'Nieśmiało budziła się we mnie nadzieja, że oto stąpam po wodzie zamiast w niej tonąc' - Stephanie Meyer
- Ciociu, ciociu no - usłyszałam głos Oliwiera i otworzyłam oczy - wstawiaj, już wszyscy nie śpią tylko ty.
- Jeszcze chwilę - odpowiedziałam.
- Nie ma słowa chwilę, już! Śniadanie gotowe. - powiedział naśladując mojego brata i zaśmiał się.
- Tak jest, już idę.
Szybkim ruchem spięłam włosy w wysokiego kucyka, zarzuciłam na siebie koc i zeszłam do kuchni. Winiarscy, Państwo Wlazły, Kurek z Natalią i Aleks już siedzieli przy stole. Przywitałam się z nimi po czym usiadłam na jedynym wolnym miejscu obok Alka i zaczęłam jeść. W pewnym momencie kiedy nikt nie patrzył poczułam jak Serb głaszcze mnie po ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak się rumienię. Na szczęście on tego nie zauważył. Sytuacja wyglądała prawie identycznie jak w sierpniu z Mattem i znowu poczułam jak oczy mi się szklą. Na szczęście jak szybko ta myśl przeszła mi przez głowę tak samo szybko mi z niej wyszła. Po śniadaniu ustaliliśmy z Kurkiem i moją przyjaciółką, że wrócą z nami i około 13 wyjechaliśmy w stronę Bełchatowa. Grzecznie odstawiłam Aleksa pod blok, a chwilę później Bartka. Natalia pojechała ze mną, bo miała jeszcze załatwić coś na uczelni.
- Ola, czy wy coś z Aleksem? - zapytała moja przyjaciółka dosłownie chwilę po tym jak z auta wysiedli panowie.
- Nie wiem, nie pytaj mnie. Jest dobrze jak jest - odpowiedziałam.
- W takim razie trzymam kciuki za wasz rozkwit - oznajmiła.
- Nacia... - powiedziałam i zaśmiałam się.
Pod koniec tygodnia okazało się, ze Oliwier jest chory. Dagmara chodziła do pracy a Misiek miał jeszcze treningi dlatego też, mały blondyn siedział u nas w domu, a ja jako dobra matka chrzestna zajmowałam się nim. Nie musiałam chodzić na zajęcia więc mogłam poświęcić chłopcu moją całą uwagę, a on był bardzo zadowolony. Całymi dniami oglądaliśmy bajki, albo graliśmy w gry planszowe i mi i Oliemu to odpowiadało. W piątek Michał miał ostatni trening w tym roku, dlatego ustaliliśmy, że przywiozę młodego Winiarskiego do 'Enegrii',a potem przejmie go Misiek.
Chwilę po 17 byliśmy w hali. Skrzaty właśnie kończyły trening.
- Tato! Tato! - krzyczał Oli kiedy weszliśmy na boisko i rzucił się mu na szyję.
- Dzięki, że się nim zajęłaś - powiedział Misiek i cmoknął mnie w policzek.
- Taki już mój obowiązek - oznajmiłam i roześmialiśmy się.
- Chyba ktoś na Ciebie czeka - powiedział Michał po chwili.
Jak się okazało to był Aleks. Pożegnałam się z Winiarskimi i poszłam do Serba który stał z założonymi rękoma oparty o barierki
- Już się bałem, że się na mnie obraziłaś - powiedział na powitanie.
- Cześć, tak też się cieszę, że Cię widzę - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek - a miałam powód żeby się obrazić?
- A kto was kobiety wie? - zapytał retorycznie - cały tydzień się nie odzywałaś.
- Ty też nie. - oznajmiłam delikatnie zirytowana.
- Oj już się nie denerwuj - powiedział i poczochrał mnie po głowie - jedźmy do mnie musimy nadrobić te 7 dni.
Kiedy byliśmy pod blokiem Serba przypomniał sobie, że nie ma nic w lodówce, więc musieliśmy iść na zakupy. Mimo to, że do sklepu od jego mieszkania był tylko kawałek trzęsłam się cała z zimna, bo po co w grudniu nosić czapkę, rękawiczki i szalik. Kiedy Aleks to zobaczył ściągnął swoją czapkę z wielkim pomponem i założył mi na głowę. Czułam jak spada mi na oczy, a on się zaśmiał i podciągnął mi ją do góry po czym dzielnie pomaszerowaliśmy dalej. Wydawało mi się, że wykupiliśmy połowę osiedlowego sklepu, no ale co to dla dwóch takich wielkoludów jak Aleks i Cupko którzy pewnie nie jedzą tylko pochłaniają wszystko co jest w lodówce.
