niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XV

'Warto jest poświęcić sześć nocy płaczu na jeden wieczór zażegnany śmiechem.' 


Obudziłam się, i poczułam dużą rękę na moim biodrze. 'Pewnie Matt' - pomyślałam i uśmiechnęłam się. Odwróciłam się w jego stronę. Nie, jednak to był Aleks. Szybko zdjęłam jego dłoń i usiadłam na krawędzi łóżka chowając twarz w dłoniach. Znowu moje myśli cofnęły się do tego to było. Nie chciałam doprowadzać się do płaczu i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam okazało się, że nie mam żadnej bluzki na zmianę. Mając nadzieje, że wszyscy jeszcze  śpią wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i skierowałam się w stronę pokoju Aleksa gdzie stała moja torba. Dokładnie przeszukiwałam ją, łudzą się, że może jednak znajdę tam swoją bluzkę.
- Trzymaj - usłyszałam Atanasijevicza który trzymał w ręku swoją koszulkę i bluzę.
- Em.. dziękuje - powiedziałam zawstydzona.
Z ubraniem od blondyna poszłam do łazienki i ubrałam się, po czym wróciłam do pokoju Aleksa.
- Chyba będę się zbierać - oznajmiłam.
- Jak chcesz wrócić? - zapytał - poczekaj jeszcze trochę to Cię odwiozę.
- Nie dzięki, wrócę jakimś busem, serio - zakomunikowałam.
- To daj mi chwilę, to pójdę Cię odprowadzić - powiedział, i po chwili zniknął mi ze swoimi ubraniami w ręku.
Ale nie zaczekałam, zgarnęłam swoje rzeczy. Włożyłam słuchawki w uszy i wyszłam z mieszkania w stronę przystanku.

