'Zrozumiałem, jak bardzo egoistyczne jest szczęście. Szczęście rozkwita na uboczu, w zamknięciu, za zasłoniętymi oknami, kiedy zapominamy o innych. Szczęście zakłada, że nie chcemy widzieć świata takim, jaki jest. I pewnego wieczoru szczęście wydało mi się nie do zniesienia.'
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy z prezesem Melcem, ja obiecałam, że prześle mu moją całą kartę leczenia a on wyśle mi konrakt i po świętach umówimy się na jego podpisanie.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy z prezesem Melcem, ja obiecałam, że prześle mu moją całą kartę leczenia a on wyśle mi konrakt i po świętach umówimy się na jego podpisanie.
Kiedy szłam w stronę trybun spotkałam prezesa Piechockiego.
- Olcia, jak ja Cię dawno nie widziałem - oznajmił i przytulił mnie - i jak
udało się? Będziemy się częściej widzieć na hali?
- Będziemy, ale skąd o tym wiesz? - zapytałam.
- Aleks mi powiedział.
- Ale ja nic nie mówiłam Aleksowi - odpowiedziałam.
- Oj no dobra, szepnąłem słówko. Ale tylko małe.
- Jasne jasne, małe - powiedziałam - strasznie dziękuję.
- Drobiazg - odpowiedział z uśmiechem i rozeszliśmy się w swoje
strony.
Kiedy weszłam na trybuny, chłopaki właśnie rozciągali się po treningiu.
- Aleks! - zaczęłam krzyczeć biegnąc w jego stronę, i wszyscy spojrzeli się
w moją stronę - mam gdzie grać.
- Ale że co? - zapytał patrząc się ze zdziwieniem, w sumie nie tylko on.
Powiedziałam to tak głośno, że wszyscy panowie obserwowali naszą rozmowę.
- Dostałam propozycję, od Magin. - powiedziałam, po czym Aleks mnie poniósł
mnie do góry i zaczął obracać wokół własnej osi 'Kocham Cię' - szepnął, a
chłopaki zaczęli klaskać.
I zaczęło się, od razu po świętach. Nawet nie mieliśmy dłuższej chwili,
żeby pobyć ze sobą z Alkiem. Z czego mój chłopak nie był zbytnio zadowolony.
Czekał mnie pierwszy trening. Chyba ostatni raz tak się stresowałam przed
maturą. Im bliżej byłam boiska które tak dobrze znałam tym bardziej było mi nie
dobrze. Powoli szłam do Pana Melca który czekał, żeby mnie przedstawić. Zaczęła
się cała mowa, która ku mojej uciesze szybko dobiegła końca. Później po kolei
poznałam wszystkie zawodniczki. Dużo skupienia wymagało ode mnie, żeby
zapamiętać wszystkie 11 imion, ale udało się. Nie spodziewałam się, że
dziewczyny i cały sztab przyjmą mnie tak ciepło. Trening był ciężki. Tzn dla
mnie ciężki. Mimo to, że ostatnio ćwiczyłam coraz więcej to moja kondycja nie
była taka jak powinna być. Dlatego też, potrzebowałam więcej przerw w trakcie
gry. Na całe szczęście nikt się z tego powodu nie denerwował. Chyba dzisiaj
miałam taryfę ulgową. Dodatkowo od razu po treningu dziewczyny chciały żebyśmy
pojechały na jakąś kawę razem, ale odmówiłam im, bo czekało mnie spotkanie z
fizjoterapeutą drużynowym. Dlatego też spotkanie przełożyłyśmy na wieczór.
- Uważaj, bo mamy młodego fizjoterapeute na stażu, niezłe ciacho -
powiedziała Kaśka kiedy się przebierałyśmy.
- I do tego wolny - dodała Lena.
- Ale przecież Ola jest z Atanasijeviczem - wtrąciła Magda - Może to
i dobrze, więcej dla nas - dodała śmiejąc się.
Z uśmiechem na twarzy zmierzałam w stronę pokoju fizjoterapeutów.
Delikatnie zapukałam do drzwi i kiedy usłyszałam 'Proszę' weszłam do środka.
Moim oczom ukazał się młody, wysoki brunet z ciemną karnacją niebieskimi oczami
i delikatnym zarostem. 'Niezłe ciacho' - usłyszałam w głowie słowa Kasi po czym
uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć, nazywam się Michał Warski i jestem fizjoterapeutą. - oznajmił i
podał mi rękę - w ramach ścisłości dopiero się uczę.
- Miło mi, Ola Winiarska - odpowiedziałam i uścisnęłam rękę.
- Sporo o Tobie słyszałem - oznajmił.
- Pewnie kłamstwa - powiedziałam uśmiechając się.
- A to zweryfikuję. Ale teraz ściągaj spodnie i kładź się.
