niedziela, 20 października 2013

Rozdział XIV

‘Jesteśmy kapryśnymi, głupimi istotami o marnej pamięci i wielkim talencie do samozniszczenia’ – Suzanne Collins


Po chwili usłyszeliśmy zamieszanie na sali. Jak się okazało dziewczyny już przyszły. Kiedy wyszłam na sale usłyszałam krzyk z którego można było wywnioskować, ze krzyczały 'Ola', a już po chwili przechodziłam z rąk do rąk, od pierwszej dziewczyny do piętnastej. Kiedy już skończyły przyszedł czas żeby im o wszystkim powiedzieć, bo w końcu taki był powód mojego przyjścia tutaj.
- Słuchajcie - zaczęłam - sprawy się trochę pokomplikowały. Nie będę mogła wrócić do reprezentacji. Nie będę mogła wrócić do siatkówki.
- Ale jak to? - zapytały chóralnie.
Musiałam opowiadać im wszystko od samego początku. Mimo to, że mówiłam to po raz kolejny wcale nie było dla mnie łatwe. Kiedy skończyłam i zobaczyłam łzy w oczach dziewczyn wtrącił się trener który obiecał, że będzie walczył o to, żebym jeszcze wróciła i mnie przytulił, po czym szybko pobiegł to swojego pokoju i wrócił ze swoim medalem z mistrzostw w rękach.
- Ola, posłuchaj. Jesteś częścią drużyny i tobie też się należy ten medal. - oznajmił i wyciągnął go w moją stronę.
- Ale ja go nie wezmę, nie mogę. Przecież mnie tam z wami nie było, po prostu nie zapracowałam na niego.
- Jak to Cię tam nie było? - zapytała jedna z dziewczyn - ja tam czułam cały czas twoją obecność. Byłaś takim naszym dobrym duszkiem.
- Dokładnie - poparł ją Pan Tomasz - weź go, odmowy nie przyjmuję.
Tak więc nie było innej opcji, wzięłam go, i po około 20 minutach wychodziłam z dziewczynami z sali. Stałyśmy jeszcze trochę na parkingu, po czym Weronika zaproponowała wieczorem spotkanie u niej, bo w końcu teraz mogą odpocząć, porozmawiać i napić się wina.
Wiedziałam, że powinnam pojechać jeszcze do klubu i powiedzieć im o tym wszystkim, ale dzisiaj już nie miałam na to siły, a oni pewnie już i tak wszystko wiedzieli. Idealny przepływ informacji między sztabem a trenerem. Tak więc dzisiaj odpuściłam i skierowałam się w stronę domu.
Pod bramą czekała na mnie Dagmara. Okazało się, że nie ma nikogo w domu i nie mogła się dostać wiec sobie grzecznie czekała. Miała dla mnie zdjęcia na pendrivie z wyjazdu i jedno wielkości a4 oprawione w antyramę. To było zdjęcie moje i Matta na wieży Eiffla. Stwierdziła, że jest zakochana w tym zdjęciu, i że musiała je wywołać. Kiedy je zobaczyłam, miałam ochotę upuścić je na ziemię, ale ze sztucznym uśmiechem na ustach podziękowałam. Chciałam zaprosić Dagę do domu, ale oznajmiła, że musi jechać jeszcze coś załatwić i pojechała. A ja z 'prezentem' poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam je na łóżko, po czym poszłam wziąć prysznic. Ciepłe strumienie prysznica spływały po moim ciele. Ja siedziałam w rogu i płakałam, a paznokcie wbijałam w uda. Minuty mijały powoli, a łzy nie przestawały lecieć. W pewnym rozległo się pukanie do drzwi.
- Ola jesteś tam? - to była mama - bo ktoś cały czas do Ciebie dzwoni.
- Już wychodzę - odpowiedziałam wycierając dłonią zapłakane oczy.
Jak się okazało dzwonił Cupko informując, że jutro ma być impreza niespodzianka dla Aleksa i, że dobrze by było gdybym wcześniej przyjechała, bo Elena (jego dziewczyna) będzie dopiero wieczorem, a jego zdolności kulinarne pozostawiają wiele do życzenia. Powiedziałam mu, że słabo się czuje i, że nie mam prezentu więc niestety ale mu nie pomogę. Zagroził mi, że jeżeli do 13 nie będę u nich w mieszkaniu, to sam po mnie przyjedzie. Ale jakoś tym się nie przejęłam i po kilku minutowym przekomarzaniu się z Konstantinem rozłączyłam się.
