piątek, 31 maja 2013

Rozdział IX

'Obie rzeczy - zarówno to, przed czym uciekasz, jak i to, za czym wzdychasz - są w tobie.' - Anthony de Mello


Przez odprawę ku zdziwieniu wszystkich przeszliśmy szybko. Tak więc musieliśmy czekać ponad 40 minut na samolot. Kiedy wsiadaliśmy na pokład w oczach Bartka widziałam strach. Mimo to, że ostatni rok spędził w Rosji i prawie na wszystkie mecze  dostawał się samolotem, to nie był w stanie przezwyciężyć  swojego lęku do latania. Natalia podała  mu jakieś leki nasenne i już po 20 minutach Bartosz spał. Natomiast Matt obok którego siedziałam cały czas się kręcił próbując ułożyć się do snu. W końcu zaproponowałam mu, żebyśmy może zamienili się ze mną miejscami, bo mimo to, że przez tych wielkoludów musieliśmy lecieć busissnes klasą to jemu nadal było mało miejsca, ale oczywiście nie mógł się odezwać.  Tak więc po naszej zamianie miejsc Matt po 5 minutach zasnął, a ja nie potrafiłam spać w samolocie więc  czekała mnie  2.5h podróż do Francji podczas której będę słuchała muzyki.
Po dotarciu na lotnisko w Paryżu. Czekała nas jeszcze przesiadka która już docelowo dostarczy nas na Koryskę. Tak więc koło godziny 15-nastej siedzieliśmy w wynajętym samochodzie, i zmierzaliśmy w stronę naszego tymczasowego miejsca zamieszkania.
Domki w których mieliśmy zamieszkać były śliczne. W sumie cały widok prezentował się jak z jakiegoś filmu. Dostaliśmy dwa domki od Ala – kolegi Paula. I podzieliliśmy się.  W jednym Winiarscy z Lotmanami, a w drugim Bartek z Natalią i ja z Mattem. Ledwie co zdążyłyśmy wejść z Nacią do środka, a Anderson z Kurkiem już biegli w stronę morza.
- Ola, czy wy tak serio z Matem? – Zapytała moja przyjaciółka kiedy wypakowywałyśmy rzeczy.
- Ale że co? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No tak, bo wczoraj u Ciebie,  wasze zachowanie nie sprawiało wrażenia jakbyście się tylko przyjaźnili.
- Em. No wiesz…
- Co wiem? – zapytał Matt, który jak na zbawienie wszedł do pokoju razem z Bartkiem.
- Nic nic – szybko się wymigałam.
- Czekamy na Was i czekamy, a  Wy nic. Nawet Daga z Evą przyszły – oznajmił Kurek.
- Ja się właśnie zbierałam – powiedziała Nacia, i już po chwili zniknęli z Bartkiem za drzwiami.
- A Ty? – zapytał Amerykanin.
- A ja? Ja się nigdzie nie wybieram.
- Nie wybierasz się? – powtórzył – uznam że tego nie słyszałem.
Spojrzał na mnie i bez większego problemu przerzucił mnie przez ramię i zmierzał w stronę morza. Na nic zdawały się moje protesty w postaci krzyku i bicie go po plecach. I tak staliśmy w morzu, a teraz ja kurczowo trzymałam się Matta i w myślach modliłam się żeby nie wrzucił mnie w ubraniu. Niestety, on tylko ręką ‘zbadał czy nie mam telefonu w kieszeni’ i kiedy już był pewny ze zostawiłam go w pokoju spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.  Po chwili znajdowałam się w wodzie cała mokra. A on z uśmiechem na ustach kierował się w stronę brzegu. ‘Ze mną się nie zaczyna’ – pomyślałam, i w momencie znalazłam się na plecach Amerykanina. Byłam cała mokra, a co nie sprzyjało w utrzymaniu się na Andersonie, a on dokładnie to wiedział i jednym ruchem znalazłam się na piasku. Był wyraźnie zadowolony z tego co zrobił, ale kiedy przez kilka minut nie wstawałam, podszedł do mnie i chciał mi podać rękę, aby łatwiej było mi się podnieść. Ta sytuacja była idealna żeby się odgryźć.  Złapałam go obiema rękoma i ściągnęłam na siebie.
- Wiesz jak to się kończy? – zapytała kiedy leżał na mnie.
- Nie. – odpowiedziałam zawadiacko, lecz w myślach dokładnie pamiętałam to co stało się u Winiarskich w domu
- Ale ja wiem – oznajmił i zaczął zbliżać swoją twarz coraz bliżej mojej.
- Nie tym razem – powiedziałam po czym wyślizgnęłam się spod jego ciała i skierowałam się w stronę domku.

Wieczorem poszłam na drobne zakupy. W sklepie była jedna wielka kolejka czyli coś czego nienawidziłam najbardziej. Z tego powodu z wielką złością ale też zakupami wyszłam ze sklepu i szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Kiedy byłam już niedaleko ktoś na mnie wpadł i całe zakupy wypadły mi z ręki.
- Kurwa – powiedziałam po cichu.
- Oo, widzę, że tutaj ktoś z Polski.
Podniosłam oczy i zobaczyłam wysokiego, krótko obciętego blondyna ze świetnym ciałem, ale coś co rzucało się najbardziej, to jego brązowe oczy.
- Przepraszam – powiedział, czym wyrwał mnie z dokładnego ‘obczajania’ go.
- W sumie nic się nie stało – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Nawet się nie przedstawiłem – przypomniał sobie kiedy zbieraliśmy zakupy – Filip –oznajmił i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Ola – odpowiedziałam i uścisnęłam jego rękę.
- Co tutaj robisz sama? –zapytał.
- Nie jestem sama – odpowiedziałam, i chyba myślami ściągnęłam Andersona do siebie – Poznaj to jest Matt – oznajmiłam Filipowi.
- Matt, chłopak Oli – powiedział Amerykanin.
Że co? Jaki chłopak? Coś mu się pomyliło, sama nie wiem dlaczego nawet nie zaprzeczyłam. Jeszcze chwile postaliśmy z blondynem, po czym zaproponował, że może pójdziemy z nim i jego znajomymi do jakiegoś klubu. Odmówiliśmy, ale stwierdziliśmy, że jutro z miłą chęcią pójdziemy, bo dzisiaj jesteśmy zmęczeni po podróży i zbieramy się spać. Filip przyjął to do wiadomości, podał nazwę klubu, ustaliliśmy o której się spotykamy i rozeszliśmy się w różnych kierunkach.



Tak wiec mamy IX, mogę wam powiedzieć, że w X będzie się działo.
Liga Światowa tak blisko! Aż uśmiech sam pojawia się na twarzy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz