikatnie muskałam ustami jego szyję i ramiona co jak udało mi się wyczuć sprawiało mu przyjemność. Nasze pożądanie stawało się coraz większe i poczułam go sobie. Kołysaliśmy się jednostajnie tworząc jedność, kiedy osiągnęłam szczyt opadłam obok Aleksa i dłonią ścierałam krople potu znajdujące się na jego torsie. Chwilę później wziął mnie na ręce, zaniósł mnie do pokoju, delikatnie położył na łóżku i zajął miejsce tuż obok otulając mnie ramionami. 'Chce, żeby to się nie kończyło' oznajmił i pocałował mnie w czoło.
Przeciągając się rano poczułam opór, jak się okazało moją przeszkodą był blond loczek.
- Czyli jednak to wszystko mi się nie śniło - oznajmiłam patrząc w jego brązowe oczy które o każdej porze dnia i nocy były wielkości pięciozłotówek.
- Nic a nic ci się nie śniło, patrz nadal tutaj leżę, nadal bez ubrań - oznajmił z tym swoim uśmiechem położył moją rękę na jego klatce piersiowej.
- Okej, okej wierzę - oznajmiałam i szybko ściągnęłam swoją rękę.
- Spokojnie - powiedział i odgarnął kosmyk włosów w mojego czoła po czym musnął mnie delikatnie ustami.
- Jestem spokojna, ale nie spodziewałam się tego co się wydarzyło - wypaliłam.
- Ja też nie, ale bardzo tego chciałem - zakomunikował i uśmiechnął się.
Już miałam coś powiedzieć, ale zadzwoniła do mnie Natalia i poinformowała mnie, że za 3 minuty będą u mnie z Kurkiem. Nawet nie zdążyłam jej oznajmić, że nie jestem sama, bo rozłączyła się od razu po przekazaniu mi wiadomości jak to moja przyjaciółka miała w zwyczaju. Powolnie zaczęłam zakładać swoją bieliznę, ale przeszkodził mi w tym Aleks który pociągnął mnie do siebie i upadłam na łóżko a on z tym swoim uśmiechem na ustach zaczął mnie łaskotać. Zawsze twierdziłam, że łaskotanie to taka inna forma gwałtu tylko zamiast krzyczeć śmiejesz się. Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi domowe i moją przyjaciółkę która krzyczała, że już są.
- Nie zamknęłam wczoraj drzwi? - zapytałam Serba który momentalnie przerwał wykonywaną czynność.
- To ja. - oznajmił uderzając się w czoło - wypuszczałem rano Kokę i zapomniałem.
- Okej, to róbmy teraz dobrą minę i wymyślmy dobrą historię - powiedziałam śmiejąc się.
Oczywiście kilka minut później Natalia z Bartkiem wpadli do mojego pokoju i chyba trochę zdębieli widząc mnie z Alkiem w łóżku. Za moment Kurek zaczął dopytywać jak to on ujął 'czy my ten, no wiecie, wy razem'. Kiedy jednocześnie z Aleksem zaprzeczyliśmy, Nacia powiedziała, że i tak wie swoje, a wtedy my nic nie powiedzieliśmy więc wyszło na to, że jesteśmy z Atanasijeviczem razem.
O tym, że jesteśmy razem wiedzieli tylko Bartek z Natalią i tak miało zostać. Wszystko z boku wyglądało zabawnie, przy znajomych zachowywaliśmy się normalnie, ale kiedy zostawaliśmy sami już nie było tak do końca normalnie. Udawanie tego, że nie jesteśmy razem wychodziło nam idealnie do połowy kwietnia Niestety po jednym z meczy pewien fotograf zrobił nam zdjęcie kiedy się całowaliśmy po czym wrzucił je do internetu. Więc o naszym związku dowiedział się najpierw cały świat, a dopiero potem nasi przyjaciele i rodzice. Kostek kilka dni udawał, że jest na nas obrażony, że o niczym nie wiedział, ale oczywiście potem mu przeszło. Kiedy już moi rodziciele wiedzieli o mnie i o Alku zdarzało mu się dość często u nas nocować. I tak też było tym razem. Serb bardzo dokładnie chciał zaplanować moje urodziny które miały być jutro, wszystko miało być dopięte na ostatni guzik, więc biegał z telefonem w ręku i załatwiał wszystko, bo zostawił większość rzeczy na ostatnią chwilę jak to loczek miał w zwyczaju. Niestety ja jakoś nie zaangażowałam się w to i kiedy mój chłopak jeszcze ustalał różne rzeczy ja najzwyczajniej w świecie zasnęłam.
Kiedy się obudziłam zamiast głowy Aleksa na poduszce wyczułam tylko kawałek kartki.
'Wszystkiego najlepszego!
PS Dzisiaj mecz w Atlas Arenie jakbyś zapomniała, bilet masz w torbie'
Mecz? Jaki mecz? Z kim oni grają? Dopiero się obudziłam i już musiałam tak myśleć. Mimo to, że próbowałam przypomnieć sobie kilka razy z kim oni dzisiaj grają to nie byłam w stanie, i nawet przez chwilę było mi wstyd, że nie wiedziałam z kim gra drużyna mojego brata i chłopaka. Ale kiedy w internecie zobaczyłam kto jest przeciwnikiem Skry już wiedziałam dlaczego nie mogłam sobie przypomnieć, a może bardziej nie chciałam.

'Zapraszamy na mecz PGE Skra Bełchatów vs Zenit Kazań w łódzkiej Atlas Arenie '




Kolejny rozdział, trochę się zadziało. Niestety nie umiem pisać tak zwanych 'scen łóżkowych'. Chyba najkrótszy rozdział, ale zależało mi żeby coś dodać jeszcze przed świętami, więc wyszło takie coś, o! 

Z okazji świat chciałabym wam życzyć wszystkiego co najlepsze i siatkarskie. Spędzcie ten czas jak najlepiej możecie, bo jak mówi piosenka 'Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku' Tak wiec Wesołych Świąt! 

ACHTUNG! Poszukuje osoby która chciałaby pisać razem ze mna opowiadanie ;)

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział XVII




'Trochę więcej czasu,
trochę więcej odwagi,
trochę, trochę mniej mniej słońca,
trochę więcej powagi.' - Kuba Kawalec 'happysad'





Po prawie pięciu godzinach drogi dojechaliśmy pod dom Ignaczaków. Kiedy weszliśmy do środka od razu na szyje rzucił mi się Sebastian a po chwili do swojego brata dołączyła Dominika. Oczywiście natychmiast musiałam iść zobaczyć co dostali na święta, wiec zdążyłam się tylko przywitać z Krzyśkiem i Iwoną, po czym razem z Oliwierem poszliśmy do salonu gdzie stały wszystkie świąteczne prezenty dzieciaków. Kiedy już zobaczyłam wszystko mogłam iść usiąść w kuchni z Winiarskimi i Ignaczakami.

- Jak tam Olcia? - zapytał Krzysiek - jak sprawy miłosne, jak Matt?
- Em.. - nie miałam pojęcia co mam powiedzieć, a kątem oka widziałam jak Michał szturchał Igłę.
- Coś nie tak? - zapytał Ignaczak.
- Pójdę się przejść - oznajmiłam.
Wyszłam z domu i od razu poczułam zimno przeszywające moje całe ciało. Nogi pokierowały mnie do parku który znajdował się niedaleko. Usiadłam na ławce i znowu na mojej twarzy zaczęły się pojawiać łzy. 'Olka jaka ty jesteś żałosna' pomyślałam. Przecież obiecałam sobie, że będę silna, ale kiedy tylko usłyszałam jego imię moje oczy się zaszkliły. Ile można ciągnąć jedną historię? Myślałam, że dam sobie radę, ale jednak nie. Zawiodłam sama siebie, po raz kolejny.
- Ola? Ty tutaj? - usłyszałam znajomy głos tuż za swoimi plecami.
- Piotrek? - uśmiechnęłam się  po czym przywitałam się z Nowakowskim - są święta co robisz sam w Rzeszowie?
- Wróciłem od rodziców niedawno, bo resztę świąt mieliśmy spędzić sami z Olą, ale zdążyliśmy się pokłócić.
- Wy? Pokłóciliście się? - moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, dla mnie zawsze Pit z Olą byli parą idealną, a tutaj dowiaduję się takich rzeczy.
Przeszliśmy cały park wzdłuż i wszerz, a Piotrek dalej opowiadał o co tak na prawdę się poszło. Jak się okazało o kompletną pierdołę. Nowakowski chciał spędzić resztę świąt tylko z Olą, a ona powiedziała, że wolałaby zostać u rodziców i chciałaby, żeby Pit do niej przyjechać.
- Rzeczywiście był powód żeby się pokłócić - zironizowałam - jedź do niej, przecież chcesz.
- No ale to nie tak miało być - oznajmił.
- To przecież nie są wasze pierwsze święta i nie pozwól żeby były waszymi ostatnimi przez taką pierdołę - powiedziałam, a Piotrek tylko wpatrywał się we mnie. - No co tutaj jeszcze robisz?
- Ola, nie poznaje Cię takie mądrości, kto by się spodziewał.
- Najlepszym się zdarza, a Ty już jedź, może dojedziesz na kolację.
- Ale nawet nie wiem co u Ciebie - zakomunikował.
- Widzimy się u Bartka na sylwestrze to porozmawiamy - oznajmiłam z uśmiechem.
- Namówiłaś mnie - powiedział, pożegnał się i już po chwili straciłam go z oczu.
Rzeszów wyglądał na prawdę ładnie, wiele światełek które zdobiły domy dodawały uroku całej zimowej aurze. Aż nie chciało się wracać do domu, ale robiło się coraz później, a moja komórka mówiła, że Michał dzwonił do mnie kilka razy. Wybrałam dłuższą drogę do domu Ignaczaków, żeby móc jeszcze trochę po napawać się zimą której w gruncie rzeczy wcale nie lubiłam przez to, że było tak zimno, ale tym razem mi to nie przeszkadzało.
- Dłużej nie można było się szwendać? - zapytał ironicznie mój brat kiedy wróciłam.
- Można - odpowiedziałam.
- Ochłonęłaś? - zapytał - przecież wiesz, że Krzysiek nie zrobił tego specjalnie, on nic nie wiedział.
- Wiem wiem, nie wracajmy do tego - oznajmiłam.
- To chodź do nas, mamy dobre wino - zaproponował.
Jeżeli chodzi o alkohol i to jeszcze w takim towarzystwie nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Siedzieliśmy bardzo długo, ale nie czułam się zmęczona. W pewnym momencie zostałam z Miśkiem i Krzyśkiem w pokoju. Będą chcieli mnie upić, to było pewne. Oni już tak mają, przy swoich partnerkach tacy odpowiedzialni, ale tylko jak dziewczyny znikną na chwilę to oni dostają tak zwanego małpiego rozumu. Upić swoją młodsza siostrę/siostrę swojego przyjaciela to takie dojrzałe. Na szczęście wiedziałam czego się po nich spodziewać i w odpowiednim momencie poszłam spać.
Rano obudziły mnie dzieciaki które turlały się po kanapie na której spałam, prosiłam je o spokój, ale nie dałam rady i licząc na to że mi pomogą poszliśmy zrobić śniadanie. Jak przystało na prawdziwych facetów Oliwier i Sebastian szybko zmyli się z kuchni, i w rezultacie zostałam ja z Dominiką która dzielnie mi pomagała.
Wieczorem zostałam sama z trójką potworów, bo ich rodzice wyszli do kina, a potem planowali kolację. Tak więc trochę pograliśmy, a potem grzecznie położyli się spać. I nastała błoga cisza, trochę mi jej brakowało. Odpaliłam komputer, po czym włączyłam jedną piosenkę z playlisty którą ostatnio cały czas nuciłam sobie w głowie.
'Zwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie
Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie
Jeszcze, choć mieszkamy w jednym mieście to
Wcale się nie znamy, przedstawiają nas znajomi wreszcie'