Przez następne tygodnie wydawało mi się, że żyję za karę. Nienawidziłam poranków, które kazały mi stawiać czoło moim myślą. Matt próbował kilka razy ze mną rozmawiać, ale bez skutku. Zablokowałam wszystkie możliwe drogi kontaktu, nie chciałam słuchać tego co mówi.
Aleks pisał do mnie kilka razy, ale zbywałam go krótkim odpowiedziami, aż w końcu przestał pisać.
Zaczął się rok akademicki. Z nikim się nie spotykałam, nie chciałam. Cały czas myślałam o tym co się działo na Korsyce. To nie chciało wyjść z mojej głowy. Kilka razy pojawiłam się na meczu Skry, ale nie pokazywałam się chłopakom, nie miałam ochoty na rozmowy i żarty.
Pod koniec listopada stwierdziłam, że czas z tym skończyć. Nie chciałam już dłużej siedzieć w domu sama, rodzice i Misiek zaczęli się o mnie martwić i stwierdziłam, że to też na mnie nie działa najlepiej. W końcu zadzwoniłam do Aleksa. Zrobiło mi się głupio, że go tak zbywałam. Zaproponowałam mu spotkanie, (sama nie wiem dlaczego akurat jemu, ale tak chciała moja podświadomość). Okazało się, że on od dawna o tym myślał, ale nie chciał  się narzucać. Naszą rozmowę przerwały jakieś męskie głosy, jak się domyśliłam był jeszcze w klubie. Rzucił szybko, że musi kończyć i obiecał, że odezwie się później.
Jego później oznaczało tydzień. Obudził mnie swoim telefonem w sobotę rano. Od samego początku rozmowy mnie przepraszał, że się nie odzywał i nie dał mi dojść do słowa. Swój wywód zakończył propozycją spotkania dzisiaj. Ale oczywiście z góry nie przyjmował odmowy. Nie miałam wyjścia - zgodziłam się.
Po telefonie Serba już nie mogłam zasnąć wiec zeszłam do kuchni i dołączyłam do porannego rytuału picia kawy z rodzicami. Po chwili tata wyciągnął list i małe pudełko.
- Ten list jest od lekarza, a prezent od nas - powiedziała mama.
- Z jakiej okazji? - zapytałam, kiedy otworzyłam pudełko z srebrną bransoletką w środku.
- 6 grudnia, mikołajki - przypomniał mi tata.
No tak mikołajki, kompletnie zapomniałam i nic nie kupiłam rodzicom. Ale oni nie czuli się z tego powodu urażeni. Ponaglali mnie żebym odczytała list. Był on od rosyjskich lekarzy. Poinformowali mnie, że jeżeli wyrażam zgodę to mogą rozpocząć moje leczenie we wrześniu. To była najlepsza wiadomość od kilku miesięcy. Z uśmiechem na twarzy wyjaśniłam rodzicom o co chodzi, po czym uściskałam ich i pobiegłam do pokoju, żeby zadzwonić do trenera. Oczywiście ucieszył się, ale tak nie do końca. Jak się okazało chwilę później wiedział o wszystkim. Bardzo ingerował w to, żeby moje leczenie zaczęło się jak najszybciej i udało mu się tego dopiąć. Kiedy kończyliśmy rozmowę, powiedział, że ma nadzieję, że do przyszłego lipca wszystko będzie dobrze, bo zaczyna się zgrupowanie do mistrzostw świata na którym chce mnie widzieć.
Wieczorem zaczęłam się szykować do spotkania. Nie miałam pojęcia jak powinnam się ubrać.Czy elegancko, czy może jednak jakoś swobodnie. Stanęło na czerwonej marynarce, białej bluzce czarnych spodniach i czerwonych botkach.
Przez moja głupotę nie wstawiłam samochodu do garażu i musiałam skrobać szyby z lodu i spóźniłam się. Aleks już był, siedział przy stoliku i zerkał na zegarek.
- Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki - skłamałam i przywitałam się z nim.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział, z tym swoim filmowym uśmiechem na ustach - widzę, że dzisiaj w tym stroju robisz za Mikołaja.
- Rzeczywiście - powiedziałam, i zaśmiałam się.
- Właśnie, żebym nie zapomniał, mam coś dla ciebie. Chłopaki w klubie powiedzieli mi o dzisiejszym święcie, i pomyślałem, że będzie miło. - oznajmił i wyciągnął torebkę. Po raz drugi dzisiaj zostałam zaskoczona prezentem, i znowu nic nie miałam w zamian.
- Dziękuje, ale jest mi strasznie głupio, bo nie mam nic dla ciebie- powiedziałam.
- Nie szkodzi, otwórz - a w jego oczach widziałam zniecierpliwienie.
Z torebki wyciągnęłam klubową koszulkę Aleksa. Oznajmił mi, że widział mnie ostatnio na meczu i nie miałam takiej koszulki, więc stwierdził, że powinnam mieć, a że nie wiedział z czyim nazwiskiem to wziął, ze swoim. To wszystko wyjaśniało.
Wieczór mijał nam strasznie szybko przy rozmowie i śmianiu się. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy na spacer który Aleks zakończył stwierdzeniem, że musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
I tak było. Widywaliśmy się przynajmniej dwa razy w tygodniu, a czasami nawet codziennie. Pod różnymi pretekstami, a to, że Misiek miał coś dla mnie i Atanasijevicz po to przyjechał, a to Aleks zapomniał czegoś ode mnie zabrać. Na prawdę czułam się dobrze w jego towarzystwie. Do niedawna nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że mogłabym z nim przynajmniej rozmawiać, a teraz z dnia na dzień stawał się dla mnie coraz ważniejszą osobą.
Dwa tygodnie po mikołajkach poszłam na mecz Skry, grali właśnie z Resovią. Zgodnie z obietnicą którą złożyłam Atanasijeviczowi przyszłam w jego bluzce, i dopingowałam chłopaków z całej siły. Mecz był zacięty, ale czego można było się spodziewać po spotkaniu dwóch takich zespołów. Ostatecznie bitwa zakończyła się wynikiem 3:2 dla Skry. Kiedy spotkanie się zakończyło, a chłopaki skończyli rozdawać autografy, podeszłam do ochroniarza który mniej dobrze znał i weszłam na płytę boiska i podeszłam do siatkarzy którzy stali wraz ze swoimi partnerkami, a co poniektórzy z dziećmi i ustalali u kogo dzisiaj imprezują. W końcu to był ich ostatni mecz w tym roku i jego wygraną musieli jakoś dobrze ukoronować. Stanęło na domu Winiarskich.