Wieczorem pojechałam do Weroniki, dziewczyny już były. Miałyśmy w końcu czas żeby o wszystkim porozmawiać. Opowiadały mi o tym, jak było na mistrzostwach.
- Nawet nie wiesz jak było nam ciężko - powiedziała Karolina kiedy zostałyśmy same.
- Domyślam się - odpowiedziałam.
- Ale nie chodzi mi o kwestie fizyczną - oznajmiła
- To o co? - zapytałam.
- Cholernie źle nam było bez ciebie, bo to ty jednoczyłaś drużynę i nie pozwalałaś nam się kłócić. A w Niemczech myślałam, że się pozabijamy. Uwierz mi, miałam ochotę wyjechać. Dopiero kiedy wszystkie z tobą porozmawiałyśmy to się uspokoiło. Na prawdę byłaś naszym dobrym duchem. Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale więcej się nie kłóciłyśmy, i było tak jakbyś była z nami. Po prostu było normalnie. Dlatego nie wyobrażam sobie, że może ciebie zabraknąć w drużynie - zakomunikowała i przytuliła mnie.
- Dacie rade, a ja się nie poddam.
- Słyszałyśmy to - oznajmiła Ewelina wychylając się razem z dziewczynami z za rogu.
- Taki więc może toast? -zapytała Patrycja - tylko za co?
- Za Ole - krzyknęły chóralnie i wzniosły kieliszki do góry, a ja tylko się zaśmiałam.
Obudziłam się w swoim łóżku, nie mam pojęcia jak się w nim znalazłam, w sumie mało pamiętałam z tego wieczoru. Zerknęłam na telefon który mówił ze jest już po 12, do tego miałam kilkanaście nieodebranych połączeń. 'Pewnie Konstantin' - pomyślałam. Mój instynkt mnie nie mylił. Odzwoniłam do niego.
- Już jesteś gotowa? - usłyszałam po chwili.
- Przepraszam, ale ja nie przyjadę. Czysto teoretycznie nie jestem w stanie. - oznajmiłam.
- Wiem, Bartek dzwonił do twojej mamy obiecała, że Cię przywiezie - poinformował mnie.
- Ale ja nigdzie nie jadę, nie mam ochoty, na prawdę Cupko. Zrozum mnie, ostanio jakoś mój humor jest mało imprezowy.
- Tak wiem słyszałem - powiedział - ups..
- No tak powiedz coś Kurkowi to wszyscy będą wiedzieć.
- Oj Ola, to jakoś samo tak wyszło.
- Tak tak jasne.
- Dobra ale wracając do tematu myślę, że impreza Ci się przyda. Zapomnisz chociaż na chwilę. Zaufaj mi, proszę. Sam tego nie ogarnę.
- Konstantin, zrozum też mnie.
- Nie no nie możesz mi tego zrobić. Poczekaj moment - oznajmił - własnie Nikola napisał mi, że jest przejazdem w Łodzi tak więc wysłałem mu twój adres, myślę, że za pół godziny u Ciebie będzie. - poinformował - tak więc ogarnij się i do zobaczenia w Bełchatowie.
Rozłączył się. Cudownie. Zostałam zmuszona telefonicznie. Nie ma nic lepszego. Musiałam się zebrać. Poszłam wziąć prysznic, po czym zapakowałam ubranie na zmianę do torby i zeszłam na dół. Tam była mama. Poinformowałam ją o całym porannym zajściu i o tym, że jadę do Bełchatowa, a ona poprosiła mnie, żebym nie zabalowała jak wczoraj, bo tata miał problem, żeby mnie przywieść i wpakować do łóżka. To wyjaśniło mój wczorajszy powrót do domu. Chwile później usłyszałam domofon, zgarnęłam z barku jedną z butelek z alkoholem założyłam buty i wyszłam z domu. Nikola przywitał mnie wraz ze swoją córeczką. Droga minęła nam dość szybko i kiedy już prawie dojeżdżaliśmy pod blok zadzwonił Cupko, informując mnie, żebym nie wchodziła i poczekała. Zostałam wysadzona pod blokiem i grzecznie czekałam jak kazał mi Konstantin. Po pięciu minutach z klatki schodowej wyłonił się z kluczykami od samochodu w ręku i nieodłącznym uśmiechem na twarzy.
