piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział XXI

'Ból po stracie jest tak silny, jak silna była więź.' - Julian Barnes


Planowaliśmy wyjechać wcześnie rano. Jednak kiedy się obudziłam mój telefon wskazywał godzinę 11.30 i 2 nieodebrane połączenia od Kurka. Po cichu wstałam, wyszłam na balkon i oddzwoniłam Bartka.
- Olcia, co robicie dzisiaj? - zapytał -  Wszyscy powyjeżdżali, a my z Natalią siedzimy sami.
- Teoretycznie to jesteśmy w drodze na mazury, a praktycznie to jeszcze w łóżkach. - oznajmiłam.
- To może wpadniecie do nas, a nie będziecie jechać.
- Nie no, marzy mi się o mazurach już od dawna, ale może wy pojedziecie z nami?
- I co będziemy wam przeszkadzać w romantycznym wyjeździe? - zapytał śmiejąc się.
- Nie gadaj, tylko rusz Natalię żeby zaczęła się pakować i wyjeżdżamy za półtorej godziny - powiedziałam.
Kurek nawet nie protestował, tylko musiał się jeszcze z Natalią jeszcze uporać, bo pewnie będzie miała tysiąc powodów żeby nie jechać. No ale jego w tym głowa. Ja miałam trudniejsze zadanie przed sobą. Obudzić Aleksa, a było to podwójnie trudne, bo wczoraj wieczorem raczył się jeszcze z moim tatą nalewkami. Obudzenie Serba zajęło mi dobre 15 minut, ale udało się. Powiedzmy. Powiedziałam, mu, że idę zrobić śniadanie, a on ma 10 minut na ogarniecie się. W kuchni spotkałam mamę.
- Jak Alek się czuje? - zapytała od razu kiedy mnie zobaczyła.
- Właśnie idzie to się przekonasz - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach, widząc Atanasijevicza którego loczki były jeszcze bardziej pokręcone niż zawsze, a grymas twarzy wskazywał na ból głowy.
- Mogę coś do picia? - zapytał po cichu co mnie i mamę rozbawiło.
Zjedliśmy śniadanie, tzn ja zjadłam a Aleks wypił wodę, zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy w stronę domu Natalii. Chwilę później byliśmy już w komplecie. Bartek usiadł z przodu i robił za mojego nawigatora, a moja przyjaciółka i Alek spali z tyłu. Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji benzynowej, żeby napić się kawy i rozprostować kości. Kiedy my z Kurkiem robiliśmy rundkę dookoła stacji nasze drugie połówki nadal spały, więc my mieliśmy czas żeby sobie porozmawiać o 'naszych' sprawach.
- Wyjeżdżamy do Włoch - wypalił w pewnym momencie Bartek
- Że co? - zapytałam przy okazji parząc się gorącą cieczą w język.
- Dostałem propozycje z jednego z klubów i chcę spróbować, a Nacia dostała w tym samym mieście staż - oznajmił.
- No ale jak to? A co ze Skra? - zapytałam po raz kolejny.
- Wszystko jest uzgodnione, prezes powiedział, że jeżeli wrócę do Polski to oni będą na mnie czekać. Bełchatów to mój drugi dom. Wiesz o co mi chodzi? Włochy to idealne miejsce żeby się rozwinąć, i myślę, że to jest ostatni moment żeby wyjechać za granicę. Planujemy z Natalią ślub, potem może dziecko, nie chce im później fundować wycieczek po całym świecie.
- A ja tak się cieszyłam, że mam was tak blisko - powiedziałam robiąc usta w podkówkę.
Rozumiałam Bartka. Też bym chciała, żeby Aleks zakończył zmiany klubów kiedy będziemy mieli dziecko. To była mądra decyzja z jego strony. Dam sobie jakoś radę bez nich, w końcu jest XXIw i mamy samoloty.
Po ponad 5 godzinach dotarliśmy i zobaczyłam widok w którym zakochałam się mając pięć lat - promienie słońca odbijające się w tafli jeziora.
Na całe szczęście rodzice już byli na łódce w tym sezonie więc nie trzeba było jej wyciągać z przechowalni gdzie lądowała na całą zimę. Tak więc jedyne co musieliśmy zrobić to wrzucić nasze rzeczy na łódkę i odpoczywać. Tego dnia nie chcieliśmy już wypływać, bo było dość późno i zamiast iść gdzieś do miasta na obiad postanowiłyśmy z Natalią, że zrobimy coś same.
- Boże Ola, to Ty? - usłyszałam znajomy głos kiedy szłam do sklepu. Automatycznie odwróciłam się i zobaczyłam Jagodę. Poznałyśmy się właśnie tutaj kiedy miałyśmy po 8 lat. Przyjeżdżając na mazury z rodzicami poznałyśmy wiele osób w naszym wieku lub trochę starszych z którymi stworzyliśmy 'ekipę'. W komplecie spotykaliśmy się tylko w wakacje, mieliśmy już z góry ustalony termin i przez 3 lata przyjeżdżałam razem z Bartkiem, Natalią i Kamilem regularnie, ale po śmierci Kamila przestałam i tak na prawdę nie miałam pojęcia czy oni dalej się spotykają.