Kiedy leciał ten moment sama nie wiem czemu pomyślałam o Aleksie, i chyba go ściągnęłam myślami, bo po chwili mój laptop oznajmił mi, że Serb do mnie dzwoni.
- Cześć - zaczęłam rozmowę i uśmiechnęłam się.
- Nie odzywasz się, nie tęsknisz za mną? - zapytał i zrobił minę smutnego psa, co mnie bardzo rozbawiło.
- No jasne, że ni..tak, strasznie tęsknie - odpowiedziałam.
- Ja mam nadzieję, bo jak nie..
- Uuu, ktoś mi tu grozi, zapamiętam to sobie.
Długo rozmawialiśmy z Aleksem, brakowało mi go mimo wszystko. Wolałabym go mieć tutaj obok siebie niż, oglądać go przez szklany ekran. Ale niedługo wraca i wszystko będzie normalnie. Sama nie wiem dlaczego on tak zaczął na mnie działać, ale to robiło się chore. Wszystko było dobrze, dopóki nie otworzyłam meila. Była tam jedna jedyna wiadomość.

'Wesołych świąt Ola, mam nadzieję, że kiedyś porozmawiamy i pozwolisz mi to wyjaśnić' - Matt

I cały idealny wieczór trafił szlak, niewiele tłumacząc Atanasijeviczowi rozłączyłam się i poszłam pod prysznic. Byłam zła, cholernie zła, wszystko powoli układałam sobie w głowie i w życiu, a nagle dostaje taką wiadomość. Stałam oparta o ścianę, gorąca woda spływała po moim ciele, a ja czułam się bezsilna - znowu. Ile razy mogę sobie obiecywać, że już nie będę się przejmować. No ile? Znowu to samo. Ale tym razem powiedziałam, że nie będę już nic sobie obiecywać, bo prędzej czy później się złamię.

U Ignaczaków zostaliśmy jeszcze dwa dni i wróciliśmy do domu, w końcu niedługo sylwester trzeba się przygotować, a poza tym obiecałam, że odbiorę Alka z Okęcia. Miał do mnie zadzwonić przed samym wylotem, ale telefon milczał. Jak się okazało odwołano loty tego dnia. Przez telefon czułam, że jest zdenerwowany. Wiedziałam, że zależy mu na tym sylwestrze, starałam się go pocieszyć. Ustaliliśmy, że jeżeli nie doleci jutro to wsiadamy w samochody i robimy sylwestra na Węgrzech.
Następnego dnia około 15 dostałam esemesa od Serba.
'Będę w Warszawie około 18, błagam załatw mi jakąś koszulę'. Mam załatwić koszulę, ciekawe.. Niewiele myśląc ubrałam się i pojechałam do Manufaktury, żeby znaleźć mu jakieś ubranie. Kiedy już znalazłam sklep w którym wiem, że mama często kupuje tacie koszulę, pojawił się pierwszy problem KOLOR, a chwile po tym kolejny - ROZMIAR. Postawiłam na kolor chabrowy, a rozmiar pomogła dobrać mi ekspedientka. W biegu wróciłam do domu oznajmiłam rodzicom, że jadę po Aleksa i ruszyłam w stronę Warszawy z myślą, że się spóźnię. Na moje szczęście droga była pusta więc przejechałam ją w rekordowym tępię. Stałam przy terminalu i czekałam jak wyłonią się z niego charakterystyczne loczki ale nie pojawiały się. Odeszłam na bok i usiadłam na jednej z ławek i przyglądałam się swoim umalowanym paznokciom, a w myślach przeżywałam to, że zalałam sobie lakierem skórki, z resztą jak zawsze. Po chwili poczułam wielkie dłonie zakrywające mi oczy.
- Nie no ciekawe kto to? - zapytałam z ironią w głosie, ponieważ nigdy nie lubiłam tego typy 'zabaw' - może Aleks.
- Dobra zgadłaś - oznajmił i wygiął usta w podkuwkę - długo czekasz?
- Nie, dosłownie moment - powiedziałam.
- Stęskniłem się - zakomunikował po czym mnie przytulił.
- Ja też, ale tylko trochę - przyznałam po cichu - mam jedno nurtujące mnie pytanie. Po co miałam ci kupować koszulę?
- Em.. bo nie mam nic na przebranie, i liczę na to, że użyczysz mi łazienki ogarnę się i pojedziemy do Natalii i Bartka - oznajmił i podrapał się po głowie.
- Niech stracę - powiedziałam z uśmiechem - ale jedźmy już.
Rodzice już wyszli na sylwestra, Aleks brał prysznic, a ja biegałam po domu szukając czegoś sensownego do ubrania. W rezultacie postawiłam na chabrową sukienkę, pobiegłam do łazienki i niewiele myśląc otworzyłam drzwi. Kompletnie zapomniałam o Serbie który aktualnie stał przed lustrem owinięty ręcznikiem. 'Widzę, że bardzo chcesz się do mnie przyłączyć' powiedział, a ja poczułam, że na moich policzkach pojawił się rumieniec. Szybko zamknęłam drzwi, poszłam do swojego pokoju i tam zaczęłam się szykować. Kiedy Atanasijewicz wyszedł z łazienki, automatycznie na moich ustach pojawił się uśmiech. Wyglądał dobrze, na prawdę dobrze. Czarne spodnie, marynarka w tym samym kolorze i chabrowa koszula która była strzałem w dziesiątkę. 'Łazienka już wolna' - oznajmił obiekt mojego obczajania, po czym zgarnęłam swoje rzeczy i poszłam się wyszykować.
Chwilę po 21 byliśmy w domu Natalii impreza trwała już w najlepsze. W drzwiach przywitali nas gospodarze, po czym Natalia porwała mnie do kuchni gdzie było większość dziewczyn. Oczywiście musiałam posłuchać wszystkich hot ploteczek na 'dzień dobry'. Potem zajrzałam do pokoju i zobaczyłam znajomą twarz wysokiego blondyna.
- Filip? - zapytałam ze zdziwieniem - Co ty tu..
Moje kolejne pytanie przerwała Kamila która przyszła i przytuliła się do Filipa.
- O to już się znacie - oznajmiła - kochanie jakbyś jeszcze nie wiedział to moja najlepsza przyjaciółka.
- Ee.. - blondyn nie wiedział co ma powiedzieć - my się znamy już trochę dłużej.
- Ale jak to? - zapytała Kama. 
I zaczęło się tłumaczenie w jakich okolicznościach się poznaliśmy, a ja nadal nie mogłam przyjąć do wiadomość, że moja przyjaciółka jest z Filipem.  Ale to była pewnie kwestia czasu, żebym się oswoiła. Po chwili podszedł do nas Aleks i porwał mnie do tańca.
- Bałem się, że mi uciekłaś - oznajmił kładąc ręce na moich biodrach.
- Nie pozbędziesz się mnie dzisiaj tak szybko - powiedziałam.
- Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną - zakomunikował szepcząc mi do ucha. 
Ja tylko spojrzałam na niego, oparłam głowę o jego tors i razem bujaliśmy się w rytm muzyki.
EJ MINUTA DO NOWEGO ROKU! - usłyszeliśmy w pewnym momencie i wszyscy szybko wybiegli na dwór z szampanami w rękach. Chwilę później dołączył do mnie i całej reszty Aleks.
- Ola chciałbym coś zrobić - zakomunikował.
- Tak? - zapytałam
- Chce, żeby to był najlepiej zakończony i rozpoczęty rok - oznajmił
- To niech tak będzie - oznajmiłam a w tle słyszałam odliczenie od dwudziestu.
- Czyli się zgadzasz - powiedział
- Ale, że na c.. - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo w jednym momencie, nawet nie wiem kiedy nasze usta złączyły się w jedno, a z tyłu usłyszałam dźwięk fajerwerków.



No to mamy kolejny rozdział, końcówka jak z jakiegoś taniego filmu, nie miało tak być. Mam nadzieje, że rozdział wam przypadnie do gustu ;) 
Potrzebuje osoby która byłaby zainteresowane współpracą ze mną w sensie opowiadania. 




sobota, 23 listopada 2013

Rozdział XVI

'Nieśmiało budziła się we mnie nadzieja, że oto stąpam po wodzie zamiast w niej tonąc' - Stephanie Meyer


