‘Jesteśmy
kapryśnymi, głupimi istotami o marnej pamięci i wielkim talencie do
samozniszczenia’ – Suzanne Collins
Po chwili usłyszeliśmy zamieszanie na sali. Jak się okazało dziewczyny już przyszły. Kiedy wyszłam na sale usłyszałam krzyk z którego można było wywnioskować, ze krzyczały 'Ola', a już po chwili przechodziłam z rąk do rąk, od pierwszej dziewczyny do piętnastej. Kiedy już skończyły przyszedł czas żeby im o wszystkim powiedzieć, bo w końcu taki był powód mojego przyjścia tutaj.
- Słuchajcie - zaczęłam - sprawy się trochę pokomplikowały. Nie będę mogła wrócić do reprezentacji. Nie będę mogła wrócić do siatkówki.
- Ale jak to? - zapytały chóralnie.
Musiałam opowiadać im wszystko od samego początku. Mimo to, że mówiłam to po raz kolejny wcale nie było dla mnie łatwe. Kiedy skończyłam i zobaczyłam łzy w oczach dziewczyn wtrącił się trener który obiecał, że będzie walczył o to, żebym jeszcze wróciła i mnie przytulił, po czym szybko pobiegł to swojego pokoju i wrócił ze swoim medalem z mistrzostw w rękach.
- Ola, posłuchaj. Jesteś częścią drużyny i tobie też się należy ten medal. - oznajmił i wyciągnął go w moją stronę.
- Ale ja go nie wezmę, nie mogę. Przecież mnie tam z wami nie było, po prostu nie zapracowałam na niego.
- Jak to Cię tam nie było? - zapytała jedna z dziewczyn - ja tam czułam cały czas twoją obecność. Byłaś takim naszym dobrym duszkiem.
- Dokładnie - poparł ją Pan Tomasz - weź go, odmowy nie przyjmuję.
Tak więc nie było innej opcji, wzięłam go, i po około 20 minutach wychodziłam z dziewczynami z sali. Stałyśmy jeszcze trochę na parkingu, po czym Weronika zaproponowała wieczorem spotkanie u niej, bo w końcu teraz mogą odpocząć, porozmawiać i napić się wina.
Wiedziałam, że powinnam pojechać jeszcze do klubu i powiedzieć im o tym wszystkim, ale dzisiaj już nie miałam na to siły, a oni pewnie już i tak wszystko wiedzieli. Idealny przepływ informacji między sztabem a trenerem. Tak więc dzisiaj odpuściłam i skierowałam się w stronę domu.
Pod bramą czekała na mnie Dagmara. Okazało się, że nie ma nikogo w domu i nie mogła się dostać wiec sobie grzecznie czekała. Miała dla mnie zdjęcia na pendrivie z wyjazdu i jedno wielkości a4 oprawione w antyramę. To było zdjęcie moje i Matta na wieży Eiffla. Stwierdziła, że jest zakochana w tym zdjęciu, i że musiała je wywołać. Kiedy je zobaczyłam, miałam ochotę upuścić je na ziemię, ale ze sztucznym uśmiechem na ustach podziękowałam. Chciałam zaprosić Dagę do domu, ale oznajmiła, że musi jechać jeszcze coś załatwić i pojechała. A ja z 'prezentem' poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam je na łóżko, po czym poszłam wziąć prysznic. Ciepłe strumienie prysznica spływały po moim ciele. Ja siedziałam w rogu i płakałam, a paznokcie wbijałam w uda. Minuty mijały powoli, a łzy nie przestawały lecieć. W pewnym rozległo się pukanie do drzwi.
- Ola jesteś tam? - to była mama - bo ktoś cały czas do Ciebie dzwoni.
- Już wychodzę - odpowiedziałam wycierając dłonią zapłakane oczy.
Jak się okazało dzwonił Cupko informując, że jutro ma być impreza niespodzianka dla Aleksa i, że dobrze by było gdybym wcześniej przyjechała, bo Elena (jego dziewczyna) będzie dopiero wieczorem, a jego zdolności kulinarne pozostawiają wiele do życzenia. Powiedziałam mu, że słabo się czuje i, że nie mam prezentu więc niestety ale mu nie pomogę. Zagroził mi, że jeżeli do 13 nie będę u nich w mieszkaniu, to sam po mnie przyjedzie. Ale jakoś tym się nie przejęłam i po kilku minutowym przekomarzaniu się z Konstantinem rozłączyłam się.
Wieczorem pojechałam do Weroniki, dziewczyny już były. Miałyśmy w końcu czas żeby o wszystkim porozmawiać. Opowiadały mi o tym, jak było na mistrzostwach.
- Nawet nie wiesz jak było nam ciężko - powiedziała Karolina kiedy zostałyśmy same.
- Domyślam się - odpowiedziałam.