- Widzisz, cała i szczęśliwa dojechałaś - powiedział witając się ze mną.
- No jak widać, możemy już wejść i zabrać się za jakieś szykowanie? - zapytałam.
- Moglibyśmy gdyby coś było w lodówce - oznajmił.
- To wszystko wyjaśnia. Tak więc zakupy?
Na to pytanie Cupko odpowiedział mi tylko sinieniem głowy i już po chwili znajdowałam się w jego samochodzie. Szybko kupiliśmy jedzenie,odpowiednie picie i wróciliśmy do mieszkania. Konstantin poinformował mnie, że Aleks jest umówiony z Nikolą i razem maja być tutaj około 18, więc zostało nam około 3 godzin na przygotowanie wszystkiego.
Zdążyliśmy się wyrobić ze wszystkim, wiec miałam czas, żeby sama się ogarnąć. Założyłam czerwoną sukienkę na grube ramiączka i wysokie czarne buty, rozpuściłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam gwizd za mną.
- No co? - zapytałam Cupkowicza.
- Nic nic, dawno Cię nie widziałem w takim stroju. Ładnie wyglądasz - oznajmił i puścił mi oczko po czym minął mnie i wszedł do łazienki.
Około 17 zaczęli zjeżdżać się goście. Było ich zdecydowanie więcej niż się spodziewałam, ale to chyba norma. Chwilę po 18 usłyszeliśmy dźwięk przekręcającego się kluczyka w zamku, szybko schowaliśmy się i z gasiliśmy światło, a kiedy Aleks z Nikolą weszli do pokoju wyskoczyliśmy i zaczęliśmy śpiewać 'Sto lat'. Jego mina była niedopisania nie miał pojęcia co powiedzieć więc tylko się uśmiechnął i podziękował. Potem wszyscy podeszli i zaczęli po kolei składać mu życzenia. W końcu podeszłam z Bartkiem, Natalią i Pawłem i wręczyliśmy mu prezent od nas. Kiedy był wyraźnie zaskoczony moją obecnością, ale podszedł i nieznacznie cmoknął mnie w policzek.
Impreza trwała w najlepsze, alkohol się lał, jedzenie znikało coraz szybciej ze stołu, a ludzie tańczyli, a przy tym bawili się świetnie. Ja też starałam się jak mogłam, lecz kiedy tempo zwolniło i z głośników poleciał Passenger 'Let her go' wyszłam z pokoju do kuchni pod pretekstem naszykowania czegoś do jedzenia.
- Widzę, że Tobie też nie pasują takie klimaty - oznajmił Aleks kiedy zobaczył mnie siedzącą na parapecie.
- Czyli Ty też wiesz o wszystkim, szybko się rozeszło. - powiedziałam - ale chyba nie jestem sama.
- Niestety, chłopaki mimo wszystko to straszne plotkary i takie informacje szybko docierają do wszystkich - zakomunikował, a w jego oczach było widać smutek. - Ale przyszedłem tutaj, bo chciałem pogadać.
- Jesteś pewny, że ze mną? - zapytałam.
- Tak, z Tobą, Po pierwsze chciałem podziękować, bo słyszałem, że bardzo pomogłaś w przygotowaniach.
- Wcale..
- Błagam nie przerywaj. Tak na prawdę, to chciałem się pogodzić, kiedy byłem z Sarą, jakoś nie mogliśmy się dogadać, a teraz jest mi strasznie źle z tego powodu, bo ty się zaangażowałaś w dzisiejszą imprezę, mimo to, że nie musiałaś. Tak więc przepraszam, za wszystkie głupie teksty. I za wszystkie idiotyczne zachowania z mojej strony, a podsumowując to wszystko, to pewnie było ich sporo. Tak więc przepraszam jeszcze raz. Zgoda? - zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
- Zastanawiałam się, czy ten moment kiedy mnie przeprosisz nadejdzie i nadszedł. Ale tak zgoda - oznajmiłam i uścisnęłam jego dłoń.
- Ok. Może z tej okazji się napijemy? - zaproponował.
- Nie wiem czy masz ochotę.
- Oj nie dramatyzuj. Pieprzyć tą całą miłość i związki.
- Racja - odpowiedziałam i przechyliłam kieliszek który podał mi blondyn.