- Ciociu, ciociu no - usłyszałam głos Oliwiera i otworzyłam oczy - wstawiaj, już wszyscy nie śpią tylko ty.
- Jeszcze chwilę - odpowiedziałam.
- Nie ma słowa chwilę, już! Śniadanie gotowe. - powiedział naśladując mojego brata i zaśmiał się.
- Tak jest, już idę.
Szybkim ruchem spięłam włosy w wysokiego kucyka, zarzuciłam na siebie koc i zeszłam do kuchni. Winiarscy, Państwo Wlazły, Kurek z Natalią i Aleks już siedzieli przy stole. Przywitałam się z nimi po czym usiadłam na jedynym wolnym miejscu obok Alka i zaczęłam jeść. W pewnym momencie kiedy nikt nie patrzył poczułam jak Serb głaszcze mnie po ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak się rumienię. Na szczęście on tego nie zauważył. Sytuacja wyglądała prawie identycznie jak w sierpniu z Mattem i znowu poczułam jak oczy mi się szklą. Na szczęście jak szybko ta myśl przeszła mi przez głowę tak samo szybko mi z niej wyszła. Po śniadaniu ustaliliśmy z Kurkiem i moją przyjaciółką, że wrócą z nami i około 13 wyjechaliśmy w stronę Bełchatowa. Grzecznie odstawiłam Aleksa pod blok, a chwilę później Bartka. Natalia pojechała ze mną, bo miała jeszcze załatwić coś na uczelni.
- Ola, czy wy coś z Aleksem? - zapytała moja przyjaciółka dosłownie chwilę po tym jak z auta wysiedli panowie.
- Nie wiem, nie pytaj mnie. Jest dobrze jak jest - odpowiedziałam.
- W takim razie trzymam kciuki za wasz rozkwit - oznajmiła.
- Nacia... - powiedziałam i zaśmiałam się.
Pod koniec tygodnia okazało się, ze Oliwier jest chory. Dagmara chodziła do pracy a Misiek miał jeszcze treningi dlatego też, mały blondyn siedział u nas w domu, a ja jako dobra matka chrzestna zajmowałam się nim. Nie musiałam chodzić na zajęcia więc mogłam poświęcić chłopcu moją całą uwagę, a on był bardzo zadowolony. Całymi dniami oglądaliśmy bajki, albo graliśmy w gry planszowe i mi i Oliemu to odpowiadało. W piątek Michał miał ostatni trening w tym roku, dlatego ustaliliśmy, że przywiozę młodego Winiarskiego do 'Enegrii',a potem przejmie go Misiek.
Chwilę po 17 byliśmy w hali. Skrzaty właśnie kończyły trening.
- Tato! Tato! - krzyczał Oli kiedy weszliśmy na boisko i rzucił się mu na szyję.
- Dzięki, że się nim zajęłaś - powiedział Misiek i cmoknął mnie w policzek.
- Taki już mój obowiązek - oznajmiłam i roześmialiśmy się.
- Chyba ktoś na Ciebie czeka - powiedział Michał po chwili.
Jak się okazało to był Aleks. Pożegnałam się z Winiarskimi i poszłam do Serba który stał z założonymi rękoma oparty o barierki
- Już się bałem, że się na mnie obraziłaś - powiedział na powitanie.
- Cześć, tak też się cieszę, że Cię widzę - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek - a miałam powód żeby się obrazić?
- A kto was kobiety wie? - zapytał retorycznie - cały tydzień się nie odzywałaś.
- Ty też nie. - oznajmiłam delikatnie zirytowana.
- Oj już się nie denerwuj - powiedział i poczochrał mnie po głowie - jedźmy do mnie musimy nadrobić te 7 dni.
Kiedy byliśmy pod blokiem Serba przypomniał sobie, że nie ma nic w lodówce, więc musieliśmy iść na zakupy. Mimo to, że do sklepu od jego mieszkania był tylko kawałek trzęsłam się cała z zimna, bo po co w grudniu nosić czapkę, rękawiczki i szalik. Kiedy Aleks to zobaczył ściągnął swoją czapkę z wielkim pomponem i założył mi na głowę. Czułam jak spada mi na oczy, a on się zaśmiał i podciągnął mi ją do góry po czym dzielnie pomaszerowaliśmy dalej. Wydawało mi się, że wykupiliśmy połowę osiedlowego sklepu, no ale co to dla dwóch takich wielkoludów jak Aleks i Cupko którzy pewnie nie jedzą tylko pochłaniają wszystko co jest w lodówce.
W końcu dotarliśmy obładowani zakupami do mieszkania Serbów. Cała trzęsłam się z zimna co musiał zauważyć Aleks, który natychmiast zabrał ode mnie rzeczy które miałam w rękach, posadził na kanapie, zarzucił koc mi koc na plecy po czym zniknął. Chwilę później wrócił z dwoma herbatami. Usiadł obok mnie i podał mi kubek. Gorąca ciecz jednak nie do końca rozgrzała moje ciało dlatego jeszcze bardziej 'zakopałam' się w kocu i oparłam głowę na torsie Aleksa, a on objął mnie ramieniem. Oglądaliśmy jakiś głupi teleturniej, i kiedy poczułam, że moje powieki stają się coraz cięższe szybko wstałam i poszłam do przedpokoju w którym miałam swoje rzeczy. W między czasie kiedy zakładałam buty tłumaczyłam opartemu o drzwi Atanasijeviczowi, że musze wracać, bo się już późno robi. Ale on chyba nie do końca to zrozumiał, popatrzył na mnie, po czym powiedział, że już nigdzie nie będę jechała po nocy. Na nic zdały się moje protesty. Bez większego problemu wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem na kanapę.
Chwilę później do mieszkania wrócił Cupko z Jeleną i zrobiliśmy kolację, a może bardziej zrobiŁYŚMY, po czym nasza czwórka usiadła przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać komedię. Znowu leżałam oparta o Aleksa, a on ręką jeździł po mojej szyi. Nie mogłam zbytnio się skupić na filmie, byłam strasznie zmęczona. Zdążyłam napisać rodzicom esemesa, że nie wracam dzisiaj do domu i zasnęłam.
Obudziłam się dopiero rano. Poczułam na swoim brzuchu wielką dłoń która należała do Aleksa. Delikatnie ją zdjęłam i wstałam, przykryłam Serba kocem który wcześniej w większej części znajdował się na mnie po czym poszłam do łazienki. Długo stałam pod prysznicem, przecież było wcześnie, a znając ich nie wstaną za szybko. Ku mojemu zaskoczeniu kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam jakieś przekleństwa które dobiegały z kuchni a do tego czuć było spalenizną. Jak się okazało, Atanasijevicz próbował zrobić śniadanie.
- To co dzisiaj jemy? - zapytałam stając za Serbem.
- Omlety - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Em, omlety - powtórzyłam drapiąc się w głowę.
To co czarne coś co było na patelni, w żaden sposób nie przypominało wyżej wspomnianych omletów, dlatego to ja przejęłam ster i zaczęłam robić śniadanie.
Chwilę przed dwunastą zaczęłam się zbierać.
- Ola, bo Cupko z Jeleną wylatują dzisiaj do Serbii, a ja planuje dopiero za dwa dni. I mogłabyś mnie zawieźć na lotnisko? - zapytał opierając się o futrynę.
- Drogo to będzie cię kosztowało -zakomunikowałam wiążąc buty.
- Dogadamy się - oznajmił i poruszył znacząco brwiami.

Święta zbliżały się coraz szybciej, dlatego razem z Natalią i Kamą wybrałyśmy się do centrum handlowego po prezenty. Na szczęście wiedziałam co komu kupić wiec w ciągu godziny miałam wszystkie rzeczy. Gorzej były z dziewczynami, obydwie szukały czegoś dla swoich facetów. Natalii pomogłam wybrać zegarek dla Bartka. Ale z Filipem (chłopakiem Kamili) miałam problem. Jeszcze go nie poznałam, a jedyne co o nim wiedziałam, to to, że jest pływakiem. Na całe szczęście Kama poradziła sobie sama i po chwili siedziałyśmy w kawiarni. Rozmawiałyśmy o sylwestrze, i o tym, że musimy jakoś to przygotować, bo wszystko spadło na Natalię i Bartka, po tym jak się okazało, ze Mariusz i Paulina nie będą mogli zrobić.
- Przyjdziesz z Aleksem? - zapytała Nacia.
- Właśnie! Aleks - krzyknęłam. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem.
- Po pierwsze kompletnie zapomniałam o prezencie dla niego, a po drugie zaraz się będę musiała jechać, bo obiecałam, że go odwiozę na lotnisko - zakomunikowałam.
- Widzę, że to na poważnie - zaśmiała się Kamila.
- Spadaj - odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z dziewczynami i poszłam szukać prezentu dla Serba. Na szczęście pomysł przyszedł szybciej niż się spodziewałam. Książka kucharska, to było to. Tylko gorzej było ze znalezieniem jej po angielsku, błądziłam po księgarniach aż w końcu trafiłam na idealną. ' Przepisy dla opornych'. Nie zastanawiając się zbyt długo, kupiłam ją i torebkę świąteczną do niej, po czym wsiadłam do samochodu i od razu ruszyłam w stronę Bełchatowa.
- Spóźniłam się? -zapytałam Aleksa który stał już w przedpokoju gotowy.
- Nie jesteś w sam raz - odpowiedział i musnął mnie ustami w policzek - zbierajmy się.
- Ok -powiedziałam, po czym wzięłam jakaś małą torbę i ruszyłam w stronę samochodu.
Do Łodzi dojechaliśmy dość szybko, ale potem zaczęły się korki. I do Warszawy jechaliśmy prawie dwie godziny. Biegiem udaliśmy się w stronę terminalu. Samolot miał odlatywać za 20 minut.
- Leć już - powiedziałam do Aleksa.
- Trzeba się jeszcze pożegnać - oznajmił i przyciągnął mnie do siebie.
- Czekaj, mam coś dla Ciebie - przypomniałam sobie o prezencie- proszę.
- A co to? -zapytał i zaczął zaglądać do środka.
-Nie ruszaj - powiedziałam i zbiłam go po rękach, otworzysz w wigilię.
'Uwaga uwaga samolot do Belgradu odlatuje za 10 minut'
- Idź już - ponagliłam go.
- Dobrze już idę -oznajmił - dziękuje za to coś w torebce.
- Nie ma za co.
- Jest jest. Lecę, widzimy się 30- stego. - powiedział i pocałował mnie w kącik ust.
Uśmiechnęłam się, po czym odprowadziłam go oczami do wyjścia.