- Jagoda! - krzyknęłam i rzuciłam się na dziewczynę - co ty tu robisz?
- Mogłabym zapytać o to samo - odpowiedziała z uśmiechem - odpoczywamy sobie z Szymonem przed sesją.
- Z Szymonem? - zapytałam.
- No tak, w sumie to zaręczyliśmy się niedawno. - oznajmiła a ja zaczęłam się śmiać.
Kiedy jeszcze byliśmy dziećmi Jagoda wręcz nienawidziła się z Szymonem,  później trochę się miedzy nimi pozmieniało, ale nigdy nie pomyślałabym, że mogą być razem, a tu taka niespodzianka.
- Przepraszam - powiedziałam, kiedy opanowałam swój śmiech - ale wiesz dlaczego tak zareagowałam.
- Wiem wiem - odpowiedziała - może spotkamy się wieczorem, tak dawno Cię nie widziałam?
- Jestem za - oznajmiłam - Bartek i Natalia się na pewno ucieszą.
- To oni też tu są? - zapytała rozradowana, na co ja tylko pokiwałam potwierdzająco głową - to widzimy się o 20 tam gdzie zawsze.
Kiedy wróciłam na łódkę moi towarzysze wylegiwali się na dziobie korzystając z ostatnich promieni dzisiejszego dnia. Zdążyłam powiedzieć Natalii i Kurkowi o tym, że umówiłam się a, w sumie nas na kolacje z Jagodą i Szymonem i zaczęły się pytania. Ale, że z tą Jagodą i Szymonem? A gdzie ich spotkałaś? A to oni są razem? I jeszcze wiele innych, a i na sam koniec odezwał się Aleks, który kompletnie nie wiedział o kim mówimy. Gdy w końcu limit pytań został wyczerpany mogłam iść z Natalią zrobić coś na obiad.
Chwilę po 20 szliśmy w stronę dobrze znajomego mi baru. Najbardziej obawiałam się o Alka czy nie będzie się czuł źle kiedy głównie będziemy rozmawiać po Polsku, mimo to, że większość słów był w stanie zrozumieć. Ale było wręcz przeciwnie. Atanasijevicz już na samym początku pokazał co umie witając się z naszymi znajomymi słowami :‘Cześć, jestem Aleks i jestem chłopakiem Oli’. To było jedno z dwóch zdań po Polsku które miał opanowane do perfekcji, drugim było ‘Dzień dobry, poproszę 2 bułki i jajka’. Serb bardzo wczuł się w całą naszą rozmowę i nawet czasami próbował co nieco sklecić po polsku z czego byłam bardzo dumna. Wieczór minął nam naprawdę szybko.
- Ola a powiedz mi co u Kamila. – zapytał Szymon kiedy się już zbieraliśmy. Gdy wspomniał jego imię oczy wszystkich wylądowały na mnie. Widziałam jak Jagoda szturcha pod stołem swojego narzeczonego.
- Kamil – zaczęłam – Kamil nie żyje od 3 lat.
Oczy Szymka powiększyły się do wielkości pięciozłotówek. Wydawało mi się, że wszyscy z jego znajomych wiedzieli o tym co się stało. Jednak nie. Szymon przeprosił mnie, ale ja chyba się wyłączyłam. Mój mózg ogarnął się dopiero przy łódce dokładnie wtedy gdy potrząsnął mną Bartek -dosłownie.
- Ola, Aleks o niczym nie wie? – zapytał Bartek, na co ja pokiwałam twierdząco głową – to może powinien się dowiedzieć. On nie ma pojęcia dlaczego tak zareagowałaś.
Kurek chyba miał racje. Byliśmy już razem trochę i myślę, że powinien się o tym dowiedzieć. Zawołałam Aleksa i poszliśmy się przejść. Przez długa cześć drogi milczeliśmy.
- Kamil – zaczęłam w końcu – był moim chłopakiem. Znaliśmy się tak naprawdę od dziecka. Wieczorem, dzień przed walentynkami stwierdził, że znalazł jakiś prezent dla mnie w Poznaniu i, że musi po niego jechać mimo to, że było późno. Nie chciał jechać następnego dnia, bo grałam mecz i chciał być ze mną. I pojechał. Będąc już niedaleko Łodzi miał wypadek. Kierowca tira jadący przeciwnym pasem zasnął i wjechał wprost na samochód Kamila. Został przewieziony do szpitala w stanie krytycznym. Moja mama była na dyżurze i to ona go operowała. Operacja trwała ponad 4 godziny i mimo tak licznych obrażeń starali się utrzymać go przy  życiu. Siedziałam przy nim cały czas i liczyłam na to, że wszystko będzie dobrze. Wyszłam dosłownie na kilka minut z jego sali. Kiedy wróciłam trwała właśnie reanimacja. Moja mama wraz z anestezjologiem ponad 20 minut walczyła o to żeby jego serce zaczęło pracować, ale się nie udało. Zmarł 14 lutego. Byłam trzy miesiące przed maturą. Nie chciałam żyć, przez pewien czas wydawało mi się, że nie potrafię funkcjonować bez niego. I pojawił się Matt, mimo tego co zadziało się ostatnio miedzy nami zawdzięczam mu wiele. Gdyby nie on, nie wiem czy bym podeszła do matury, nie wiem czy bym żyła.