- Tak szybko? - zapytałam.
- No cóż pierwszy raz zazwyczaj jest szybki - odpowiedział śmiejąc się.
Michał dokładnie wybadał moje kolano, a potem wymasował całą nogę. Kiedy
wychodziłam zakomunikował mi, że chcąc czy nie chcąc będziemy widywać się
prawie codziennie, bo musi mieć kontrolę nad moim kolanem.
Po wyjściu z hali zajrzałam na chwilę do Alka. Drzwi otworzył mi
Konstantin, a kiedy weszłam do pokoju Atanasijevicza okazało się, że śpi.
- Znowu chcesz mi uciec? - zapytał kiedy chciałam wyjść z pokoju.
- Nie mam zamiaru nigdzie uciekać. - oznajmiłam i wtuliłam się w ciepłe
ciało Aleksa.
- Sylwester u Mariusza. - zakomunikował.
- Nie istotne gdzie, chce go spędzić z tobą - powiedziałam i wpiłam się w
jego usta.
I rzeczywiście sylwestra spędziliśmy zeszłoroczną ekipą, nawet Bartek z
Natalią byli. A później? Później zaczęła się ciężka praca. Zostałam pierwszą
rozgrywającą, świetnie dogadywałyśmy się z dziewczynami i co najważniejsze
nasza gra z meczu na mecz stawała się coraz lepsza.
Przyszedł 13 lutego dzień którego tak bardzo nienawidziłam. Na domiar wszystkiego
cała Skra była w Turcji na meczach z Ankarą.
Już od rana nie mogłam się skupić. Z trudem dojechałam do Bełchatowa. A na
treningu wcale nie było lepiej. Wytłumaczyłam to bólem brzucha co poskutkowało
i trener Michalak zwolnił mnie wcześniej z treningu i kazał iść do Michała.
- Co jest? - zapytał kiedy rozmasowywał mi łydki.
- Nic - odpowiedziałam krótko.
- Chyba widzę - oznajmił. Może i było coś tam widać. Z Miśkiem spędzaliśmy
sporo czasu, i wiedzieliśmy o sobie z dnia na dzień coraz więcej, może dlatego
to on jako jedyny zapytał co się dzieje. Próbowałam go kilka razy być i zmienić
temat, ale był nieugięty. Więc co? Opowiedziałam mu wszystko od samego początku
do końca. Starałam się nie płakać, ale na samą myśl o śmierci Kamila łzy same
pojawiały się w moich oczach. Ale widziałam, że oczy Michała stały się smutne.
- Całkowicie cię rozumiem - powiedział krótko - 4 lata temu zginęła moja
dziewczyna. Miała białaczkę. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Ona tak
cierpiała, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Nic, kompletnie nic.
Podeszłam do niego i go przytuliłam. To był odruch. Ale on chyba tego
potrzebował.
- Pojadę z Tobą na cmentarz jeżeli chcesz - powiedział kiedy się uspokoił,
a ja tylko przytaknęłam głową.
I pojechaliśmy razem. Łzy spływające po mojej twarzy zlewały się z
padającym deszczem. Kamienny pomnik, a na nim jego imie i nazwisko. A pod nim
jego ciało. Nie mogłam tego znieść. Wydawało mi się, przez chwilę, że stoi obok
mnie. Czułam jego dłoń na moim ramieniu i jego ciepły oddech na szyi. Kiedy
położyłam rękę na ramieniu, nie poczułam żadnego oporu. Jego tam nie było. Gdy
się odwróciłam zobaczyłam tylko Michała.
Nie chciałam wracać do domu, dlatego też Misiek odwiózł mnie do mieszkania
Aleksa. Zobaczyłam kilka esemesów na wyświetlaczu mojego telefonu. Wszystkie od
dziewczyn z drużyny. Domyśliły się, że to wcale nie ból brzucha i oznajmiły, że
wieczorem wpadną na wino i rozwieją wszystkie moje smutki..
Z powodu niezapowiedzianej wizyty dziewczyn musiałam iść do sklepu i
wyposażyć się w coś przyzwoitego do jedzenia. Zdążyłam wejść do domu i
rozdzwonił się mój telefon. Liczyłam, na Aleksa, ale to był Matt. Nie
rozmawialiśmy od pamiętnego incydentu z Moskwy. Wysłaliśmy sobie tylko życzenia
świąteczne i noworoczne. Już na wejściu zapytał jak się czuje. Nie miałam
zamiaru go oszukiwać i tak by to wyczuł. Czułam się beznadziejnie. Jako jedyny
nie starał się mnie pocieszyć tylko próbował zająć mi głowę czymś innym. I
udawało mu się to. Zaczął wypytywać o rodziców, o Oliwera, o moje kolano, o
klub no i oczywiście czy dziewczyny są ładne za co go skarciłam w sumie nie
wiem dlaczego. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi oznajmiający przybycie
dziewczyn. Podziękowałam Mattowi za telefon, bo chyba potrzebowałam z nim
rozmowy. Jako jedyny wiedział jak się ze mną postępuje. W sumie po tylu latach
znajomości to nic dziwnego.