W wigilię razem z rodzicami pojechaliśmy do Winiarskich. Tam już czekali już na nas rodzice Dagmary i jej młodszy brat. Oczywiście jak na wigilię przystało na początku trzeba było podzielić się opłatkiem. Nigdy tego nie lubiłam, nie wiedziałam co mam mówić więc grzecznie słuchałam co dana osoba ma mi do powiedzenia po czym odpowiadałam 'nawzajem'.
' Mała, dużo uśmiechu i miłości ale tej najprawdziwszej, i jak najmniej idiotów na swojej drodze. Wiesz ze na mnie zawsze możesz liczyć' oznajmił Misiek ' W gruncie rzeczy strasznie Cię kocham' powiedział po czym wtuliłam się w jego ramie.
Po ponad godzinnym namawianiu Oliwiera w końcu udaliśmy się żeby zobaczyć prezenty które były pod choinką.
' Ola tam z tyłu jest jeszcze jeden' rzuciła Daga i poruszyła znacząco brwiami.
Rzeczywiście za choinką stała jeszcze czerwona torebka przy której była kartka z moim imieniem. Otworzyłam ją a w środku znajdował się turkusowy szalik, rękawiczki z jednym palcem i czapka w tym samym kolorze z wielkim czarnym pomponem. 'Pewnie Aleks' - pomyślałam. Moja intuicja mnie nie zawiodła, na samym spodzie była kartka. ' Wesołych świąt Olcia! - Aleks'. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
Lubiłam święta, nie tylko ze względu na jedzenie które w wielkich ilościach lądowało w moim żołądku, ale głównie z tego powodu, że było tak spokojnie. Mogliśmy usiąść z rodzicami, Miśkiem, Dagą i Olim i porozmawiać, tego wieczoru nikomu nigdzie się nie śpieszyło. Ale przecież nic co dobre nie może trwać wiecznie. Rano, od razu po śniadaniu rodzice Dagi i jej rodzice się zebrali, a chwilę później do wyjazdu szykowała się mama z tatą, bo mieli jeszcze dzisiaj jechać do rodziny taty która mieszkała niedaleko Bydgoszczy i zostać tam na kilka dni. Jeszcze przy śniadaniu rodzice namawiali mnie, żebym pojechała z nimi, bo nie będę siedziała sama w domu, ale w końcu odezwała się Dagmara i powiedziała, że zostanę u nich. Wtedy odpuścili.
Cały dzień przeleżeliśmy na kanapie oglądając filmy, i nikomu to nie przeszkadzało. W pewnym momencie rozdzwonił się telefon Michała i wyszedł do kuchni go odebrać. Chwilę później wrócił i rzucił hasło 'pakujcie się'.
- Ale że co? - zapytała Dagmara.
- Dzwonił Igła, żebyśmy do nich przyjechali - oznajmił Misiek.
- I Ty się zgodziłeś tak bez rozmowy ze mną? - zapytała ponownie udając obrażoną.
- Przecież wiem, jak często staracie się z Iwoną umówić - powiedział i cmoknął ją w czoło.
- No dobra, masz mnie - zakomunikowała i uśmiechnęła się.
- No raz raz, zbieraj się Ola - rzucił Winiarski.
- Niby gdzie? - zapytałam.
- Krzysiek powiedział, że obowiązkowo mamy Ciebie zabrać, przecież ktoś się musi zająć dziećmi - oznajmił z uśmiechem.

Mamy kolejny. Wyszedł trochę długi, no ale raz nie zawsze.
Proszę, zostawcie kropkę, gwiazdkę czy cokolwiek w komentarzu, żebym wiedziała czy chociaż jedna osoba to czyta. :)

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XV

'Warto jest poświęcić sześć nocy płaczu na jeden wieczór zażegnany śmiechem.' 


Obudziłam się, i poczułam dużą rękę na moim biodrze. 'Pewnie Matt' - pomyślałam i uśmiechnęłam się. Odwróciłam się w jego stronę. Nie, jednak to był Aleks. Szybko zdjęłam jego dłoń i usiadłam na krawędzi łóżka chowając twarz w dłoniach. Znowu moje myśli cofnęły się do tego to było. Nie chciałam doprowadzać się do płaczu i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam okazało się, że nie mam żadnej bluzki na zmianę. Mając nadzieje, że wszyscy jeszcze  śpią wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i skierowałam się w stronę pokoju Aleksa gdzie stała moja torba. Dokładnie przeszukiwałam ją, łudzą się, że może jednak znajdę tam swoją bluzkę.
- Trzymaj - usłyszałam Atanasijevicza który trzymał w ręku swoją koszulkę i bluzę.
- Em.. dziękuje - powiedziałam zawstydzona.
Z ubraniem od blondyna poszłam do łazienki i ubrałam się, po czym wróciłam do pokoju Aleksa.
- Chyba będę się zbierać - oznajmiłam.
- Jak chcesz wrócić? - zapytał - poczekaj jeszcze trochę to Cię odwiozę.
- Nie dzięki, wrócę jakimś busem, serio - zakomunikowałam.
- To daj mi chwilę, to pójdę Cię odprowadzić - powiedział, i po chwili zniknął mi ze swoimi ubraniami w ręku.
Ale nie zaczekałam, zgarnęłam swoje rzeczy. Włożyłam słuchawki w uszy i wyszłam z mieszkania w stronę przystanku.

Przez następne tygodnie wydawało mi się, że żyję za karę. Nienawidziłam poranków, które kazały mi stawiać czoło moim myślą. Matt próbował kilka razy ze mną rozmawiać, ale bez skutku. Zablokowałam wszystkie możliwe drogi kontaktu, nie chciałam słuchać tego co mówi.
Aleks pisał do mnie kilka razy, ale zbywałam go krótkim odpowiedziami, aż w końcu przestał pisać.
Zaczął się rok akademicki. Z nikim się nie spotykałam, nie chciałam. Cały czas myślałam o tym co się działo na Korsyce. To nie chciało wyjść z mojej głowy. Kilka razy pojawiłam się na meczu Skry, ale nie pokazywałam się chłopakom, nie miałam ochoty na rozmowy i żarty.
Pod koniec listopada stwierdziłam, że czas z tym skończyć. Nie chciałam już dłużej siedzieć w domu sama, rodzice i Misiek zaczęli się o mnie martwić i stwierdziłam, że to też na mnie nie działa najlepiej. W końcu zadzwoniłam do Aleksa. Zrobiło mi się głupio, że go tak zbywałam. Zaproponowałam mu spotkanie, (sama nie wiem dlaczego akurat jemu, ale tak chciała moja podświadomość). Okazało się, że on od dawna o tym myślał, ale nie chciał  się narzucać. Naszą rozmowę przerwały jakieś męskie głosy, jak się domyśliłam był jeszcze w klubie. Rzucił szybko, że musi kończyć i obiecał, że odezwie się później.
Jego później oznaczało tydzień. Obudził mnie swoim telefonem w sobotę rano. Od samego początku rozmowy mnie przepraszał, że się nie odzywał i nie dał mi dojść do słowa. Swój wywód zakończył propozycją spotkania dzisiaj. Ale oczywiście z góry nie przyjmował odmowy. Nie miałam wyjścia - zgodziłam się.
Po telefonie Serba już nie mogłam zasnąć wiec zeszłam do kuchni i dołączyłam do porannego rytuału picia kawy z rodzicami. Po chwili tata wyciągnął list i małe pudełko.
- Ten list jest od lekarza, a prezent od nas - powiedziała mama.
- Z jakiej okazji? - zapytałam, kiedy otworzyłam pudełko z srebrną bransoletką w środku.
- 6 grudnia, mikołajki - przypomniał mi tata.
No tak mikołajki, kompletnie zapomniałam i nic nie kupiłam rodzicom. Ale oni nie czuli się z tego powodu urażeni. Ponaglali mnie żebym odczytała list. Był on od rosyjskich lekarzy. Poinformowali mnie, że jeżeli wyrażam zgodę to mogą rozpocząć moje leczenie we wrześniu. To była najlepsza wiadomość od kilku miesięcy. Z uśmiechem na twarzy wyjaśniłam rodzicom o co chodzi, po czym uściskałam ich i pobiegłam do pokoju, żeby zadzwonić do trenera. Oczywiście ucieszył się, ale tak nie do końca. Jak się okazało chwilę później wiedział o wszystkim. Bardzo ingerował w to, żeby moje leczenie zaczęło się jak najszybciej i udało mu się tego dopiąć. Kiedy kończyliśmy rozmowę, powiedział, że ma nadzieję, że do przyszłego lipca wszystko będzie dobrze, bo zaczyna się zgrupowanie do mistrzostw świata na którym chce mnie widzieć.
Wieczorem zaczęłam się szykować do spotkania. Nie miałam pojęcia jak powinnam się ubrać.Czy elegancko, czy może jednak jakoś swobodnie. Stanęło na czerwonej marynarce, białej bluzce czarnych spodniach i czerwonych botkach.
Przez moja głupotę nie wstawiłam samochodu do garażu i musiałam skrobać szyby z lodu i spóźniłam się. Aleks już był, siedział przy stoliku i zerkał na zegarek.
- Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki - skłamałam i przywitałam się z nim.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział, z tym swoim filmowym uśmiechem na ustach - widzę, że dzisiaj w tym stroju robisz za Mikołaja.
- Rzeczywiście - powiedziałam, i zaśmiałam się.
- Właśnie, żebym nie zapomniał, mam coś dla ciebie. Chłopaki w klubie powiedzieli mi o dzisiejszym święcie, i pomyślałem, że będzie miło. - oznajmił i wyciągnął torebkę. Po raz drugi dzisiaj zostałam zaskoczona prezentem, i znowu nic nie miałam w zamian.
- Dziękuje, ale jest mi strasznie głupio, bo nie mam nic dla ciebie- powiedziałam.
- Nie szkodzi, otwórz - a w jego oczach widziałam zniecierpliwienie.
Z torebki wyciągnęłam klubową koszulkę Aleksa. Oznajmił mi, że widział mnie ostatnio na meczu i nie miałam takiej koszulki, więc stwierdził, że powinnam mieć, a że nie wiedział z czyim nazwiskiem to wziął, ze swoim. To wszystko wyjaśniało.
Wieczór mijał nam strasznie szybko przy rozmowie i śmianiu się. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy na spacer który Aleks zakończył stwierdzeniem, że musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
I tak było. Widywaliśmy się przynajmniej dwa razy w tygodniu, a czasami nawet codziennie. Pod różnymi pretekstami, a to, że Misiek miał coś dla mnie i Atanasijevicz po to przyjechał, a to Aleks zapomniał czegoś ode mnie zabrać. Na prawdę czułam się dobrze w jego towarzystwie. Do niedawna nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że mogłabym z nim przynajmniej rozmawiać, a teraz z dnia na dzień stawał się dla mnie coraz ważniejszą osobą.
Dwa tygodnie po mikołajkach poszłam na mecz Skry, grali właśnie z Resovią. Zgodnie z obietnicą którą złożyłam Atanasijeviczowi przyszłam w jego bluzce, i dopingowałam chłopaków z całej siły. Mecz był zacięty, ale czego można było się spodziewać po spotkaniu dwóch takich zespołów. Ostatecznie bitwa zakończyła się wynikiem 3:2 dla Skry. Kiedy spotkanie się zakończyło, a chłopaki skończyli rozdawać autografy, podeszłam do ochroniarza który mniej dobrze znał i weszłam na płytę boiska i podeszłam do siatkarzy którzy stali wraz ze swoimi partnerkami, a co poniektórzy z dziećmi i ustalali u kogo dzisiaj imprezują. W końcu to był ich ostatni mecz w tym roku i jego wygraną musieli jakoś dobrze ukoronować. Stanęło na domu Winiarskich.
- Już się bałem, że znowu mi uciekłaś - oznajmił Aleks kiedy mnie zobaczył.
- Jak widzisz tym razem nie. Gratuluje MVP - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Ooo, czyżbym o czymś nie wiedział? - zapytał Zatorski i objął mnie ramieniem.
- Ale, że niby co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jakieś całusy, no i jeszcze ta bluzka - wskazał palcem na nazwisko widniejące na moich plecach.
- Przypadek - zakomunikowałam.
- Nie sądze - powiedział i puścił mi oczko - mam nadzieje, że jedziesz do swojego brata i widzimy się.
- Chyba nie za bardzo, planowałam jechać do domu i sobie poleżeć. - oznajmiłam.
- Ciocia jedziesz do nas i bez gadania - powiedział młody Winarski który podsłuchał naszą rozmowę.
- No właśnie - poparł go Aleks i zaśmiał się.
- Teraz już chyba nie mam innej opcji.
- To o widzimy się o 20 u Miśka - rzucił Paweł i skierował się w stronę szatni.
- No własnie widzimy się o 20 u Winiarskich - powiedziałam w stronę Loczka.
- Co będziesz robiła przez trzy godziny? - zapytał - poczekaj przed halą to pojedziemy do mnie.
I tak też zrobiłam. Grzecznie czekałam na niego przed halą, a kiedy wyłonił się w swojej wielkiej czapce z pomponem zapakowaliśmy jego wielką torbę do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Po około 5 minutach byliśmy w jego i Cupkowicza mieszkaniu. Aleks zrobił herbatę, a następnie poszliśmy do jego pokoju i próbował mnie uczyć Serbskiego. 'Co u Ciebie?'. To podobnież było pierwsze pytanie które miałam powtórzyć.
- Komu się kto podoba? - zapytał Cupko kiedy usłyszał słowa w jego ojczystym języku.
- Chyba ' Co u ciebie? ' - odpowiedziałam.
- Własnie nie, to oznacza 'podobasz mi się' - zakomunikował Serb, a moje oczy momentalnie znalazły się na Aleksie.
- Oszust - powiedziałam i uderzyłam go poduszką. W odpowiedzi dostałam drugą poduszka w rękę w której trzymałam herbatę. Chwilę później cały płyn znajdował się na moich spodniach i koszulce Aleksa. Na szczęście nie była ona gorąca. Serb strasznie mnie przepraszał, po czym powiedział, że położy spodnie i bluzkę na grzejniku żeby szybciej wyschły. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Cupko otworzył. Po chwili w pokoju Atanasijewicza pojawił się Zatorski.
- Ja od samego początku wiedziałem, że was coś będzie łączyło - oznajmił kiedy zobaczył mnie bez spodni leżącą na łózku a obok mnie Aleksa bez bluzki.
Po około godzinie zebraliśmy się z Aleksem do auta, ponieważ Paweł z Cupkiem czekali na swoje dziewczyny i dojadą później.
Droga mijała nam w ciszy, to dość niespotykane wydarzenie. W pewnym momencie, kiedy przez dłuższy czas trzymałam rękę na skrzyni biegów, poczułam dużą dłoń która nakryła moją. Zerknęłam w stronę Aleksa i uśmiechnęłam się do niego, i poczułam jak się rumienię. Potem razem ze mną zmieniał biegi. A droga dalej przebiegała w ciszy, jedynie muzyka rozchodziła się po całym samochodzie. Nie przeszkadzało mi to, to był własnie taki moment kiedy dobrze mi było w ciszy.
Kiedy weszliśmy do domu Winiarskich od razu poczułam zapach pieczeni. Pewnie Dagmara robi swoje popisowe danie. Okazało się, że mają jeszcze sporo do przygotowania, dlatego podzieliliśmy się obowiązkami i wszystko poszło zdecydowanie szybciej. Daga poszła się przebrać, Aleks grał z Olim na xboxie, a ja zostałam w kuchni z Miśkiem.
- Dobrze, że zgodziłaś się przyjść, martwiliśmy się o Ciebie - oznajmił mój brat - boje się, że będzie tak jak po śmierci Kamila.
- Nie będzie, obiecuje. Nie pozwolę, żeby ktoś taki jak Matt zaburzył moje życie. - obiecałam mimo to, że czułam zupełnie coś innego.
- Mam nadzieję. Sam myślałem, że to wszystko ułoży się inaczej. - powiedział.
- Ja też - odpowiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Ej, będzie dobrze. Jasne? -  zapytał retorycznie przytulił mnie.
- Jasne.
Impreza trwała w najlepsze. Większość czasu spędzałam z Aleksem, tak na prawdę to byliśmy nierozłączni tego wieczoru. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że zapomniałam o wszystkim, tańczyłam się i śmiałam się jak wszyscy. Ale kiedy z głośników poleciało 'Impossible' - Jamesa Arthura odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w stronę innego pokoju.
- A Ty gdzie? - zatrzymał mnie Aleks.
- Idę zobaczyć czy Oliwier na pewno śpi - skłamałam.
- Nie uda Ci się mnie oszukać - oznajmił - czyżby złe wspomnienia z piosenką? Trzeba to jak najszybciej zmienić. Chodźmy zatańczyć.
- Chyba nie mam ochoty - powiedziałam.
- Ola, ustaliliśmy już to kiedyś pieprzyć wszystko co się stało i ludzi którzy zrobili nam krzywdę. - przypomniał mi i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Racja - odpowiedziałam.
Po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki. Jego wielkie ręce oplotły moje ciało. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, brakowało mi ostatnio poczucia bezpieczeństwa, a teraz on jednym ruchem sprawił, że moja potrzeba została spełniona.
- Ola dobrze mi tak z Tobą - powiedział w pewnym momencie Serb - chciałbym, żebyś spędziła sylwestra ze mną.
Po cichu mruknęłam na zgodę i oparłam głowę na jego torsie a on pocałował mnie w czoło i dalej kołysaliśmy się w rytm muzyki