Resztę wieczoru bawiłam się z Aleksem. Nie wiem czym było spowodowane to, że na prawdę dobrze czułam się w jego towarzystwie, pewnie ilość wypitego alkoholu. Blondyn był strasznie rozkoszny, co mnie bawiło, lecz kiedy stał się zbyt rozkoszny postanowiłam zaprowadzić go do łóżka. Na całe szczęście nie stawiał oporów. Grzecznie się położył i pozwolił sobie zdjąć buty, po czym odwrócił się na drugi bok i zasnął. Kiedy wróciłam do pokoju, ludzi robiło się coraz mniej. Zostali głównie Ci, który mieli spać. Co nieco ogarnęliśmy, po czym poszłam pod prysznic i zajęłam wolne miejsce na podłodze obok łóżka solenizanta.
- Ola... Ola - usłyszałam przy moim uchu dość niewyraźny głos. To był Aleks.- Chodź, zrobiłem ci trochę miejsca, nie będziesz spała na podłodze.
- Mhm - mruknęłam, i jednym ruchem wtoczyłam się na łóżko i zasnęłam.



Kolejny rozdział napisany, może nie do końca tak jak chciałam, ale powstał. Mam nadzieję, że się spodoba. Słuchajcie, z powodu, że nie dodaje regularnie rozdziałów, a może niektórzy chcą być na bieżąco, to zostawcie mi w komentarzu numer gadu gadu. Kiedy pojawi się coś nowego, to was poinformuje :) 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział XIII

'Nie ma większej nienawiści, niż zrodzona z bliskości' - Wiesław Myśliwski

Momentalnie moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, a chwilę później zaszkliły się.
- Gratuluje - odpowiedziałam powstrzymując płacz i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Ale Ola, poczekaj - wołał za mną - pozwól mi wytłumaczyć.
Ale te słowa już do mnie nie docierały. Szybkim krokiem przechodziłam przez lotnisko, a później przez parking, aż w końcu dotarłam do samochodu. Ręce mi się trzęsły i nie mogłam znaleźć kluczyków, kiedy wsiadłam dałam upust swoim emocją i rozpłakałam się. W mojej głowie echem odbijało się zdanie 'mam dziewczynę w Rosji'. Nie mogłam się opanować. To wszystko za dobrze się układało, szczęście nie trwa wiecznie na pewno nie w moim wypadku. Po dłuższym upływie czasu odpaliłam samochód. Droga poprowadziła mnie do mieszkania Natalii i Bartka w Bełchatowie. Drzwi otworzyła mi moja przyjaciółka, była sama. Od razu zobaczyła, że coś jest nie tak, a ja nie mogłam się powstrzymywać. Opowiedziałam jej o wszystkim. Dopiero kiedy do mieszkania wszedł Bartek i pokiwał tylko głową na mój widok skojarzyłam fakty. On o wszystkim wiedział, to o to wtedy pokłócili się z Mattem. Byłam wściekła na niego, że nic mi nie powiedział.
- Jak mogłeś - krzyczałam i okładałam go pięściami po rękach którymi się bronił.
- Spokojnie - mówił cicho - spokojnie.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? -zapytałam nie przerywając czynności.
- Uspokój się - krzyknął i złapał mnie za ręce, po czym gestem poprosił, Natalie, żeby zostawiła nas samych.
- Ale cholera Bartek - odpowiedziałam i spuściłam głowę w dół. Wtedy on otoczył mnie swoimi ramionami i tak zostałam aż do momentu kiedy się uspokojiłam.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - zaczął- Tak, wiedziałem o wszystkim, nie mam zamiaru kłamać. Ale wiesz dlaczego Ci tego nie powiedziałem? Widziałem jaka jesteś z nim szczęśliwa, już dawno taka nie byłaś. Nie chciałem tego przerywać, miałem nadzieje, że sprawa się jakoś rozwiąże, że Anderson zrobi coś innego. Nie wiem w tym momencie co tak na prawdę myślałem. Przepraszam..
- To ja przepraszam - odpowiedziałam i usiadłam na sofie.
- Wiesz, że traktuje Cię jak siostrę i chce dla ciebie wszystkiego najlepszego - odparł i kciukiem wytarł kolejną łze spływającą po moim policzku - ułoży się Mała, zobaczysz.
- Jakoś pewnie tak.