Mnie zrobiło się lżej, że w końcu mu o tym opowiedziałam, a on nic nie powiedział, pewnie nie wiedział nawet co. Podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym schronieniu z jego ramion.

Kolejne dwa dni spędziliśmy na aktywnym pływaniu po jeziorach. Chciałam jak najlepiej wykorzystać czas przed wyjazdem Aleksa, i pokazać mu to co najpiękniejsze w mazurach. Jeden dzień pływaliśmy jeszcze z Szymonem i Jagodą, ale ich czas zaplanowany na wypoczynek się skończył i wrócili do Warszawy, obiecując nam, że przyjadą do Łodzi zaprosić nas osobiście na swoje wesele.
No ale, nasz czas też się powoli kończył i nim się obejrzałam byliśmy z powrotem w Łodzi. Zdążyłam tylko wrzucić swoje rzeczy do prania, chwilę porozmawiać z rodzicami i ruszyłam razem z Aleksem do Bełchatowa, bo on musiał się spakować i sprzątnąć mieszkanie, a ja oczywiście musiałam mu w tym pomóc.
Kiedy uporaliśmy się z tym całym bałaganem mieliśmy czas dla siebie. Męczona zaległam na kanapie a chwilę później wskoczył na mnie Aleks przyprawiając mnie tym o wytrzeszcz oczu.
- Może trochę delikatniej – powiedziałam łapiąc powietrze.
- Przecież ty nie lubisz delikatnie – zaśmiał się Serb i rękami zaczął zmierzać w stronę mojego rozporka.
- A Ty nie masz mnie dość po tych kilku dniach 24 godziny na dobę? – zapytałam zatrzymując jego ręce na moim brzuchu.
- Musze się nacieszyć przed wyjazdem – oznajmił muskając mnie ustami po szyi, po czym wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni. Po drodze pozbawił mnie części garderoby, ale ja też mu nie byłam dłużna nim się obejrzał stał przede mną w samych bokserkach. Po chwili nasze języki toczyły bój, a ja dotykałam całe jego ciało.
- Masz zimne ręce – rzucił Aleks patrząc na mnie z wyrzutem.
- Zimne ręce, dobra w łóżku – odpowiedziałam śmiejąc się i wróciłam do wykonywanej przed chwilą czynności.

Rano obudził mnie Aleks jedzący palcem po mojej szyi. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam wielkie roześmiane oczy. Chyba będzie mi ich trochę brakować przez te dwa miesiące, nawet trochę bardzo. Planowaliśmy leżeć w łóżku, aż do momentu kiedy trzeba będzie się zbierać do drogi, jednak mój brzuch twierdził zupełnie co innego i po niedługiej chwili musieliśmy wstać i coś zjeść. Przygotowanie śniadania, a dokładnie zrobienie czegoś z niczego zajęło nam tak dużo czasu, że zdążyliśmy zjeść i się ubrać i musieliśmy jechać na lotnisko. Po drodze zajrzeliśmy jeszcze do moich rodziców, bo Aleks jako kulturalny ‘przyszły zięć’ chciał się pożegnać.
Drogę do Warszawy chciałam jak najbardziej przedłużać, ale jednak się nie dało. Siedzieliśmy jeszcze chwilę w samochodzie, jednak musieliśmy się zebrać i wejść na lotnisko. Do odlotu zostało jeszcze niecałe 15 minut więc najwyższa pora żeby się pożegnać.
- Tylko bez żadnego smucenia mi się tutaj – powiedział Aleks  – jeszcze zawsze możesz lecieć ze mną.
- Już ustaliliśmy, że w lipcu się widzimy.
- No dobrze, liczyłem, że może jednak decyzje zmieniłaś – oznajmił rozczarowany Serb.
- Dawaj jeszcze buziaka i spadaj – powiedziałam kiedy usłyszałam, że do odlotu zostało 10 minut.
- Dobrze, spadam – zakomunikował oburzony, i zaczął iść.
- Czekaj, czekaj – krzyknęłam – jeszcze buziak – oznajmiłam, po czym wspięłam się na palce, pocałowałam go i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Kocham Cię! – krzyknął Serb po polsku kiedy odwróciłam się w jego stronę.