Tak więc mamy już 15 rodział, chyba nie wszystko poszło tak jak chciałam, ale pozostawiam wam to do oceny ;) 

niedziela, 20 października 2013

Rozdział XIV

‘Jesteśmy kapryśnymi, głupimi istotami o marnej pamięci i wielkim talencie do samozniszczenia’ – Suzanne Collins


Po chwili usłyszeliśmy zamieszanie na sali. Jak się okazało dziewczyny już przyszły. Kiedy wyszłam na sale usłyszałam krzyk z którego można było wywnioskować, ze krzyczały 'Ola', a już po chwili przechodziłam z rąk do rąk, od pierwszej dziewczyny do piętnastej. Kiedy już skończyły przyszedł czas żeby im o wszystkim powiedzieć, bo w końcu taki był powód mojego przyjścia tutaj.
- Słuchajcie - zaczęłam - sprawy się trochę pokomplikowały. Nie będę mogła wrócić do reprezentacji. Nie będę mogła wrócić do siatkówki.
- Ale jak to? - zapytały chóralnie.
Musiałam opowiadać im wszystko od samego początku. Mimo to, że mówiłam to po raz kolejny wcale nie było dla mnie łatwe. Kiedy skończyłam i zobaczyłam łzy w oczach dziewczyn wtrącił się trener który obiecał, że będzie walczył o to, żebym jeszcze wróciła i mnie przytulił, po czym szybko pobiegł to swojego pokoju i wrócił ze swoim medalem z mistrzostw w rękach.
- Ola, posłuchaj. Jesteś częścią drużyny i tobie też się należy ten medal. - oznajmił i wyciągnął go w moją stronę.
- Ale ja go nie wezmę, nie mogę. Przecież mnie tam z wami nie było, po prostu nie zapracowałam na niego.
- Jak to Cię tam nie było? - zapytała jedna z dziewczyn - ja tam czułam cały czas twoją obecność. Byłaś takim naszym dobrym duszkiem.
- Dokładnie - poparł ją Pan Tomasz - weź go, odmowy nie przyjmuję.
Tak więc nie było innej opcji, wzięłam go, i po około 20 minutach wychodziłam z dziewczynami z sali. Stałyśmy jeszcze trochę na parkingu, po czym Weronika zaproponowała wieczorem spotkanie u niej, bo w końcu teraz mogą odpocząć, porozmawiać i napić się wina.
Wiedziałam, że powinnam pojechać jeszcze do klubu i powiedzieć im o tym wszystkim, ale dzisiaj już nie miałam na to siły, a oni pewnie już i tak wszystko wiedzieli. Idealny przepływ informacji między sztabem a trenerem. Tak więc dzisiaj odpuściłam i skierowałam się w stronę domu.
Pod bramą czekała na mnie Dagmara. Okazało się, że nie ma nikogo w domu i nie mogła się dostać wiec sobie grzecznie czekała. Miała dla mnie zdjęcia na pendrivie z wyjazdu i jedno wielkości a4 oprawione w antyramę. To było zdjęcie moje i Matta na wieży Eiffla. Stwierdziła, że jest zakochana w tym zdjęciu, i że musiała je wywołać. Kiedy je zobaczyłam, miałam ochotę upuścić je na ziemię, ale ze sztucznym uśmiechem na ustach podziękowałam. Chciałam zaprosić Dagę do domu, ale oznajmiła, że musi jechać jeszcze coś załatwić i pojechała. A ja z 'prezentem' poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam je na łóżko, po czym poszłam wziąć prysznic. Ciepłe strumienie prysznica spływały po moim ciele. Ja siedziałam w rogu i płakałam, a paznokcie wbijałam w uda. Minuty mijały powoli, a łzy nie przestawały lecieć. W pewnym rozległo się pukanie do drzwi.
- Ola jesteś tam? - to była mama - bo ktoś cały czas do Ciebie dzwoni.
- Już wychodzę - odpowiedziałam wycierając dłonią zapłakane oczy.
Jak się okazało dzwonił Cupko informując, że jutro ma być impreza niespodzianka dla Aleksa i, że dobrze by było gdybym wcześniej przyjechała, bo Elena (jego dziewczyna) będzie dopiero wieczorem, a jego zdolności kulinarne pozostawiają wiele do życzenia. Powiedziałam mu, że słabo się czuje i, że nie mam prezentu więc niestety ale mu nie pomogę. Zagroził mi, że jeżeli do 13 nie będę u nich w mieszkaniu, to sam po mnie przyjedzie. Ale jakoś tym się nie przejęłam i po kilku minutowym przekomarzaniu się z Konstantinem rozłączyłam się.
Wieczorem pojechałam do Weroniki, dziewczyny już były. Miałyśmy w końcu czas żeby o wszystkim porozmawiać. Opowiadały mi o tym, jak było na mistrzostwach.
- Nawet nie wiesz jak było nam ciężko - powiedziała Karolina kiedy zostałyśmy same.
- Domyślam się - odpowiedziałam.
- Ale nie chodzi mi o kwestie fizyczną - oznajmiła
- To o co? - zapytałam.
- Cholernie źle nam było bez ciebie, bo to ty jednoczyłaś drużynę i nie pozwalałaś nam się kłócić. A w Niemczech myślałam, że się pozabijamy. Uwierz mi, miałam ochotę wyjechać. Dopiero kiedy wszystkie z tobą porozmawiałyśmy to się uspokoiło. Na prawdę byłaś naszym dobrym duchem. Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale więcej się nie kłóciłyśmy, i było tak jakbyś była z nami. Po prostu było normalnie. Dlatego nie wyobrażam sobie, że może ciebie zabraknąć w drużynie - zakomunikowała i przytuliła mnie.
- Dacie rade, a ja się nie poddam.
- Słyszałyśmy to - oznajmiła Ewelina wychylając się razem z dziewczynami z za rogu.
- Taki więc może toast? -zapytała Patrycja - tylko za co?
- Za Ole - krzyknęły chóralnie i wzniosły kieliszki do góry, a ja tylko się zaśmiałam.
Obudziłam się w swoim łóżku, nie mam pojęcia jak się w nim znalazłam, w sumie mało pamiętałam z tego wieczoru. Zerknęłam na telefon który mówił ze jest już po 12, do tego miałam kilkanaście nieodebranych połączeń. 'Pewnie Konstantin' - pomyślałam. Mój instynkt mnie nie mylił. Odzwoniłam do niego.
- Już jesteś gotowa? - usłyszałam po chwili.
- Przepraszam, ale ja nie przyjadę. Czysto teoretycznie nie jestem w stanie. - oznajmiłam.
- Wiem, Bartek dzwonił do twojej mamy obiecała, że Cię przywiezie - poinformował mnie.
- Ale ja nigdzie nie jadę, nie mam ochoty, na prawdę Cupko. Zrozum mnie, ostanio jakoś mój humor jest mało imprezowy.
- Tak wiem słyszałem - powiedział - ups..
- No tak powiedz coś Kurkowi to wszyscy będą wiedzieć.
- Oj Ola, to jakoś samo tak wyszło.
- Tak tak jasne.
- Dobra ale wracając do tematu myślę, że impreza Ci się przyda. Zapomnisz chociaż na chwilę. Zaufaj mi, proszę. Sam tego nie ogarnę.
- Konstantin, zrozum też mnie.
- Nie no nie możesz mi tego zrobić. Poczekaj moment - oznajmił - własnie Nikola napisał mi, że jest przejazdem w Łodzi tak więc wysłałem mu twój adres, myślę, że za pół godziny u Ciebie będzie. - poinformował - tak więc ogarnij się i do zobaczenia w Bełchatowie.
Rozłączył się. Cudownie. Zostałam zmuszona telefonicznie. Nie ma nic lepszego. Musiałam się zebrać. Poszłam wziąć prysznic, po czym zapakowałam ubranie na zmianę do torby i zeszłam na dół. Tam była mama. Poinformowałam ją o całym porannym zajściu i o tym, że jadę do Bełchatowa, a ona poprosiła mnie, żebym nie zabalowała jak wczoraj, bo tata miał problem, żeby mnie przywieść i wpakować do łóżka. To wyjaśniło mój wczorajszy powrót do domu. Chwile później usłyszałam domofon, zgarnęłam z barku jedną z butelek z alkoholem założyłam buty i wyszłam z domu. Nikola przywitał mnie wraz ze swoją córeczką. Droga minęła nam dość szybko i kiedy już prawie dojeżdżaliśmy pod blok zadzwonił Cupko, informując mnie, żebym nie wchodziła i poczekała. Zostałam wysadzona pod blokiem i grzecznie czekałam jak kazał mi Konstantin. Po pięciu minutach z klatki schodowej wyłonił się z kluczykami od samochodu w ręku i nieodłącznym uśmiechem na twarzy.
- Widzisz, cała i szczęśliwa dojechałaś - powiedział witając się ze mną.
- No jak widać, możemy już wejść i zabrać się za jakieś szykowanie? - zapytałam.
- Moglibyśmy gdyby coś było w lodówce - oznajmił.
- To wszystko wyjaśnia. Tak więc zakupy?
Na to pytanie Cupko odpowiedział mi tylko sinieniem głowy i już po chwili znajdowałam się w jego samochodzie. Szybko kupiliśmy jedzenie,odpowiednie picie i wróciliśmy do mieszkania. Konstantin poinformował mnie, że Aleks jest umówiony z Nikolą i razem maja być tutaj około 18, więc zostało nam około 3 godzin na przygotowanie wszystkiego.
Zdążyliśmy się wyrobić ze wszystkim, wiec miałam czas, żeby sama się ogarnąć. Założyłam czerwoną sukienkę na grube ramiączka i wysokie czarne buty, rozpuściłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam gwizd za mną.
- No co? - zapytałam Cupkowicza.
- Nic nic, dawno Cię nie widziałem w takim stroju. Ładnie wyglądasz - oznajmił i puścił mi oczko po czym minął mnie i wszedł do łazienki.
Około 17 zaczęli zjeżdżać się goście. Było ich zdecydowanie więcej niż się spodziewałam, ale to chyba norma. Chwilę po 18 usłyszeliśmy dźwięk przekręcającego się kluczyka w zamku, szybko schowaliśmy się i z gasiliśmy światło, a kiedy Aleks z Nikolą weszli do pokoju wyskoczyliśmy i zaczęliśmy śpiewać 'Sto lat'. Jego mina była niedopisania nie miał pojęcia co powiedzieć więc tylko się uśmiechnął i podziękował. Potem wszyscy podeszli i zaczęli po kolei składać mu życzenia. W końcu podeszłam z Bartkiem, Natalią i Pawłem i wręczyliśmy mu prezent od nas. Kiedy był wyraźnie zaskoczony moją obecnością, ale podszedł i nieznacznie cmoknął mnie w policzek.
Impreza trwała w najlepsze, alkohol się lał, jedzenie znikało coraz szybciej ze stołu, a ludzie tańczyli, a przy tym bawili się świetnie. Ja też starałam się jak mogłam, lecz kiedy tempo zwolniło i z głośników poleciał Passenger 'Let her go' wyszłam z pokoju do kuchni pod pretekstem naszykowania czegoś do jedzenia.
- Widzę, że Tobie też nie pasują takie klimaty - oznajmił Aleks kiedy zobaczył mnie siedzącą na parapecie.
- Czyli Ty też wiesz o wszystkim, szybko się rozeszło. - powiedziałam - ale chyba nie jestem sama.
- Niestety, chłopaki mimo wszystko to straszne plotkary i takie informacje szybko docierają do wszystkich - zakomunikował, a w jego oczach było widać smutek. - Ale przyszedłem tutaj, bo chciałem pogadać.
- Jesteś pewny, że ze mną? - zapytałam.
- Tak, z Tobą, Po pierwsze chciałem podziękować, bo słyszałem, że bardzo pomogłaś w przygotowaniach.
- Wcale..
- Błagam nie przerywaj. Tak na prawdę, to chciałem się pogodzić, kiedy byłem z Sarą, jakoś nie mogliśmy się dogadać, a teraz jest mi strasznie źle z tego powodu, bo ty się zaangażowałaś w dzisiejszą imprezę, mimo to, że nie musiałaś. Tak więc przepraszam, za wszystkie głupie teksty. I za wszystkie idiotyczne zachowania z mojej strony, a podsumowując to wszystko, to pewnie było ich sporo. Tak więc przepraszam jeszcze raz. Zgoda? - zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
- Zastanawiałam się, czy ten moment kiedy mnie przeprosisz nadejdzie i nadszedł. Ale tak zgoda - oznajmiłam i uścisnęłam jego dłoń.
- Ok. Może z tej okazji się napijemy? - zaproponował.
- Nie wiem czy masz ochotę.
- Oj nie dramatyzuj. Pieprzyć tą całą miłość i związki.
- Racja - odpowiedziałam i przechyliłam kieliszek który podał mi blondyn.
Resztę wieczoru bawiłam się z Aleksem. Nie wiem czym było spowodowane to, że na prawdę dobrze czułam się w jego towarzystwie, pewnie ilość wypitego alkoholu. Blondyn był strasznie rozkoszny, co mnie bawiło, lecz kiedy stał się zbyt rozkoszny postanowiłam zaprowadzić go do łóżka. Na całe szczęście nie stawiał oporów. Grzecznie się położył i pozwolił sobie zdjąć buty, po czym odwrócił się na drugi bok i zasnął. Kiedy wróciłam do pokoju, ludzi robiło się coraz mniej. Zostali głównie Ci, który mieli spać. Co nieco ogarnęliśmy, po czym poszłam pod prysznic i zajęłam wolne miejsce na podłodze obok łóżka solenizanta.
- Ola... Ola - usłyszałam przy moim uchu dość niewyraźny głos. To był Aleks.- Chodź, zrobiłem ci trochę miejsca, nie będziesz spała na podłodze.
- Mhm - mruknęłam, i jednym ruchem wtoczyłam się na łóżko i zasnęłam.



Kolejny rozdział napisany, może nie do końca tak jak chciałam, ale powstał. Mam nadzieję, że się spodoba. Słuchajcie, z powodu, że nie dodaje regularnie rozdziałów, a może niektórzy chcą być na bieżąco, to zostawcie mi w komentarzu numer gadu gadu. Kiedy pojawi się coś nowego, to was poinformuje :) 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział XIII