- Już się bałem, że znowu mi uciekłaś - oznajmił Aleks kiedy mnie zobaczył.
- Jak widzisz tym razem nie. Gratuluje MVP - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Ooo, czyżbym o czymś nie wiedział? - zapytał Zatorski i objął mnie ramieniem.
- Ale, że niby co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jakieś całusy, no i jeszcze ta bluzka - wskazał palcem na nazwisko widniejące na moich plecach.
- Przypadek - zakomunikowałam.
- Nie sądze - powiedział i puścił mi oczko - mam nadzieje, że jedziesz do swojego brata i widzimy się.
- Chyba nie za bardzo, planowałam jechać do domu i sobie poleżeć. - oznajmiłam.
- Ciocia jedziesz do nas i bez gadania - powiedział młody Winarski który podsłuchał naszą rozmowę.
- No właśnie - poparł go Aleks i zaśmiał się.
- Teraz już chyba nie mam innej opcji.
- To o widzimy się o 20 u Miśka - rzucił Paweł i skierował się w stronę szatni.
- No własnie widzimy się o 20 u Winiarskich - powiedziałam w stronę Loczka.
- Co będziesz robiła przez trzy godziny? - zapytał - poczekaj przed halą to pojedziemy do mnie.
I tak też zrobiłam. Grzecznie czekałam na niego przed halą, a kiedy wyłonił się w swojej wielkiej czapce z pomponem zapakowaliśmy jego wielką torbę do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Po około 5 minutach byliśmy w jego i Cupkowicza mieszkaniu. Aleks zrobił herbatę, a następnie poszliśmy do jego pokoju i próbował mnie uczyć Serbskiego. 'Co u Ciebie?'. To podobnież było pierwsze pytanie które miałam powtórzyć.
- Komu się kto podoba? - zapytał Cupko kiedy usłyszał słowa w jego ojczystym języku.
- Chyba ' Co u ciebie? ' - odpowiedziałam.
- Własnie nie, to oznacza 'podobasz mi się' - zakomunikował Serb, a moje oczy momentalnie znalazły się na Aleksie.
- Oszust - powiedziałam i uderzyłam go poduszką. W odpowiedzi dostałam drugą poduszka w rękę w której trzymałam herbatę. Chwilę później cały płyn znajdował się na moich spodniach i koszulce Aleksa. Na szczęście nie była ona gorąca. Serb strasznie mnie przepraszał, po czym powiedział, że położy spodnie i bluzkę na grzejniku żeby szybciej wyschły. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Cupko otworzył. Po chwili w pokoju Atanasijewicza pojawił się Zatorski.
- Ja od samego początku wiedziałem, że was coś będzie łączyło - oznajmił kiedy zobaczył mnie bez spodni leżącą na łózku a obok mnie Aleksa bez bluzki.
Po około godzinie zebraliśmy się z Aleksem do auta, ponieważ Paweł z Cupkiem czekali na swoje dziewczyny i dojadą później.
Droga mijała nam w ciszy, to dość niespotykane wydarzenie. W pewnym momencie, kiedy przez dłuższy czas trzymałam rękę na skrzyni biegów, poczułam dużą dłoń która nakryła moją. Zerknęłam w stronę Aleksa i uśmiechnęłam się do niego, i poczułam jak się rumienię. Potem razem ze mną zmieniał biegi. A droga dalej przebiegała w ciszy, jedynie muzyka rozchodziła się po całym samochodzie. Nie przeszkadzało mi to, to był własnie taki moment kiedy dobrze mi było w ciszy.
Kiedy weszliśmy do domu Winiarskich od razu poczułam zapach pieczeni. Pewnie Dagmara robi swoje popisowe danie. Okazało się, że mają jeszcze sporo do przygotowania, dlatego podzieliliśmy się obowiązkami i wszystko poszło zdecydowanie szybciej. Daga poszła się przebrać, Aleks grał z Olim na xboxie, a ja zostałam w kuchni z Miśkiem.
- Dobrze, że zgodziłaś się przyjść, martwiliśmy się o Ciebie - oznajmił mój brat - boje się, że będzie tak jak po śmierci Kamila.
- Nie będzie, obiecuje. Nie pozwolę, żeby ktoś taki jak Matt zaburzył moje życie. - obiecałam mimo to, że czułam zupełnie coś innego.
- Mam nadzieję. Sam myślałem, że to wszystko ułoży się inaczej. - powiedział.
- Ja też - odpowiedziałam i spuściłam głowę w dół.
- Ej, będzie dobrze. Jasne? -  zapytał retorycznie przytulił mnie.
- Jasne.
Impreza trwała w najlepsze. Większość czasu spędzałam z Aleksem, tak na prawdę to byliśmy nierozłączni tego wieczoru. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że zapomniałam o wszystkim, tańczyłam się i śmiałam się jak wszyscy. Ale kiedy z głośników poleciało 'Impossible' - Jamesa Arthura odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w stronę innego pokoju.
- A Ty gdzie? - zatrzymał mnie Aleks.
- Idę zobaczyć czy Oliwier na pewno śpi - skłamałam.
- Nie uda Ci się mnie oszukać - oznajmił - czyżby złe wspomnienia z piosenką? Trzeba to jak najszybciej zmienić. Chodźmy zatańczyć.
- Chyba nie mam ochoty - powiedziałam.
- Ola, ustaliliśmy już to kiedyś pieprzyć wszystko co się stało i ludzi którzy zrobili nam krzywdę. - przypomniał mi i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Racja - odpowiedziałam.
Po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki. Jego wielkie ręce oplotły moje ciało. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, brakowało mi ostatnio poczucia bezpieczeństwa, a teraz on jednym ruchem sprawił, że moja potrzeba została spełniona.
- Ola dobrze mi tak z Tobą - powiedział w pewnym momencie Serb - chciałbym, żebyś spędziła sylwestra ze mną.
Po cichu mruknęłam na zgodę i oparłam głowę na jego torsie a on pocałował mnie w czoło i dalej kołysaliśmy się w rytm muzyki


Tak więc mamy już 15 rodział, chyba nie wszystko poszło tak jak chciałam, ale pozostawiam wam to do oceny ;) 

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny. Czekam na więcej. Kurdę....Niech Matt jej wszystko wyjaśni, bo im kibicuję chociaż lubię też Aleksa to zdecydowanie wolę Olkę z Mattem.

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko Ola i Matt! :-) a blog rewelacja!

    OdpowiedzUsuń