Mamy już XXI rozdział, napisany szybko. Nawet bardzo, nie wiem czy się wam spodoba no ale to się okażę. W najbliższym czasie będzie mi ciężko coś napisać, bo za dwa dni kończę ferie, i już zazdroszczę tym którzy je dopiero zaczynają ;) 

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział XX

"Irytowały mnie jego wady i w taki sposób powstały między nami subtelne więzy, z których zdałam sobie sprawę dopiero po ich zerwaniu." -  Josheph Conrad


-NIESPODZIANKA - usłyszałam, a po chwili zobaczyłam moich znajomych łącznie z siatkarzami Skry wraz z partnerkami w mieszkaniu Aleksa i Kostka. Od razu zrobiło mi się lepiej, kiedy okazało się, że nie obecność chłopaków na urodzinach była tylko głupim żartem mojego chłopaka. Byli wszyscy dosłownie wszyscy moi znajomi których chciałabym widzieć na moich urodzinach kiedy sama bym je organizowała.
- Dziękuję - szepnełam do ucha Aleksowi i pocałowałam go w policzek.
Potem oczywiście rozpoczęło się obowiązkowe składanie życzeń, których tak bardzo nie lubiłam. Kiedy w końcu wszyscy się odliczyli zaczęliśmy się bawić. Jak się okazało później Natalia z Kamilą przygotowały listę gości. No tak, a ja przez chwilę myślałam, że to może jednak Alek zna mnie tak dobrze. Mimo wszystko byłam w ciężkim szoku, bo urodziny były dopięte na ostatni guzik, począwszy od jedzenia a skończywszy na muzyce. Tego nie spodziewałam się po Serbie. Impreza była idealna, poza kilkoma wypadkami, ale to był nieodłączny element. Chwilę przed 6 wszyscy opuścili mieszkanie Serbów, a my zabraliśmy się za sprzątanie. W pewnym momencie Aleks usiadł na podłodze i oznajmił, że już nie ma siły na sprzątanie. Powiedziałam mu żeby poszedł do łóżka. Tak też zrobił, ale nie byłby sobą gdyby nie zrobił czegoś głupiego. Tym razem przerzucił mnie przez ramie i zaniósł mnie do sypialni.
- Podobało się? - zapytał, oparty na rękach tuż nad moją głową.
- Strasznie - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- To chyba należy mi się nagroda - oznajmił i zaczął powoli rozpinać suwak na boku mojej sukienki, a ja wpiłam się w jego usta.
Kiedy zostaliśmy w samej bieliźnie zobaczyłam jakiegoś nieznajomego chłopaka, a obok niego dziewczynę stojących w drzwiach.
- Aleks - szepnęłam - Aleks, ktoś tam stoi.
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział wysoki brunet.
- Neven! Lena! - krzyknął Atanasijevicz - przecież mieliście być dopiero 3-ego.
- Jest 3-ci - oznajmiła dziewczyna.
- Racja - przytaknął zakłopotany Aleks drapiąc się po włosach - Ola, to jest mój starszy brat i jego dziewczyna. Neven, Lena, a to jest moja dziewczyna.
- Miło mi poznać - powiedziałam i podałam im rękę.
Pora na poznawanie brata Alka była idealna, a mój strój jeszcze lepszy. Przecież Serb nie mógł mi powiedzieć, że jego brat przyjeżdża. Nie mógł, bo sam zapomniał. Na szczęście oni się tym zbytnio nie przejęli i po chwili skierowali się do kuchni. 'Jeszcze do dokończymy' szepnął mi Aleks do ucha z tym swoim uśmiechem kiedy zakładałam bluzę.
- Co tu taki bałagan? - zapytał brat Aleksa kiedy weszliśmy do kuchni.
- Impreza była - oznajmił mój chłopak - urodziny Oli.
- Urodziny Twojej dziewczyny, a Ty nam nic nie mówisz? Nawet prezentu nie mamy - powiedziała Lena.
- Nie ważne - wtrąciłam się - jak chcecie to mamy szampana to możemy otworzyć.
- No jasne! - krzyknęli chóralnie Atanasijeviczowie.
- A Tobie nie wystarczy? - zapytałam Alka a on tylko przecząco pokiwał głową i otworzył kolejnego tego dnia szampana. Oczywiście odśpiewali mi sto lat, tylko, że trochę ciszej, bo nie chcieli obudzić Konstantina i Jeleny którzy już od dobrych 2 godzin smacznie spali. Dokończyliśmy butelkę, a potem trafiłam do łóżka, w sumie nie wiem jak, chyba zostałam zaniesiona przez Aleksa, bo byłam tak zmęczona i wtulona w loczka zasnęłam.
Obudziły mnie dźwięki dobiegające z łazienki. Ktoś wymiotował. 'Pewnie Aleks' - pomyślałam, bo na imprezie się nie oszczędzał. Odruchowo przesunęłam rękę w miejscu gdzie powinien spać Alek i ku mojemu zdziwieniu on tam był. Jeżeli mój chłopak leży obok mnie to nie może być w łazience. To było dość logiczne. To kto tam był? To pytanie nie dałoby mi zasnąć, dlatego też zarzuciłam bluzę i poszłam do łazienki.
- Chyba żałowałaś mi tego szampana - powiedział Neven kiedy mnie zobaczył w drzwiach i oparł czoło o sedes.