'Nie ma większej nienawiści, niż zrodzona z bliskości' - Wiesław Myśliwski

Momentalnie moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, a chwilę później zaszkliły się.
- Gratuluje - odpowiedziałam powstrzymując płacz i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Ale Ola, poczekaj - wołał za mną - pozwól mi wytłumaczyć.
Ale te słowa już do mnie nie docierały. Szybkim krokiem przechodziłam przez lotnisko, a później przez parking, aż w końcu dotarłam do samochodu. Ręce mi się trzęsły i nie mogłam znaleźć kluczyków, kiedy wsiadłam dałam upust swoim emocją i rozpłakałam się. W mojej głowie echem odbijało się zdanie 'mam dziewczynę w Rosji'. Nie mogłam się opanować. To wszystko za dobrze się układało, szczęście nie trwa wiecznie na pewno nie w moim wypadku. Po dłuższym upływie czasu odpaliłam samochód. Droga poprowadziła mnie do mieszkania Natalii i Bartka w Bełchatowie. Drzwi otworzyła mi moja przyjaciółka, była sama. Od razu zobaczyła, że coś jest nie tak, a ja nie mogłam się powstrzymywać. Opowiedziałam jej o wszystkim. Dopiero kiedy do mieszkania wszedł Bartek i pokiwał tylko głową na mój widok skojarzyłam fakty. On o wszystkim wiedział, to o to wtedy pokłócili się z Mattem. Byłam wściekła na niego, że nic mi nie powiedział.
- Jak mogłeś - krzyczałam i okładałam go pięściami po rękach którymi się bronił.
- Spokojnie - mówił cicho - spokojnie.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? -zapytałam nie przerywając czynności.
- Uspokój się - krzyknął i złapał mnie za ręce, po czym gestem poprosił, Natalie, żeby zostawiła nas samych.
- Ale cholera Bartek - odpowiedziałam i spuściłam głowę w dół. Wtedy on otoczył mnie swoimi ramionami i tak zostałam aż do momentu kiedy się uspokojiłam.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - zaczął- Tak, wiedziałem o wszystkim, nie mam zamiaru kłamać. Ale wiesz dlaczego Ci tego nie powiedziałem? Widziałem jaka jesteś z nim szczęśliwa, już dawno taka nie byłaś. Nie chciałem tego przerywać, miałem nadzieje, że sprawa się jakoś rozwiąże, że Anderson zrobi coś innego. Nie wiem w tym momencie co tak na prawdę myślałem. Przepraszam..
- To ja przepraszam - odpowiedziałam i usiadłam na sofie.
- Wiesz, że traktuje Cię jak siostrę i chce dla ciebie wszystkiego najlepszego - odparł i kciukiem wytarł kolejną łze spływającą po moim policzku - ułoży się Mała, zobaczysz.
- Jakoś pewnie tak.
Obudziłam się, i zobaczyłam Bartka krzątającego się po kuchni. Zapytał mnie czy chcę herbaty, a ja tylko kiwnęłam głową i schowałam głowę pod koc którym byłam przykryta. Po chwilę obok mnie usiadł Kurek z herbatą w ręku dla mnie.
- Gdzie Natalia? - zapytałam biorąc od niego herbatę.
- Pojechała do Łodzi załatwić jakieś sprawy wraca jutro - zakomunikował.
- Przecież mogła pojechać ze mną - oznajmiłam - i tak się zaraz zbieram.
- No chyba nie - odparł - nie puszczę cię w takim stanie, zostaniesz na noc, wrócisz rano.
- Ale..
- Czy Ty zawsze musisz mieć jakieś ale? Posiedzimy, obejrzymy jakiś film, porzucamy się popcornem. Dawno nie mieliśmy czasu żeby tak sobie poprostu pobyć.
- Może i racja.
Tak więc zaczeliśmy oglądać horror, był wyjątkowo beznadziejny. No ale czego mogłam się spodziewać po Bartku. Jedyny moment kiedy się przestraszyłam to gdy zadzwonił dzwonek do mieszkania, a chwilę później pojawił się uradowany Cupko. Już na wejściu oznajmił, że Aleks rozstał się z dziewczyną, a raczej ona z nim. Podobnież Atanasijevic strasznie to przeżywa, a Konstantin się z tego cieszy. Dziewczynę Aleksa trudno było lubić, a jeszcze ostatnio bardzo zaszła Cupkovicowi za skórę. Był tak zaaferowany tym rozstaniem,że prawie zapomniał, że Aleks ma za kilka dni urodziny i zdałoby się coś zrobić. Bartek oczywiście zgodził się, ale ja nie byłam do końca do tego przekonana. Po pierwsze nie miałam pomysłu na prezent dla Serba, po drugie nie przepadaliśmy za sobą, a po trzecie i najważniejsze nie miałam najzwyczajniej w świecie ochoty. Oczywiście próbowałam się wykręcać na wszystkie sposoby nie wspominając sytuacji z Mattem, ale w końcu odpuściłam, bo i tak wiedziałam, że z Cupkiem nie wygram. W czasie kiedy Bartek odprowadzał Serba do drzwi ja poszłam się wykąpać, potem szybko wskoczyłam na sofę i przykryłam się kocem.
- Ale chyba ty tutaj nie zamierzasz spać? - zapytał Kurek jednocześnie wycierając włosy ręcznikiem.
- No a niby gdzie mam spać? - odpowiedziałam na pytanie pytaniem.
- Podpowiem Ci - zaczął - jak pójdziesz korytarzem do końca to tam się znajduje taki magiczny pokój. Nazywa się sypialnia.
- No co Ty nie powiesz, ale ja nie mam zamiaru z Tobą spać - oznajmiłam.
- Hm, trudno nie masz wyboru - zakomunikował i jednym ruchem zarzucił mnie sobie na ramię.
Nie kłóciłam się, bo to nie miało większego sensu. Odsunęłam się od niego jak najbardziej, ale kiedy Bartek usłyszał, że pociągam nosem, przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem. W tym momencie cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela jak on.
- No tak czego mogłam się spodziewać zostawiając was samych - usłyszałam rano rozbawiony głos mojej przyjaciółki.
- Nie mogłem się powstrzymać - zażartował Kurek i cmoknął Natalie w czoło.
- Szczerze? Nie wiem czy to dobrze, czy źle ale nie jestem ani trochę zazdrosna – oznajmiła z pełnym przekonaniem. I dobrze. Nie miała o co. Znaliśmy się z Bartkiem od dziecka. Razem chodziliśmy do podstawówki, potem razem do gimnazjum, aż w liceum nasze drogi się rozeszły. W między czasie byliśmy razem, ale nie długo. Zgodnie stwierdziliśmy, że przyjaźń zdecydowanie bardziej nam pasuje, i tak zostało aż do dzisiaj.
Chwilę później Natalia zebrała się robić śniadanie, Bartek poszedł się ubrać. A ja? Leżałam na łóżku, i ręką jeździłam po miejscu obok mnie. Jeszcze dwa dni temu o tej godzinie, obok mnie był Matt i byłam tak cholernie szczęśliwa. A teraz?  Leże i kolejny raz w ciągu 24 godzin wycieram łzy znajdujące się na moim policzku. Koniec, czas się ogarnąć. Ubrałam się, i już po chwili stałam przy drzwiach wyjściowych zakładając buty.
- A Ty gdzie? - zapytał Bartek opierając się o drzwi.
- Wracam do Łodzi - zakomunikowałam - muszę załatwić kilka spraw.
- Sprawy nie uciekną, a śniadanie powinnaś jeść.
- Nie, jadę. Muszę się spotkać z trenerem i z dziewczynami, muszę im powiedzieć - oznajmiłam i opuściłam głowę.
- Będzie, dobrze. Musisz być dzielna. Poczekaj chwilę, to pojadę z Tobą.
- Dam sobie radę, okej? Jestem dużą dziewczynką,
- Dobrze, jakby coś było nie tak wiesz gdzie nas szukać.
Droga do minęła mi wyjątkowo szybko. Zaparkowałam auto w garażu i weszłam do domu. Tam niestety była mama. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, liczyłam, że szybko prześlizgnę się do swojego pokoju i tam się 'zabunkruje'. Jednak to nie było takie proste.
- Już się bałam, że poleciałaś z Mattem do Rosji - zażartowała moja rodzicielka kiedy mnie zobaczyła.
- Nigdzie się nie wybieram - oznajmiłam sucho.
- Ola coś nie tak? - zapytała - nie wyglądasz najlepiej.
- I nie czuje się najlepiej - powiedziałam - ale nie chce o tym rozmawiać.
- Dobrze, rozumiem. Wiesz gdzie mnie szukać.
Leżałam na łóżku już od kilku dobrych godzin i wsłuchiwałam się w słowa jednej z piosenek.
'You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did'
Ten tekst tak bardzo do mnie trafiał. Jakby był napisany dokładnie o mnie. Poczułam, że zbliża się kolejna chwila słabości, i że łzy zaczynają mi znowu napływać do oczu, więc szybko wstałam wyłączyłam muzykę i usiadłam na łóżku. 'Olka ogarnij się' powtarzałam sobie cały czas.
Po południu znalazłam się na sali gdzie przez ostatnie dwa lata przygotowywałyśmy się wraz z dziewczynami do Mistrzostw Europy na które w ostateczności nie pojechałam z wiadomych powodów. Drzwi od pokoju trenera były otwarte. Już na mnie czekał, z daleka rozpoznałam sylwetkę pana Tomka.
- Dobrze Cię widzieć - oznajmił kiedy usiadłam na krześle. - brakowało nam Cię strasznie.
- Czas się przyzwyczaić - powiedziałam.
- Wiem o wszystkim, nasz reprezentacyjny lekarz był cały czas w kontakcie z twoim lekarzem. Ale bardziej mnie interesuje to, co Ty chcesz teraz zrobić?
- A co mogę zrobić? Nic. Czas nauczyć się żyć normalnie bez siatkówki.
- Nie, ja Ci na to nie pozwolę. Rozumiesz?! Pamiętasz, kilka razy pytałyście mnie dlaczego zakończyłem swoją karierę zawodniczą? Lekarz powiedział mi to samo co Tobie. Rozumiem co czujesz w 100%, ale nie pozwolę Ci się poddać. Jesteś zbyt ważna dla drużyny. Informację, o twoim stanie zdrowia dostałem podczas Mistrzostw Europy i rozmawiałem z różnymi ludźmi i lekarzami. Okazało się, że jednak twoje schorzenie jest do wyleczenia. 
- Ale jak to? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Podobnież jest jakaś kuracja w szpitalu  która trwa 2 do 3 miesięcy. W przypadku, że już kiedyś twój staw kolanowy był uszkodzony, to wzmacniają go operacyjnie. Mało lekarzy decyduje się na coś takiego, ale zdarzają się wyjątki. Mój kolega obiecał, że dowie się wszystkiego i da mi znać. I wtedy to już będzie tylko zależało od Ciebie, czy chcesz spróbować.
- Jeżeli będzie tylko taka możliwość to oczywiście, że tak - odpowiedziałam a w moim sercu od razu pojawiła się nadzieja.
- To dobrze, bo pamiętaj dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.


To mamy kolejny, mam nadzieję, ze wam się spodoba. Trochę zamieszania wprowadzone, ale spokojnie wszystko wedle planu :) 


niedziela, 29 września 2013

Rozdział XII



'Nie po­kazuj jak bar­dzo ci na czymś za­leży, bo prędko to stracisz.' 
 