Przyszła cała jedenastka. Z racji, że nie miałyśmy jutro treningu mogłyśmy
posiedzieć dłużej i trochę wypić.
- Ola, jak to jest z tym Michałem? - zapytała Ania.
- To znaczy? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Bo spędzacie razem dużo czasu, do tego dzisiaj razem odjeżdżaliście spod
hali - powiedziała Mania.
- Spokojnie, ja mam Alka. Michał to spoko koleś, ale zostawiam go jednej z
was - oznajmiłam a one się zaśmiały.
Tego wieczora nie obeszło się bez tańczenia i bez karaoke. W sumie nic
nowego z nimi. A kiedy dowiedziałyśmy się, że jutro,( a tak na prawdę dzisiaj,
bo było już grubo po północy) Magda ma swoje 25 urodziny otworzyłyśmy szampana,
który nas wszystkie pogrążył i szybko po wypiciu bąbelków zasnęłyśmy.
Kiedy się obudziłam, dziewczyn już nie było. Na stole w kuchni znalazłam
tylko kartkę.
"Dziękujemy za wieczór.
Trzeźwiej. Jutro ciężki trening."
Zrobiłam sobie kawę i planowałam zjeść kanapki, ale mój brzuch mówił mi, że
to nie jest najlepszy pomysł dlatego zostałam przy samej kawie. Zdążyłam usiąść
na kanapie i usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie się podniosłam i
otworzyłam. Przed moimi oczami pojawił się ogromny bukiet róż. I jedyne co
zobaczyłam to loczki osoby trzymającej kwiaty.
- A co ty tu robisz? - zapytałam.
- Dorabiam jako roznosiciel kwiatów. - oznajmił Aleks.
- A to dla kogo?
- Taki jeden zakochaniec Ci przysłał i miałem Ci przekazać, że Cię
strasznie kocha - zakomunikował - a i jeszcze coś miałem przekazać -
powiedział, i wpił się w moje usta.
Cały dzień spędziliśmy we dwójkę, a wieczorem poszliśmy na romantyczną
kolacje, a później wylądowaliśmy w sypialni. Taki dzień był nam potrzebny. Tak
naprawdę od mojego powrotu z Moskwy nie mieliśmy ani chwili dla siebie. Ten
dzień uświadomił mi, że między nami nic się nie zmieniło, że potrafimy
rozmawiać o wszystkim. Nadal byliśmy sobie bliscy, mimo to, że coś tam na
chwilę przygasło. Zasypiając wtulona w mężczyznę, którego kocham, chciałam,
żeby tak było codziennie.
No ale wszystko co dobre szybko się kończy. Zaczęła się walka o jak
najlepsze miejsce w tabeli. Udało nam się dość do półfinałów. Ale trafiłyśmy na
mistrzynie Polski. I nie wiem, czy myśl o tym, że są mistrzyniami nas
sparaliżowała i przez pierwsze dwa mecze nie wiedziałyśmy jak grać. Dopiero w
trzecim spotkaniu się ogarnęłyśmy i je wygraliśmy. I mimo silnego oporu podczas
kolejnego meczu przegrałyśmy i pozostała nam walka o 3
miejsce. Spotkania o brąz zakończyły się dopiero w piątym meczu
który przegrałyśmy i na koniec sezonu byłyśmy 4 w tabeli. Z jednej strony było
nam przykro, bo brąz był tak blisko, ale z drugiej cieszyłyśmy się, bo przecież
to był nasz pierwszy rok w OrlenLidze. Niestety chłopaki, ze Skry nie mieli
powodów do świętowania. Po przegranych spotkaniach z Resovią w playoffach,
zajęli dopiero 5 miejsce.
No ale co? Koniec sezonu skmulował się z moimi urodzinami i z tego powodu
impreza odbyła się u mnie w domu. Była cała ekipa ze Skry i Magin czyli ludzie
z którymi bawiłam się zawsze świetnie. Chwilę przed 23 usłyszałam dzwonek do
drzwi. Domyśliłam się, że będzie to Bartek z Natalią którzy obiecywali, że
przylecą. I nie myliłam się.- Wszystkiego najlepszego – krzyknęli razem.
- Tu masz taki mały prezent od nas, a tutaj taki duży – powiedział Kurek i ręką wskazał na Andersona który ukrywał się tuż za nim.
- Sto lat Olcia – powiedział przytulając mnie i wręczył mi prezent – ślicznie wyglądasz – szepnął mi do ucha kiedy wchodziliśmy do domu.