- Jak widać - odpowiedziałam - pójdę zrobić ci herbatę.
Wyszłam do kuchni i zaparzyłam napój, wierzyłam że gorzka herbata mu pomoże. Sama sobie to zawsze wmawiam.
- Żartowałem z tym szampanem - oznajmił starszy Atanasijevicz kiedy przyniosłam mu herbatę - po prostu moje parę godzin po locie samolotem nie należą do najlepszych, słabo znoszę podróże.
- To wszystko wyjaśnia - powiedziałam siadając na podłodze.
- Nie musisz ze mną siedzisz, rzygający facet nie jest najlepszym widokiem - rzucił Neven.
- Twój brat zdążył mnie do tego przyzwyczaić - zakomunikowałam uśmiechając się.
- Aż tak źle? - zapytał - długo się znacie?
- Znamy się odkąd jest w Bełchatowie, ale powiedzmy, że nie przepadaliśmy za sobą. Dopiero po jego rozstaniu z Mariną poprawiło się między nami. I jakoś tak wyszło, że od lutego jesteśmy razem. - opowiedziałam mu w trzech zdaniach wydarzenia z ponad roku.
- Mam nadzieję, że nie jesteś taka jak Marina. Nie, nie. Ona nie siedziała by z prawie nieznajomym rzygającym facetem w kiblu. - zaśmiał się - liczę, że go nie zranisz. Wiem, że łazienka nie jest najlepszym miejscem na takie rozmowy, ale on ciężko przeszedł to rozstanie i mam nadzieję, że będziecie ze sobą szczerzy i do czegoś takiego jak z Mariną nie dojdzie.
- Obiecaliśmy sobie, już na samym początku, że jeżeli kiedyś tam znajdziemy sobie kogoś innego to nie będziemy się oszukiwać tylko powiemy to sobie. Chociaż mam nadzieję, że taka sytuacja się nie zdarzy.
- Trzymam kciuki - oznajmił.
Siedzieliśmy jeszcze trochę w łazience, bo Neven nie czuł się na tyle pewnie żeby pójść do pokoju. W sumie w wielu rzeczach byli podobni z Alkiem, ale w jeszcze większej ilościach spraw różnili się jak woda i ogień. Kiedy opuściliśmy łazienkę poszliśmy do salonu brunet coś jeszcze mi opowiadał, ale nie byłam w stanie się skupić i usiadłam na sofie po czym momentalnie zasnęłam.
Budząc się poczułam czyjąś rękę na mojej twarzy. Skrzywiłam się i zdjęłam rękę Nevena który leżał obok mnie. Kiedy wstałam z sofy jak z ziemi wyrósł Aleks. Był wyraźnie zdziwiony tym co zobaczył przed chwilą.
- Chciałem, żebyście się poznali, ale nie aż tak dobrze - powiedział Atanasijevic
- Wzięłam sobie to do serca, i wyszło jak wyszło  - rzuciłam i zaśmiałam się - twój brat miał ciężką noc.
- Czyżby randka z sedesem? - zapytał.
- Dokładnie - odpowiedziałam i poszłam do sypialni gdzie chwile później zasnęłam przy boku już tego właściwego Atanasijevicza.
Popołudnie spędziliśmy we czwórkę na basenie, a wieczorem mieliśmy iść do jakiejś restauracji, ani ja ani Aleks nie wiedzieliśmy po co, ale tak chciał jego brat i dziewczyna. Tak więc około 19 siedzieliśmy w lokalu zamawialiśmy kolacje. Lena nerwowo spoglądała na Nevena, a on zachowywał spokój.
- Słuchajcie, myślimy, że to jest najlepsza okazja żeby wam to powiedzieć - zaczął brat Aleksa kiedy skończyliśmy jeść - będziecie pierwszymi osobami po naszych rodzicach którzy się o tym dowiedzą.
- Ale rozwiń się - ponaglił go Aleks.
- Zaręczyliśmy się tydzień temu - wypaliła Lena.
- I ustaliliśmy datę ślubu na maj przyszłego roku - dodał po chwili Neven.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie znałam ich prawie w ogóle ale można było dostrzec, że tworzyli na prawdę zgraną parę. W pewien sposób im zazdrościłam. Ślub - piękna biała suknia, gołębie, cała magiczna oprawa, i co najważniejsze kochający narzeczony czekający przy ołtarzu. Chyba o takim dniu marzy każda dziewczynka i kobieta. Ja też. Jednak to nie był koniec atrakcji na dzisiejszego wieczoru. Starszy Atanasijevicz oznajmił, że już teraz chciałby poprosić Aleksa żeby został jego świadkiem. Oczywiście Alek mu nie odmówił, widziałam w jego oczach jaki jest z tego dumny. Nasz wieczór zakończyliśmy w klubie bawiąc się do późnych godzin nocnych.