Obudziłam się, i zobaczyłam Bartka krzątającego się po kuchni. Zapytał mnie czy chcę herbaty, a ja tylko kiwnęłam głową i schowałam głowę pod koc którym byłam przykryta. Po chwilę obok mnie usiadł Kurek z herbatą w ręku dla mnie.
- Gdzie Natalia? - zapytałam biorąc od niego herbatę.
- Pojechała do Łodzi załatwić jakieś sprawy wraca jutro - zakomunikował.
- Przecież mogła pojechać ze mną - oznajmiłam - i tak się zaraz zbieram.
- No chyba nie - odparł - nie puszczę cię w takim stanie, zostaniesz na noc, wrócisz rano.
- Ale..
- Czy Ty zawsze musisz mieć jakieś ale? Posiedzimy, obejrzymy jakiś film, porzucamy się popcornem. Dawno nie mieliśmy czasu żeby tak sobie poprostu pobyć.
- Może i racja.
Tak więc zaczeliśmy oglądać horror, był wyjątkowo beznadziejny. No ale czego mogłam się spodziewać po Bartku. Jedyny moment kiedy się przestraszyłam to gdy zadzwonił dzwonek do mieszkania, a chwilę później pojawił się uradowany Cupko. Już na wejściu oznajmił, że Aleks rozstał się z dziewczyną, a raczej ona z nim. Podobnież Atanasijevic strasznie to przeżywa, a Konstantin się z tego cieszy. Dziewczynę Aleksa trudno było lubić, a jeszcze ostatnio bardzo zaszła Cupkovicowi za skórę. Był tak zaaferowany tym rozstaniem,że prawie zapomniał, że Aleks ma za kilka dni urodziny i zdałoby się coś zrobić. Bartek oczywiście zgodził się, ale ja nie byłam do końca do tego przekonana. Po pierwsze nie miałam pomysłu na prezent dla Serba, po drugie nie przepadaliśmy za sobą, a po trzecie i najważniejsze nie miałam najzwyczajniej w świecie ochoty. Oczywiście próbowałam się wykręcać na wszystkie sposoby nie wspominając sytuacji z Mattem, ale w końcu odpuściłam, bo i tak wiedziałam, że z Cupkiem nie wygram. W czasie kiedy Bartek odprowadzał Serba do drzwi ja poszłam się wykąpać, potem szybko wskoczyłam na sofę i przykryłam się kocem.
- Ale chyba ty tutaj nie zamierzasz spać? - zapytał Kurek jednocześnie wycierając włosy ręcznikiem.
- No a niby gdzie mam spać? - odpowiedziałam na pytanie pytaniem.
- Podpowiem Ci - zaczął - jak pójdziesz korytarzem do końca to tam się znajduje taki magiczny pokój. Nazywa się sypialnia.
- No co Ty nie powiesz, ale ja nie mam zamiaru z Tobą spać - oznajmiłam.
- Hm, trudno nie masz wyboru - zakomunikował i jednym ruchem zarzucił mnie sobie na ramię.
Nie kłóciłam się, bo to nie miało większego sensu. Odsunęłam się od niego jak najbardziej, ale kiedy Bartek usłyszał, że pociągam nosem, przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem. W tym momencie cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela jak on.
- No tak czego mogłam się spodziewać zostawiając was samych - usłyszałam rano rozbawiony głos mojej przyjaciółki.
- Nie mogłem się powstrzymać - zażartował Kurek i cmoknął Natalie w czoło.
- Szczerze? Nie wiem czy to dobrze, czy źle ale nie jestem ani trochę zazdrosna – oznajmiła z pełnym przekonaniem. I dobrze. Nie miała o co. Znaliśmy się z Bartkiem od dziecka. Razem chodziliśmy do podstawówki, potem razem do gimnazjum, aż w liceum nasze drogi się rozeszły. W między czasie byliśmy razem, ale nie długo. Zgodnie stwierdziliśmy, że przyjaźń zdecydowanie bardziej nam pasuje, i tak zostało aż do dzisiaj.
Chwilę później Natalia zebrała się robić śniadanie, Bartek poszedł się ubrać. A ja? Leżałam na łóżku, i ręką jeździłam po miejscu obok mnie. Jeszcze dwa dni temu o tej godzinie, obok mnie był Matt i byłam tak cholernie szczęśliwa. A teraz?  Leże i kolejny raz w ciągu 24 godzin wycieram łzy znajdujące się na moim policzku. Koniec, czas się ogarnąć. Ubrałam się, i już po chwili stałam przy drzwiach wyjściowych zakładając buty.