Kiedy się obudziłam w domu panowała cisza. Owinięta w koc wygrzebałam się na balkon.  Wszyscy siedzieli na dole i wygrzewali swoje kości. Gdy mnie zauważyli pomachałam im prawie jak Królowa Elżbieta co wywołało u nich śmiech. Kazali mi się przebrać w kostium i dołączyć do nich.
Nigdy nie lubiłam pokazywać się w kostiumie więc założyłam jakąś koszulkę Matta. Oczywiście za długo w niej nie pozostałam, ponieważ Amerykanin zdjął ją ze mnie w ciągu kilku sekund . Bartek i Paul domagali się ‘dalszego striptizu’ ale w jednej chwili zostali skarceni przez swoje partnerki.
Anderson przez cały czas był obok mnie, i co jakiś czas rzucał jakieś słodkie słówka.
To był nasz ostatni dzień i każdy z nas chciał go spędzić jak najlepiej. Tak więc popołudnie spędziliśmy wszyscy razem, korzystając z promieni słonecznych których zapewne w Polsce już nie było, a wieczorem podzieliśmy się na dwuosobowe 'grupki'. Poszliśmy z Andersonem na długi spacer który zakończyliśmy na plaży. Trafiliśmy ta takie miejsce gdzie nie było nikogo, tylko ja Matt morze i plaża- idealnie, jednak coś musiało to przerwać
- Ola - zaczął Matt i objął mnie w pasie.
- Coś się dzieje? - zapytałam i odwróciłam się w jego stronę.
- Dzwonił dzisiaj do mnie prezes Zenitu i prosił, żebym za pięć dni był w Moskwie. - oznajmił.
- Ale.. - mój głos posmutniał - myślałam, że zostaniesz ze mną przynajmniej do połowy września.
- Też tak myślałem - odpowiedział i oparł swoje czoło o moje. Zapadła cisza. Było mi źle z myślą, że za kilka dni zostanę bez niego, a jest mi teraz tak dobrze.
- Ej, ale jeszcze tu jesteś - oznajmiłam chcąc rozładować jakoś tą sytuację - wykorzystajmy to jak najlepiej.
Matt dokładnie wiedział o co mi chodzi. Delikatnie pocałował mnie w usta, po czym powoli zaczął rozpinać guziki w mojej koszuli. Całowanie szło mu zdecydowanie lepiej niż rozpinanie guzików, więc musiałam mu pomóc. Opuszkami palców przejechał po moim ciele co przyprawiło mnie o dreszcze - spodobało mu się to, oczy go zdradziły. Zdejmowaliśmy nasze części garderoby zupełnie się nie śpiesząc, mieliśmy całą noc przed sobą. Matt, całował moje ciało zostawiając za sobą mokry ślad, a ja ręką przeczesywałam jego włosy. Było mi tak dobrze, chciałam żeby ta chwila nigdy się nie kończyła. Po dłuższej chwili leżałam bez naga na nagrzanym piasku, a Matt dokładnie przyglądał się mojemu ciału jakby chciał zapamiętać każdy jego element. W końcu stworzyliśmy jedność, Amerykanin był stanowczy. Cały czas patrzył mi w oczy dzięki czemu wiedział, że jest mi dobrze. Na koniec z jego ust usłyszałam ciche 'Kocham Cię', po czym pocałował mnie w czubek głowy. A ja? Nie wiedziałam co powinnam wtedy powiedzieć, ale on nie oczekiwał odpowiedzi. Uśmiechnął się do mnie i objął mnie ramieniem.
Kiedy słońce zaczęło wznosić się ku górze zebraliśmy się do domku. Panowała cisza. Nie przespaliśmy całej nocy z Amerykaninem, więc nasze kroki skierowały nas do sypialni. Po drodze znaleźliśmy parę elementów garderoby mojej przyjaciółki. Zebrałam je na jedną kupkę po czym położyłam się do łóżka w którym leżał już Matt i wtulona w niego, momentalnie zasnęłam.
W samolocie do Paryża byliśmy chwilę przed 15, trudno nam było wylatywać no ale, taki już nasz los. Kiedy wylądowaliśmy, we Francji okazało się, ze ostatni samolot do Polski w dniu dzisiejszym odleciał godzinę temu i najbliższy mamy o 11 rano. W sumie, pasowało mi to. Zawsze chciałam spędzić chociaż dzień w Paryżu ale nigdy nie było mi to dane, aż tu nagle taka sytuacja. Dziewczyny miały takie samo nastawienie jak ja, bo w końcu to miasto to miasto zakochanych. Trzeba było jak najlepiej wykorzystać te kilka godzin. Szybko znaleźliśmy hotel, zostawiliśmy swoje bagaże, wykąpaliśmy się i wyszliśmy do miasta. Panowie zabrali nas do restauracji gdzie podano nam różne dziwne rzeczy, które nie przypominały jedzenia. Tak więc kiedy ja zajadałam się sałatką cała reszta jadła żabie udka i resztę francuskich specjałów. Następnie udaliśmy się pod wieże Eiffla. No bo jakby tak wizyta w Paryżu bez wjechania na wieże, nie ma opcji. Dostaliśmy się na górę, a mi się przypomniało, że mam lęk wysokości. Gdyby był konkurs na głupotę roku to ja bym dostała główną nagrodę.
- No tak lęk wysokości - usłyszałam głos Amerykanina który musiał zobaczyć mnie jak kurczowo trzymałam się barierek.
- Nie no coś Ty - odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć, mimo, że w tym momencie nie było mi do śmiechu.
- Chodź - powiedział Matt i wyciągnął swoją rękę w moją stronę.
Chwyciłam go mocno, a on delikatnie jeździł kciukiem po wierzchu mojej dłoni. Poczułam się bezpieczniej i razem z Andersonem podeszliśmy bliżej brzegu. Widok był niesamowity, cała panorama Paryża, to przerosło moje największe oczekiwania.
- Paryż miasto zakochanych, chyba coś z tego powodu mi się należy - mój zachwyt przerwał Matt który stał za mną, z dłońmi na moich biodrach.
- Coś sugerujesz? - zapytałam.
- No tak trochę - odpowiedział i wpił się w moje usta.
Tą chwilę przerwała lampa błyskowa aparatu. To była Dagmara. Kiedy zobaczyła nasze miny, uśmiechnęła się tylko i pobiegła do Michała, a my zaczęliśmy się głośno śmiać.
Kiedy zjechaliśmy na dół poprosiłam jedną z dziewczyn które stały obok, żeby zrobiła nam wszystkim wspólne zdjęcie. Dziewczyna zrobiła i po chwili dostrzegła komu je zrobiła. Po chwili zawołała swoje koleżanki i razem okrążyły chłopaków. Zrobiły sobie z nimi zdjęcia, dostały po autografie i całe w skowronkach odeszły. Śmiejąc się przyglądałyśmy się całej sytuacji, a kiedy panowie skończyli poszliśmy razem. Eva- która jak się okazała przez kilka lat mieszkała w Paryżu, oprowadziła nas po kilku miejscach i chciała nam pokazać jeszcze więcej, ale robiło się coraz później i musieliśmy wracać do hotelu, bo rano musieliśmy wstać. Matt stwierdził, ze przecież możemy tutaj jeszcze zostać, tzn on jutro wróci, ale nie pogniewa się jeżeli my zostaniemy. Od razu zaprotestowałam, powiedziałam, że razem przyjechaliśmy to razem wracamy i cała reszta zgodziła się ze mną. Wtedy Anderson podszedł do mnie przytulił mnie i oznajmił, że jeszcze tu wszyscy razem wrócimy.
Rano sprawnie wstaliśmy i zebraliśmy się na lotnisko. Tam cała odprawa przebiegła szybko i o 11 byliśmy w samolocie do Polski.
Chwilę przed 17 razem z Winiarskimi byliśmy w Łodzi. Mama odetchnęła, ze cali i zdrowi wróciliśmy, a Olivier już w wejściu zaczął opowiadać co się działo podczas naszej nieobecności. Nasza rodzicielka oczywiście zrobiła kolacje, bo jakby to inaczej. Po posiłku zebrałam się do łazienki. Ciepła woda rekompensowała mi to, że na dworze było strasznie zimno. Kiedy się ubierałam do łazienki wszedł Anderson. No tak, nie zamknęłam drzwi, no bo po co. Bez słowa stanął za mną i przyglądał się naszemu odbiciu w lustrze. 'Nieźle wyglądamy razem' podsumowałam i pocałowałam go. On dalej się nie odzywał tylko uśmiechnął się nieznacznie.
Mimo namawiań rodziców Winiarscy nie chcieli zostać na noc. Stwierdzili, że wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Zaproponowali nam taką pożegnalną kolacje dla Matta u nich juto. Powiedzieli, że będzie Paul z Evą, Bartek z Natalią, Mariusz z Pauliną i jeszcze kilka osób. Anderson nie chciał się zgodzić, ale kiedy Dagmara powiedziała, ze już wszystko jest ustalone i nie może nie przyjść, uległ. Posiedzieliśmy z rodzicami, ale nie za długo. My byliśmy zmęczeni podróżą, a im Olivier dał popalić przez te kilka dni.
Następnego dnia wstałam strasznie późno. Matta nie było w pokoju, ale już zdążył spakować prawie wszystkie rzeczy. Źle mi było z myślą, że jutro o tej godzinie nie będzie go tutaj. Ale nie chciałam psuć sobie humoru ostatniego dnia jego pobytu ze mną. Andersona nie znalazłam w domu, okazało się, że pojechał po coś do centrum handlowego.
Jak się okazało na dzisiejszą kolacje planuje  zrobić sushi i pojechał po najważniejsze rzeczy. Sushi wyszło mu naprawdę dobrze. Dwa lata w Korei zrobiły swoje.
Przed 19 dojechaliśmy do Częstochowy. Już na nas czekali. Wieczór spędziliśmy śmiejąc się i tańcząc. Gdy wychodziliśmy od Winiarskich wszyscy zachęcali Matta do częstszych przyjazdów, a nawet ktoś rzucił, żeby zaczął grać w polskim klubie. Na tą propozycje Anderson się zaśmiał, ale stwierdził, że przemyśli tą propozycję.
- Nie chce żebyś wyjeżdżał - powiedziałam ze łzami w oczach kiedy wysiadłam z samochodu pod domem.
- Ja też nie chce, ale muszę - odpowiedział Matt i przytulił mnie. Powiedział, żebym poszła do ogrodu, a sam poszedł do domu i po pięciu minutach wrócił, z koszykiem w ręku. Jak się okazało miał tam kieliszki do wina i samo wino, koc i jakieś małe przekąski.
'Ale to wszystko zaplanowałeś' powiedziałam upijając łyk wina.
Całą noc rozmawialiśmy o wszystkim, o przeszłości, o mnie, o nim. Jedynym tematem którego nie poruszyliśmy było to jak teraz będzie z nami. Może i lepiej, jeszcze ten temat zepsuł by całą atmosferę?
O 9 Matthew stał z walizkami na dole. Rodzice pożegnali się z nim i ruszyliśmy w stronę lotniska w Warszawie.
W końcu przyszedł czas pożegnania.
- Zostań - zaproponowałam przytulając się do niego. Ale on tym razem nie przytulił mnie odsunął się i spojrzał na mnie.
- Ola muszę ci coś powiedzieć - oznajmił. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś tak zaczynał mówić, to oznaczało jakąś złą informacje.
- Tak? - zapytałam próbując zachować spokój.
- Od kilku miesięcy mam dziewczynę w Rosji….



Wakacje minęły, przyszedł rok szkoly, przyszły ME, dla Polaków niestety nieudane. Nie ma co roztrząsać tego tematu, było minęło. Smutek jest, ale chłopaki pokażą nam jeszcze nie raz na co ich stać. Ja w to wierzę.
Niestety panował u mnie wielki zastój i dopiero po dwóch miesiącach byłam w stanie coś napisac. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Enjoy! :)