Rano narzeczeni oznajmili nam, że korzystając z okazji, że są w Polsce muszą jeszcze odwiedzić dziadków Leny którzy są Polakami. Tak więc chwilę przed 13 zostaliśmy w mieszkaniu Serbów sami, bo Kostek gdzieś pojechał. Mogliśmy sobie poleżeć i się zrelaksować jednak nie. Aleks zaczął niewygodny dla mnie temat. PlusLiga skończyła się ponad tydzień temu i co za tym idzie za chwilę będzie zaczynał się sezon reprezentacyjny więc Aleks powinien być za tydzień w Serbii na zgrupowaniu kadry. Nie lubiłam o tym rozmawiać, bo Atanasijevicz chciał żebym z nim poleciała i nie był w stanie zaakceptować tego, że jeszcze nie skończył się rok akademicki. I każda nasza rozmowa na ten temat kończyła się kłótnią. Tak też było tym razem, zgarnęłam swoje rzeczy i wsiadłam do auta kierując się w stronę Łodzi. Robił się coraz bardziej zaborczy a mi to nie pasowało. Wiedziałam o tym, że Alkowi zależy na tym, żebym była z nim w Serbii i mi też zależało żeby być obok niego, ale jednak musiałam zaliczyć sesje, a przecież wie o tym, że jest to dla mnie ważne. A do niego nie przemawiało nawet to, że dojadę do niego w lipcu.
Kiedy przyjechałam do domu okazało się, że nikogo nie ma poza Koki która przywitała mnie głośnym szczekaniu i drapaniu po łydkach. No tak, taka radość. W końcu się prawie trzy dni nie widziałyśmy. Gdy się uspokoiła zaległam razem z nią na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś beznadziejny program, a moje powieki stawały się coraz cięższe.
- Ola, nie chciałam Cię budzić ale ktoś na Ciebie już czeka dłuższą chwilę - zakomunikowała moja mama kiedy otworzyłam oczy.
- Kto? - zapytałam nie do końca jeszcze kontaktując.
- Alek - odpowiedziała - pokłóciliście się? Aleks nie chciał mi nic powiedzieć.
- Później Ci opowiem - oznajmiłam - gdzie jest?
- Siedzi na balkonie.
Wstałam i leniwym krokiem zaczęłam iść w stronę gdzie siedział loczek. Chyba nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Pewnie i tak nie odpuści i nasza rozmowa zakończy się na kolejnej kłótni o to samo. Ale trzeba być dzielnym. Kiedy wyszłam na balkon Serb od razu wstał.
- Przepraszam. - szepnął podchodząc do mnie -Kocham Cię strasznie i nie chce się z Tobą kłócić. - no to chociaż w tym jednym się zgadzamy - przyjedziesz do mnie po sesji, dobrze?
- Jasne głupku - oznajmiłam i przytuliłam się do niego - tak trudno było dojść do takiej decyzji?
- Nie chce Cię zostawiać. Za dobrze mi tu z Tobą - powiedział całując mnie w czoło.
- Wyjedźmy na mazury, na łódkę, na kilka dni - rzuciłam.
Kilka chwil później oznajmiałam razem z Alkiem rodzicom nasz pomysł. Nie byli do końca przekonani czy poradzimy sobie z Aleksem na łódce. Mimo to, że miałam sternika to nie miałam okazji się wykazać swoimi umiejętnościami przed rodzicami. Po wielu obietnicach, że będziemy ostrożni zgodzili się i tata dał mi kluczyki od łódki.
Tak więc rano zaczynamy wcześniejsze wakacje.


Coś tam, jakoś tam wyszło. Po wielu staraniach. Wiem, że może zbyt wiele się nie dzieje, ale dajcie mi jeszcze jeden rozdział i dopiero się zacznie. Obiecuję ;)
Jeżeli będę miała czas to rozdział pojawi się w najbliższym tygodniu. Ale to się okaże
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale u góry strony możecie zobaczyć nowe zakładki, zajrzyjcie jeżeli macie ochotę.
Po raz kolejny oznajmiam, że szukam kogoś do nowego opowiadania. :)


piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział XIX

'Pamiętasz przecież, przyjacielu, te wszystkie dni, nadzieję tak wielką, że aż bolała, i zwątpienie, które korzystało z najmniejszego wyczerpania, żeby przyjść i zabić nadzieję.' - Halina Poświatowska


Majowe popołudnie było idealne na spacer z psem. Przechadzając się podjęłam decyzję, że nie pójdę na mecz, tak bedzie lepiej. Zdecydowane. Chwilę później usłyszałam melodie 'Snow' RCHP która oznajmiała, że ktoś do mnie dzwonił, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Natalii.
- Cześć Olcia - odezwała się kiedy odebrałam - o której po mnie przyjedziesz?
- Mam po ciebie przyjeżdzać? Gdzie? - zapytałam zdziwiona.
- Jestem u rodziców i Aleks powiedział, że jak bedziesz jechała mecz  to mnie zabierzesz. - oznajmiła.