- Ale nie chodzi mi o kwestie fizyczną - oznajmiła
- To o co? - zapytałam.
- Cholernie źle nam było bez ciebie, bo to ty jednoczyłaś drużynę i nie pozwalałaś nam się kłócić. A w Niemczech myślałam, że się pozabijamy. Uwierz mi, miałam ochotę wyjechać. Dopiero kiedy wszystkie z tobą porozmawiałyśmy to się uspokoiło. Na prawdę byłaś naszym dobrym duchem. Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale więcej się nie kłóciłyśmy, i było tak jakbyś była z nami. Po prostu było normalnie. Dlatego nie wyobrażam sobie, że może ciebie zabraknąć w drużynie - zakomunikowała i przytuliła mnie.
- Dacie rade, a ja się nie poddam.
- Słyszałyśmy to - oznajmiła Ewelina wychylając się razem z dziewczynami z za rogu.
- Taki więc może toast? -zapytała Patrycja - tylko za co?
- Za Ole - krzyknęły chóralnie i wzniosły kieliszki do góry, a ja tylko się zaśmiałam.
Obudziłam się w swoim łóżku, nie mam pojęcia jak się w nim znalazłam, w sumie mało pamiętałam z tego wieczoru. Zerknęłam na telefon który mówił ze jest już po 12, do tego miałam kilkanaście nieodebranych połączeń. 'Pewnie Konstantin' - pomyślałam. Mój instynkt mnie nie mylił. Odzwoniłam do niego.
- Już jesteś gotowa? - usłyszałam po chwili.
- Przepraszam, ale ja nie przyjadę. Czysto teoretycznie nie jestem w stanie. - oznajmiłam.
- Wiem, Bartek dzwonił do twojej mamy obiecała, że Cię przywiezie - poinformował mnie.
- Ale ja nigdzie nie jadę, nie mam ochoty, na prawdę Cupko. Zrozum mnie, ostanio jakoś mój humor jest mało imprezowy.
- Tak wiem słyszałem - powiedział - ups..
- No tak powiedz coś Kurkowi to wszyscy będą wiedzieć.
- Oj Ola, to jakoś samo tak wyszło.
- Tak tak jasne.
- Dobra ale wracając do tematu myślę, że impreza Ci się przyda. Zapomnisz chociaż na chwilę. Zaufaj mi, proszę. Sam tego nie ogarnę.
- Konstantin, zrozum też mnie.
- Nie no nie możesz mi tego zrobić. Poczekaj moment - oznajmił - własnie Nikola napisał mi, że jest przejazdem w Łodzi tak więc wysłałem mu twój adres, myślę, że za pół godziny u Ciebie będzie. - poinformował - tak więc ogarnij się i do zobaczenia w Bełchatowie.
Rozłączył się. Cudownie. Zostałam zmuszona telefonicznie. Nie ma nic lepszego. Musiałam się zebrać. Poszłam wziąć prysznic, po czym zapakowałam ubranie na zmianę do torby i zeszłam na dół. Tam była mama. Poinformowałam ją o całym porannym zajściu i o tym, że jadę do Bełchatowa, a ona poprosiła mnie, żebym nie zabalowała jak wczoraj, bo tata miał problem, żeby mnie przywieść i wpakować do łóżka. To wyjaśniło mój wczorajszy powrót do domu. Chwile później usłyszałam domofon, zgarnęłam z barku jedną z butelek z alkoholem założyłam buty i wyszłam z domu. Nikola przywitał mnie wraz ze swoją córeczką. Droga minęła nam dość szybko i kiedy już prawie dojeżdżaliśmy pod blok zadzwonił Cupko, informując mnie, żebym nie wchodziła i poczekała. Zostałam wysadzona pod blokiem i grzecznie czekałam jak kazał mi Konstantin. Po pięciu minutach z klatki schodowej wyłonił się z kluczykami od samochodu w ręku i nieodłącznym uśmiechem na twarzy.
- Widzisz, cała i szczęśliwa dojechałaś - powiedział witając się ze mną.
- No jak widać, możemy już wejść i zabrać się za jakieś szykowanie? - zapytałam.
- Moglibyśmy gdyby coś było w lodówce - oznajmił.
- To wszystko wyjaśnia. Tak więc zakupy?
Na to pytanie Cupko odpowiedział mi tylko sinieniem głowy i już po chwili znajdowałam się w jego samochodzie. Szybko kupiliśmy jedzenie,odpowiednie picie i wróciliśmy do mieszkania. Konstantin poinformował mnie, że Aleks jest umówiony z Nikolą i razem maja być tutaj około 18, więc zostało nam około 3 godzin na przygotowanie wszystkiego.
Zdążyliśmy się wyrobić ze wszystkim, wiec miałam czas, żeby sama się ogarnąć. Założyłam czerwoną sukienkę na grube ramiączka i wysokie czarne buty, rozpuściłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam gwizd za mną.
- No co? - zapytałam Cupkowicza.
- Nic nic, dawno Cię nie widziałem w takim stroju. Ładnie wyglądasz - oznajmił i puścił mi oczko po czym minął mnie i wszedł do łazienki.
Około 17 zaczęli zjeżdżać się goście. Było ich zdecydowanie więcej niż się spodziewałam, ale to chyba norma. Chwilę po 18 usłyszeliśmy dźwięk przekręcającego się kluczyka w zamku, szybko schowaliśmy się i z gasiliśmy światło, a kiedy Aleks z Nikolą weszli do pokoju wyskoczyliśmy i zaczęliśmy śpiewać 'Sto lat'. Jego mina była niedopisania nie miał pojęcia co powiedzieć więc tylko się uśmiechnął i podziękował. Potem wszyscy podeszli i zaczęli po kolei składać mu życzenia. W końcu podeszłam z Bartkiem, Natalią i Pawłem i wręczyliśmy mu prezent od nas. Kiedy był wyraźnie zaskoczony moją obecnością, ale podszedł i nieznacznie cmoknął mnie w policzek.
Impreza trwała w najlepsze, alkohol się lał, jedzenie znikało coraz szybciej ze stołu, a ludzie tańczyli, a przy tym bawili się świetnie. Ja też starałam się jak mogłam, lecz kiedy tempo zwolniło i z głośników poleciał Passenger 'Let her go' wyszłam z pokoju do kuchni pod pretekstem naszykowania czegoś do jedzenia.
- Widzę, że Tobie też nie pasują takie klimaty - oznajmił Aleks kiedy zobaczył mnie siedzącą na parapecie.
- Czyli Ty też wiesz o wszystkim, szybko się rozeszło. - powiedziałam - ale chyba nie jestem sama.
- Niestety, chłopaki mimo wszystko to straszne plotkary i takie informacje szybko docierają do wszystkich - zakomunikował, a w jego oczach było widać smutek. - Ale przyszedłem tutaj, bo chciałem pogadać.
- Jesteś pewny, że ze mną? - zapytałam.
- Tak, z Tobą, Po pierwsze chciałem podziękować, bo słyszałem, że bardzo pomogłaś w przygotowaniach.
- Wcale..
- Błagam nie przerywaj. Tak na prawdę, to chciałem się pogodzić, kiedy byłem z Sarą, jakoś nie mogliśmy się dogadać, a teraz jest mi strasznie źle z tego powodu, bo ty się zaangażowałaś w dzisiejszą imprezę, mimo to, że nie musiałaś. Tak więc przepraszam, za wszystkie głupie teksty. I za wszystkie idiotyczne zachowania z mojej strony, a podsumowując to wszystko, to pewnie było ich sporo. Tak więc przepraszam jeszcze raz. Zgoda? - zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
- Zastanawiałam się, czy ten moment kiedy mnie przeprosisz nadejdzie i nadszedł. Ale tak zgoda - oznajmiłam i uścisnęłam jego dłoń.
- Ok. Może z tej okazji się napijemy? - zaproponował.
- Nie wiem czy masz ochotę.
- Oj nie dramatyzuj. Pieprzyć tą całą miłość i związki.
- Racja - odpowiedziałam i przechyliłam kieliszek który podał mi blondyn.
Resztę wieczoru bawiłam się z Aleksem. Nie wiem czym było spowodowane to, że na prawdę dobrze czułam się w jego towarzystwie, pewnie ilość wypitego alkoholu. Blondyn był strasznie rozkoszny, co mnie bawiło, lecz kiedy stał się zbyt rozkoszny postanowiłam zaprowadzić go do łóżka. Na całe szczęście nie stawiał oporów. Grzecznie się położył i pozwolił sobie zdjąć buty, po czym odwrócił się na drugi bok i zasnął. Kiedy wróciłam do pokoju, ludzi robiło się coraz mniej. Zostali głównie Ci, który mieli spać. Co nieco ogarnęliśmy, po czym poszłam pod prysznic i zajęłam wolne miejsce na podłodze obok łóżka solenizanta.
- Ola... Ola - usłyszałam przy moim uchu dość niewyraźny głos. To był Aleks.- Chodź, zrobiłem ci trochę miejsca, nie będziesz spała na podłodze.
- Mhm - mruknęłam, i jednym ruchem wtoczyłam się na łóżko i zasnęłam.
Kolejny rozdział napisany, może nie do końca tak jak chciałam, ale powstał. Mam nadzieję, że się spodoba. Słuchajcie, z powodu, że nie dodaje regularnie rozdziałów, a może niektórzy chcą być na bieżąco, to zostawcie mi w komentarzu numer gadu gadu. Kiedy pojawi się coś nowego, to was poinformuje :)