I impreza trwała w najlepsze. Mattem od razu zajęła się Anka – druga rozgrywająca. Chodziła za nim krok w krok. Jemu to odpowiadało. A ja ich obserwowałam, w sumie sama nie wiem czemu.
- Zazdrosna? – zapytał Aleks, kładąc ręce na moich biodrach.
- Nie – odpowiedziałam natychmiast. A ty się już nie przejmuj tym piątym miejscem, w przyszłym roku to nadrobicie.
- No właśnie chyba nie – oznajmił.
- Słucham? – zapytałam odwracając się do niego.
- Chodź – powiedział i zaciągnął mnie do mojego pokoju – Mariusz chce wrócić na pozycje atakującego, a w Skrze nie ma niestety miejsca dla nas dwóch na tej pozycji, a dodatkowo dostałem dwie propozycje z zagranicznych klubów.
- A, aha..
- Ola, przepraszam. Nie chciałem tego mówić dzisiaj, to twój dzień i nie powinienem go psuć, ale to samo wyszło.
- Jak to będzie dalej?
- Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj, bawmy się – oznajmił wpijając się w moje usta.
Po tej informacji nie mogłam się bawić normalnie, dlatego też dosiadłam się do Pawła i Karola którzy zapijali smutki i przyłączyłam się. Jak się później okazało, to nie był najlepszy pomysł. Do łóżka zostałam zaniesiona przez samego Andersona, który po chwili opadł koło mnie. Byłam tak pijana, że nawet nie protestowałam, że to właśnie on a nie Alek leży obok mnie.
Silny i pulsujący ból głowy został spotęgowany kiedy rozdzwonił się mój telefon. Nie chcąc obudzić Matta, zgarnęłam telefon z podłogi i wyszłam na balkon. Wyświetlacz wskazywał, że to trener Fenez dzwoni.
- Halo?
- Olcia, jak miło cię słyszeć, nawet zachrypniętą. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem, chociaż wnioskując po twoim głosie, to wszystko możliwe. W takim razie będę się sprężał. Słuchasz mnie?
- Tak tak, jasne – potwierdziłam.
- Nie wiem czy słyszałaś, ale nie jestem już trenerem juniorek. Jestem trochę wyżej, teraz seniorki – oznajmił, a ja przed oczami miałam ten jego charakterystyczny uśmiech – i nie wiem, może zwariowałem, pewnie jest trochę za późno, ale widziałem jak sobie radzisz na boisku i Cię mieć w reprezentacji, jakkolwiek to zabrzmi.
- Ale że tak serio serio? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Jak najbardziej, dam Ci chwilę czasu na zastanowienie, ale tylko chwilę, bo za 1,5 tygodnia zaczynamy zgrupowanie. Liczę na to, że się zgodzisz. Masz mój numer, czekam na twoją decyzję. A tak na marginesie wszystkiego najlepszego.
Wydawało mi się, że ta cała rozmowa to sen. Aż musiałam się uszczypnąć, a jednak nie. Mam szanse grać w reprezentacji Polski – uśmiech sam wbiegł na moje usta.
- Wszyscy już się zebrali, a ja mam dla Ciebie prezent, bo wczoraj go nie dostałaś – oznajmił Aleks stając tuż za mną i podał mi kopertę. Kiedy ją otworzyłam wyłoniły się dwa bilety na Korsykę.
- Na kiedy i na ile? – zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Za tydzień na 12 dni, mam później zgrupowanie – powiedział ciesząc się jak małe dziecko, a mi uśmiech zniknął – co jest?
- Dostałam propozycje gry w reprezentacji. I zgrupowanie zaczyna się za 1,5 tygodnia.
- I już się zgodziłaś?
- Nie, mam dać odpowiedź.
- No to w czym problem? Pakujemy się i lecimy.
- Słucham? Alek, ale ja chciałam się zgodzić.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz spędzić ze mną czasu? To jest jedyna okazja, bo ja zaczynam zaraz sezon reprezentacyjny i skończę dopiero na koniec sierpnia.
- Czy ty sam siebie słyszysz? Ty możesz wyjechać na 3 miesiące i ja nie mam prawa mieć pretensji, a ja nie mogę spełnić swoich marzeń, bo ty masz taki kaprys? Pieprzony egoista – krzyknęłam, wyszłam z domu po czym zadzwoniłam do Ferezna.
‘Trenerze, chce grać w reprezentacji’
Jest kolejny, szybciej niż myślałam, na kolejny bedziecie musieli chyba trochę poczekać. Liczyłam, że ktoś skomentuje, czy się podoba czy nie, ale brak od was odzewu. A szkoda. Teraz w kilku rozdziałach będę zawierała większe odległości czasu. Koniec z rozdrabnianiem się.