- Ale ja nie idę na mecz, i nie próbuj mnie przekonać, myślę, że jesteś w stanie się domyślić dlaczego nie chce iść - powiedziałam stanowczym głosem - jak chcesz to dam Ci samochód.
- Nie okej, dam sobie radę - zakomunikowała i zakończyłyśmy rozmowę.
Atanasijevicz chciał się zabezpieczyć, bo wiedział, ze nie będę chciała iść na i był przekonany, że nie będe w stanie odmówić Natalii a tu taka niespodzianka. Dosłownie moment po skończeniu myśli usłyszałam ponownie mój dzwonek, tym razem był to Serb.
- Ale sobie to wymyśliłeś - zaczęłam.
- Coś mi nie poszło - oznajmił, a ja już widziałam jak robi tą swoją minę kiedy jest zakłopotany.
- Tak średnio - powiedziałam - nie idę na mecz, przepraszam.
- Ola proszę Cię, wiesz że ten mecz jest dla mnie bardzo ważny, jeżeli wygramy to odgryziemy im się za LM, a z Tobą to jakoś tak wszystko łatwiej.
- Przecież wiesz dlaczego nie chce iść.
- Wiem, ale idziesz dla mnie czy dla niego?
- Idę dla Skry - oznajmiłam, a po chwili dodałam - dla Ciebie.
- Tak więc własnie, w torbie masz wejściówkę, przyjedz wcześniej na nasz trening.
- Postaram się.
Tak więc po raz kolejny musiałam zmienić swoją decyzję. Mecz miał rozpocząć o 16, dlatego ubrana w koszulkę meczową Aleksa około 14 ruszyłam w stronę Atlas Areny zahaczając o dom rodziców Natalii.
Dzięki specjalnym wejściówką mogłyśmy wejść na boisko. Kiedy przechodziłyśmy przez kolejny sektor moim oczom ukazały się niebieskie stroje,  mój wzrok utkwił na siatkarzu z numerem 1 na koszulce. Anderson odwrócił się w moją stronę, a ja wtedy chciałam zrezygnować i wyjść z hali. Powstrzymała mnie moja przyjaciółka mówiąc, że nie będę z nim rozmawiałam, że idziemy do Skry. I tak też zrobiłyśmy. Matt był przekonany, że idę do niego, jego mina kiedy przywitałam się z Aleksem była niedopisania. Mimo to, że Amerykanin nie zamierzał podejść do nas denerwowałam się samą jego obecnością.
Mecz rozpoczął się punktualnie. Przez dłuższą chwilę wydawało mi się, że Anderson kieruje wszystkie swoje zagrywki na Serba. Wcale mi się nie wydawało, robił to celowo. Jednak okazało się, że Aleks dzisiaj radzi i Amerykanin zrezygnował. Potem gra Matta wyglądała fatalnie, atakował w aut albo był blokowany. Po serii nieudanych akcji w wykonaniu Amerykanina, trener zdecydował się go ściągnąć z boiska. Kiedy Anderson stał w kwadracie dla rezerwowych czułam jak jego oczy cały czas patrzą na mnie co strasznie mnie krępowało. Ale po chwili przestałam o tym myśleć, bo gra robiła sie coraz bardziej zacięta.
Dwugodzinne spotkanie doprowadziło do tie-breaka, widziałam jak Skrzaty są już zmęczone. Nie było się co się dziwić 3 sety skończyły się po zdobyciu ponad 30 punktów przez oba zespoły.
Kibice dawali z siebie wszystko, tak samo jak chłopaki. Atmosfera była taka jak nigdy, wydawało mi się, że cała Łódź, ba! Pół Polski nas słyszy. Przez chwilę myślałam, że ten mecz się nie skończy, ale ostatni atak należał do mojego chłopaka, włożył wszystkie siły i zaatakował w boisko! Set zakończył się wygraną Skry 20 do 18. Mimo to, że było tak zwane spotkanie 'o nic', to wywołało pewnie wiele emocji, przez to, dwa miesiące wcześniej to właśnie Zenit wygrał ze Skrą finał Ligi Mistrzów.
Chłopaki dawno się tak nie cieszyli, z resztą kibice też. Głośno krzyczeli 'Dziękujemy', a chłopaki podeszli do nich i zaczeli wraz z nimi się cieszyć. Kochałam ich właśnie za taki kontakt z kibicami. Po chwili gestem ręki Aleks z Bartkiem zawołali nas do Siebie.
- Widzisz udało się - powiedziałam i pocałowałm Aleksa.
- Bo ty tu byłaś - oznajmił i wziął mnie na ręce - Ola, chłopaki idą świętować wygraną i nie przyjdą do Ciebie na urodziny.
- To idz też, przecież nie będę zła, odbijemy sobie to później - zakomunikowałam mimo to, że w środku było mi mega przykro, że ich nie będzie, i liczyłam, ze Serb zostanie ze mną.
- Nie ma opcji - powiedział - raz w życiu kończy się 22 lata. Poczekaj na mnie przed halą, pojedziemy do Ciebie, ogarniesz się, i zabiorę Cię w fajne miejsce.