W końcu dotarliśmy obładowani zakupami do mieszkania Serbów. Cała trzęsłam się z zimna co musiał zauważyć Aleks, który natychmiast zabrał ode mnie rzeczy które miałam w rękach, posadził na kanapie, zarzucił koc mi koc na plecy po czym zniknął. Chwilę później wrócił z dwoma herbatami. Usiadł obok mnie i podał mi kubek. Gorąca ciecz jednak nie do końca rozgrzała moje ciało dlatego jeszcze bardziej 'zakopałam' się w kocu i oparłam głowę na torsie Aleksa, a on objął mnie ramieniem. Oglądaliśmy jakiś głupi teleturniej, i kiedy poczułam, że moje powieki stają się coraz cięższe szybko wstałam i poszłam do przedpokoju w którym miałam swoje rzeczy. W między czasie kiedy zakładałam buty tłumaczyłam opartemu o drzwi Atanasijeviczowi, że musze wracać, bo się już późno robi. Ale on chyba nie do końca to zrozumiał, popatrzył na mnie, po czym powiedział, że już nigdzie nie będę jechała po nocy. Na nic zdały się moje protesty. Bez większego problemu wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem na kanapę.
Chwilę później do mieszkania wrócił Cupko z Jeleną i zrobiliśmy kolację, a może bardziej zrobiŁYŚMY, po czym nasza czwórka usiadła przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać komedię. Znowu leżałam oparta o Aleksa, a on ręką jeździł po mojej szyi. Nie mogłam zbytnio się skupić na filmie, byłam strasznie zmęczona. Zdążyłam napisać rodzicom esemesa, że nie wracam dzisiaj do domu i zasnęłam.
Obudziłam się dopiero rano. Poczułam na swoim brzuchu wielką dłoń która należała do Aleksa. Delikatnie ją zdjęłam i wstałam, przykryłam Serba kocem który wcześniej w większej części znajdował się na mnie po czym poszłam do łazienki. Długo stałam pod prysznicem, przecież było wcześnie, a znając ich nie wstaną za szybko. Ku mojemu zaskoczeniu kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam jakieś przekleństwa które dobiegały z kuchni a do tego czuć było spalenizną. Jak się okazało, Atanasijevicz próbował zrobić śniadanie.
- To co dzisiaj jemy? - zapytałam stając za Serbem.
- Omlety - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Em, omlety - powtórzyłam drapiąc się w głowę.
To co czarne coś co było na patelni, w żaden sposób nie przypominało wyżej wspomnianych omletów, dlatego to ja przejęłam ster i zaczęłam robić śniadanie.
Chwilę przed dwunastą zaczęłam się zbierać.
- Ola, bo Cupko z Jeleną wylatują dzisiaj do Serbii, a ja planuje dopiero za dwa dni. I mogłabyś mnie zawieźć na lotnisko? - zapytał opierając się o futrynę.
- Drogo to będzie cię kosztowało -zakomunikowałam wiążąc buty.
- Dogadamy się - oznajmił i poruszył znacząco brwiami.
Święta zbliżały się coraz szybciej, dlatego razem z Natalią i Kamą wybrałyśmy się do centrum handlowego po prezenty. Na szczęście wiedziałam co komu kupić wiec w ciągu godziny miałam wszystkie rzeczy. Gorzej były z dziewczynami, obydwie szukały czegoś dla swoich facetów. Natalii pomogłam wybrać zegarek dla Bartka. Ale z Filipem (chłopakiem Kamili) miałam problem. Jeszcze go nie poznałam, a jedyne co o nim wiedziałam, to to, że jest pływakiem. Na całe szczęście Kama poradziła sobie sama i po chwili siedziałyśmy w kawiarni. Rozmawiałyśmy o sylwestrze, i o tym, że musimy jakoś to przygotować, bo wszystko spadło na Natalię i Bartka, po tym jak się okazało, ze Mariusz i Paulina nie będą mogli zrobić.
- Przyjdziesz z Aleksem? - zapytała Nacia.
- Właśnie! Aleks - krzyknęłam. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem.
- Po pierwsze kompletnie zapomniałam o prezencie dla niego, a po drugie zaraz się będę musiała jechać, bo obiecałam, że go odwiozę na lotnisko - zakomunikowałam.
- Widzę, że to na poważnie - zaśmiała się Kamila.
- Spadaj - odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z dziewczynami i poszłam szukać prezentu dla Serba. Na szczęście pomysł przyszedł szybciej niż się spodziewałam. Książka kucharska, to było to. Tylko gorzej było ze znalezieniem jej po angielsku, błądziłam po księgarniach aż w końcu trafiłam na idealną. ' Przepisy dla opornych'. Nie zastanawiając się zbyt długo, kupiłam ją i torebkę świąteczną do niej, po czym wsiadłam do samochodu i od razu ruszyłam w stronę Bełchatowa.
- Spóźniłam się? -zapytałam Aleksa który stał już w przedpokoju gotowy.
- Nie jesteś w sam raz - odpowiedział i musnął mnie ustami w policzek - zbierajmy się.
- Ok -powiedziałam, po czym wzięłam jakaś małą torbę i ruszyłam w stronę samochodu.
Do Łodzi dojechaliśmy dość szybko, ale potem zaczęły się korki. I do Warszawy jechaliśmy prawie dwie godziny. Biegiem udaliśmy się w stronę terminalu. Samolot miał odlatywać za 20 minut.
- Leć już - powiedziałam do Aleksa.
- Trzeba się jeszcze pożegnać - oznajmił i przyciągnął mnie do siebie.