- A Ty gdzie? - zapytał Bartek opierając się o drzwi.
- Wracam do Łodzi - zakomunikowałam - muszę załatwić kilka spraw.
- Sprawy nie uciekną, a śniadanie powinnaś jeść.
- Nie, jadę. Muszę się spotkać z trenerem i z dziewczynami, muszę im powiedzieć - oznajmiłam i opuściłam głowę.
- Będzie, dobrze. Musisz być dzielna. Poczekaj chwilę, to pojadę z Tobą.
- Dam sobie radę, okej? Jestem dużą dziewczynką,
- Dobrze, jakby coś było nie tak wiesz gdzie nas szukać.
Droga do minęła mi wyjątkowo szybko. Zaparkowałam auto w garażu i weszłam do domu. Tam niestety była mama. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, liczyłam, że szybko prześlizgnę się do swojego pokoju i tam się 'zabunkruje'. Jednak to nie było takie proste.
- Już się bałam, że poleciałaś z Mattem do Rosji - zażartowała moja rodzicielka kiedy mnie zobaczyła.
- Nigdzie się nie wybieram - oznajmiłam sucho.
- Ola coś nie tak? - zapytała - nie wyglądasz najlepiej.
- I nie czuje się najlepiej - powiedziałam - ale nie chce o tym rozmawiać.
- Dobrze, rozumiem. Wiesz gdzie mnie szukać.
Leżałam na łóżku już od kilku dobrych godzin i wsłuchiwałam się w słowa jednej z piosenek.
'You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did'
Ten tekst tak bardzo do mnie trafiał. Jakby był napisany dokładnie o mnie. Poczułam, że zbliża się kolejna chwila słabości, i że łzy zaczynają mi znowu napływać do oczu, więc szybko wstałam wyłączyłam muzykę i usiadłam na łóżku. 'Olka ogarnij się' powtarzałam sobie cały czas.
Po południu znalazłam się na sali gdzie przez ostatnie dwa lata przygotowywałyśmy się wraz z dziewczynami do Mistrzostw Europy na które w ostateczności nie pojechałam z wiadomych powodów. Drzwi od pokoju trenera były otwarte. Już na mnie czekał, z daleka rozpoznałam sylwetkę pana Tomka.
- Dobrze Cię widzieć - oznajmił kiedy usiadłam na krześle. - brakowało nam Cię strasznie.
- Czas się przyzwyczaić - powiedziałam.
- Wiem o wszystkim, nasz reprezentacyjny lekarz był cały czas w kontakcie z twoim lekarzem. Ale bardziej mnie interesuje to, co Ty chcesz teraz zrobić?
- A co mogę zrobić? Nic. Czas nauczyć się żyć normalnie bez siatkówki.
- Nie, ja Ci na to nie pozwolę. Rozumiesz?! Pamiętasz, kilka razy pytałyście mnie dlaczego zakończyłem swoją karierę zawodniczą? Lekarz powiedział mi to samo co Tobie. Rozumiem co czujesz w 100%, ale nie pozwolę Ci się poddać. Jesteś zbyt ważna dla drużyny. Informację, o twoim stanie zdrowia dostałem podczas Mistrzostw Europy i rozmawiałem z różnymi ludźmi i lekarzami. Okazało się, że jednak twoje schorzenie jest do wyleczenia. 
- Ale jak to? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Podobnież jest jakaś kuracja w szpitalu  która trwa 2 do 3 miesięcy. W przypadku, że już kiedyś twój staw kolanowy był uszkodzony, to wzmacniają go operacyjnie. Mało lekarzy decyduje się na coś takiego, ale zdarzają się wyjątki. Mój kolega obiecał, że dowie się wszystkiego i da mi znać. I wtedy to już będzie tylko zależało od Ciebie, czy chcesz spróbować.
- Jeżeli będzie tylko taka możliwość to oczywiście, że tak - odpowiedziałam a w moim sercu od razu pojawiła się nadzieja.
- To dobrze, bo pamiętaj dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.


To mamy kolejny, mam nadzieję, ze wam się spodoba. Trochę zamieszania wprowadzone, ale spokojnie wszystko wedle planu :)