Grzecznie wykonałam polecenie mojego chłopaka, nie miałam pojęcia co on sobie zaplanował, ale stwierdziłam, że mu zaufam. Kiedy otwierałam drzwi, aby wyjść na moim ramieniu poczułam czyjąś rękę. 'Pewnie Aleks - pomyślałam'. Jakie było moje zaskoczenie kiedy okazało się, że to był Anderson.
- Daj mi chwilę, chce ci coś wytłumaczyć - zakomunikował kiedy tylko się odwróciłam.
- Matt, błagam Cię nie jestem jeszcze gotowa na tą rozmowę, nie chce żebyś mi cokolwiek tłumaczył. Są moje urodziny, proszę Cię nie spraw, żeby dzień który do tej pory jest dla mnie dobry skończył się źle.
- Wiesz, że tego nie chce - oznajmił, i widziałam, że jego oczy się zaszkliły - nie będę Ci nic tłumaczył, jeżeli nie chcesz.
- To dobrze, może kiedyś przyjdzie czas. Albo i nie - powiedziałam.
- Mam coś dla Ciebie. Wiem, że nie mogłaś tego długo znaleźć. - oznajmił - wszystkiego najlepszego i przepraszam.
- Ale nie musiałeś.
- Musiałem, zobacz czy będą dobre.
Zajrzałam do torby i zobaczyłam w niej buty do gry w siatkówkę. Miał racje, szukałam ich bardzo długo. Ten sam model kupiłam sobie kiedy dostałam powołanie do kadry, ale niestety przeżyły już swoje i zginęły śmiercią naturalną. Uśmiech momentalnie pojawił się na moich ustach.
- Dziękuję, ale nie wiem czy kiedykolwiek w nich zagram.
- Zagrasz, słyszałem, że zaczynasz leczenie we wrześniu.
- Widzę, że masz dobrego informatora - oznajmiłam.
- Niezmienny od kilku lat - zakomunikował i zaśmiał się.
- Dziękuję jeszcze raz - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Sama nawet nie wiem czemu, to był jakiś impuls. Tak chciało serce, ale kiedy mózg się zorientował szybko się od niego oderwałam. - muszę isć, Aleks na mnie czeka. Cześć
- Jesteś z nim szczęśliwa? - zapytał.
- Bardzo - odpowiedziałam bez chwili zawahania patrząc w jego oczy i odeszłam.
Przy moim samochodzie czekał na mnie Aleks. 'Co tak długo? - zapytał kiedy podeszłam'. 'Nieważne - odpowiedziałam krótko ucinając rozmowę.'
Dojechaliśmy do mojego domu, a Serb zaczął buszować w mojej szafie i  naszykował mi rzeczy w które powinnam się ubrać. Twiedził, że nie może mi zdradzić w gdzie idziemy wiec nie będę wiedziała w co ubrać. Atanasijevicz na dzisiejszą okazje wybrał dla mnie morską sukienkęczarną kurtkęczarne buty, które kupił mi specjalnie na tę okazję. Widząc moje obuwie wyśmiałam go i kazałam mu wrzucić do torby moje ulubione czarne conversy, i tym razem to on grzecznie wykonał moje polecenie, a ja poszłam się wykąpać. Kiedy stałam pod prysznicem dołączył do mnie Aleks. ' Po co marnować wodę - rzucił w moją stronę'. Dobrze wiedziałam, że nie o to mu chodzi.
- Na nic nie licz - oznajmiłam gasząc jego zapędy.
- Ale Ola, dzisiaj tak ładnie grałem - powiedział.
- Bywało lepiej - zakomunikowałam i wyrzuciłam go z łazienki.
W 'tajemnicze mniejsce' Aleks prowadził samochód, a mi kazał założyć opaskę na oczy, żebym nie wiedziała gdzie jedziemy. Obiecywał, że nie wykorzysta tego, ze mam zasłonięte oczy. Jechaliśmy prawie godzinę, według mojego instynktu. Zaczęłam się już niecierpliwić, a Aleks oznajmił, że zaraz bedziemy na miejscu. Wprowadził mnie do jakiegoś budynku potem do windy, a kiedy dojechaliśmy na odpowiednie piętro weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Wtedy zakomunikował, że zdejmie mi opaskę. I zaczął powoli odliczać. 3....2....1.... i  NIESPODZIANKA!


Kolejny rozdział, powstał w sumie szybciej niż się spodziewałam, zdarzenia dotyczące imprez sportowych opisanych wyżej nie miały miejsca, żeby nie było wątpilwości.
Jak tam święta, brzuchy pełne? Mam nadzieję, że sylwester wam się udał! I życze wam wszystkiego co najlepsze w 2014.
2014 please be good for me!
Gotowi na kibicowanie naszym dziewczynom w eliminacjach do MŚ? Ja mam to szczęście i będę na jednym a może i na dwóch meczach osobiście.
Przypominam, że poszukuje chętnej osoby do opowiadania, piszcie w komentarzach albo na meila :)