- Czekaj, mam coś dla Ciebie - przypomniałam sobie o prezencie- proszę.
- A co to? -zapytał i zaczął zaglądać do środka.
-Nie ruszaj - powiedziałam i zbiłam go po rękach, otworzysz w wigilię.
'Uwaga uwaga samolot do Belgradu odlatuje za 10 minut'
- Idź już - ponagliłam go.
- Dobrze już idę -oznajmił - dziękuje za to coś w torebce.
- Nie ma za co.
- Jest jest. Lecę, widzimy się 30- stego. - powiedział i pocałował mnie w kącik ust.
Uśmiechnęłam się, po czym odprowadziłam go oczami do wyjścia.
W wigilię razem z rodzicami pojechaliśmy do Winiarskich. Tam już czekali już na nas rodzice Dagmary i jej młodszy brat. Oczywiście jak na wigilię przystało na początku trzeba było podzielić się opłatkiem. Nigdy tego nie lubiłam, nie wiedziałam co mam mówić więc grzecznie słuchałam co dana osoba ma mi do powiedzenia po czym odpowiadałam 'nawzajem'.
' Mała, dużo uśmiechu i miłości ale tej najprawdziwszej, i jak najmniej idiotów na swojej drodze. Wiesz ze na mnie zawsze możesz liczyć' oznajmił Misiek ' W gruncie rzeczy strasznie Cię kocham' powiedział po czym wtuliłam się w jego ramie.
Po ponad godzinnym namawianiu Oliwiera w końcu udaliśmy się żeby zobaczyć prezenty które były pod choinką.
' Ola tam z tyłu jest jeszcze jeden' rzuciła Daga i poruszyła znacząco brwiami.
Rzeczywiście za choinką stała jeszcze czerwona torebka przy której była kartka z moim imieniem. Otworzyłam ją a w środku znajdował się turkusowy szalik, rękawiczki z jednym palcem i czapka w tym samym kolorze z wielkim czarnym pomponem. 'Pewnie Aleks' - pomyślałam. Moja intuicja mnie nie zawiodła, na samym spodzie była kartka. ' Wesołych świąt Olcia! - Aleks'. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
Lubiłam święta, nie tylko ze względu na jedzenie które w wielkich ilościach lądowało w moim żołądku, ale głównie z tego powodu, że było tak spokojnie. Mogliśmy usiąść z rodzicami, Miśkiem, Dagą i Olim i porozmawiać, tego wieczoru nikomu nigdzie się nie śpieszyło. Ale przecież nic co dobre nie może trwać wiecznie. Rano, od razu po śniadaniu rodzice Dagi i jej rodzice się zebrali, a chwilę później do wyjazdu szykowała się mama z tatą, bo mieli jeszcze dzisiaj jechać do rodziny taty która mieszkała niedaleko Bydgoszczy i zostać tam na kilka dni. Jeszcze przy śniadaniu rodzice namawiali mnie, żebym pojechała z nimi, bo nie będę siedziała sama w domu, ale w końcu odezwała się Dagmara i powiedziała, że zostanę u nich. Wtedy odpuścili.
Cały dzień przeleżeliśmy na kanapie oglądając filmy, i nikomu to nie przeszkadzało. W pewnym momencie rozdzwonił się telefon Michała i wyszedł do kuchni go odebrać. Chwilę później wrócił i rzucił hasło 'pakujcie się'.
- Ale że co? - zapytała Dagmara.
- Dzwonił Igła, żebyśmy do nich przyjechali - oznajmił Misiek.
- I Ty się zgodziłeś tak bez rozmowy ze mną? - zapytała ponownie udając obrażoną.
- Przecież wiem, jak często staracie się z Iwoną umówić - powiedział i cmoknął ją w czoło.
- No dobra, masz mnie - zakomunikowała i uśmiechnęła się.
- No raz raz, zbieraj się Ola - rzucił Winiarski.
- Niby gdzie? - zapytałam.
- Krzysiek powiedział, że obowiązkowo mamy Ciebie zabrać, przecież ktoś się musi zająć dziećmi - oznajmił z uśmiechem.
Mamy kolejny. Wyszedł trochę długi, no ale raz nie zawsze.
Proszę, zostawcie kropkę, gwiazdkę czy cokolwiek w komentarzu, żebym wiedziała czy chociaż jedna osoba to czyta. :)
Boże!!! prawie popłakalam się czytając ten rozdział!
OdpowiedzUsuńBłagam Cię, aby nadeszły jak najszybciej te lepsze chwile.
pozdrawiam
Świetnie piszesz. *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://is-your.blogspot.com/
Wspaniały blog. (: Naprawdę dobrze piszesz! Czekam na kolejną część! :)
OdpowiedzUsuńA tymczasem.. Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam..
http://never-turn-our-backs.blogspot.com
Bardzo wciągnął mnie twój blog. I można jednym słowem go opisać. JEST ŚWIETNY! :D Pisz bo robisz to świetnie. Idealny na jesienne wieczory z kubkiem herbaty. :3
OdpowiedzUsuńBuziaki Kasia :*
Strasznie miło mi to słyszeć, mogę wam obiecać świąteczną niespodziankę ;)
Usuń