wtorek, 6 maja 2014

Rozdział XXIV

'Tylko 40 centymetrów dzieli serce od mózgu a do zrozumienia własnych emocji - świetlne lata krętych neuronów.'


Idąc w stronę drzwi poczułam wibracje w kieszeni.
'Mam nadzieję, że go jeszcze nie ma. Przepraszam, ale będzie leczył kontuzje w Moskwie i musi gdzieś spać. Jakoś dasz radę'
Po przeczytaniu tego esemesa od razu wiedziałam kto to. 'Proszę zapraszam' powiedziałam otwierając drzwi i bez zbędnej rozmowy wróciłam do wcześniej wykonywanej czynności. Z Mattem nie komunikowaliśmy się prawie w ogole, czasami tylko zamienialiśmy zdanie jeżeli trzeba było coś kupić. Jedne co mogło nas łączyć to posiłki, bo Matt przygotowywał je dla siebie i dla mnie. Chyba stosował taktykę przez żołądek do serca ale mu się to nie udawało. Mimo to, że wiele razy miałam ochotę zjeść to co przygotował to powstrzymywałam się od tego, bo nie chciałam mieć nic wspólnego z nim, nawet jedzenia.
Któregoś dnia wymyśliłam sobie jajecznicę z cebulą na śniadanie. Niestety, największym problemem był jeden ze składników - cebula. Nigdy nie wiedziałam jak powinnam się zabrać do jej krojenia żeby nie skończyć z płaczem. Nie szło mi dobrze, wręcz przeciwnie.
- Daj - powiedział w pewnym momencie Anderson i wyciągnął mi z ręki nóż - nigdy nie byłaś w tym dobra.
- Masz, możesz się wykazać - oznajmiłam i usiadłam na blacie przyglądając się jak Amerykanin kroi.
- Proszę bardzo. Jeżeli się nie obrazisz to zjem z Tobą.
- Niech stracę, ale ty robisz.
- A Ty sprzątasz - zakomunikował i uśmiechnął się.
I to była chyba jajecznica zgody jakkolwiek to zabrzmi. W późniejszej rozmowie ustaliliśmy, że nie rozmawiamy o tym co się działo rok temu i zaczynamy wszystko od początku przynajmniej się staramy. Dużo rozmawialiśmy - jak kiedyś. Wieczorami wychodziliśmy często na spacery albo do jakiś restauracji. Nasze relacje z Mattem stawały się z dnia na dzień coraz lepsze w przeciwieństwie do tego jak było między mną, a Aleksem. Po raz kolejny w tym tygodniu zakończyłam rozmowę z moim chłopakiem ze łzami w oczach. Zwinęłam się w kulkę na łóżku i zaczęłam płakać. Bałam się strasznie, że nasz związek nie wytrzyma próby czasu, a do tego Aleks wszystko utrudniał. Mimo to, że miał ponad tydzień czasu wolnego to nie chciał przyjechać. Twierdził, że jest strasznie zmęczony, a do tego szykuje się impreza urodzinowa Jeleny którą głupio byłoby opuścić. Jasne, przecież lepiej zostać na urodzinach dziewczyny swojego przyjaciela niż przyjechać do swojej. Czułam się strasznie, nie wiedziałam, że Aleks jest w stanie zrezygnować z przyjazdu do mnie ze względu na imprezę. Po chwili poczułam, że Matt usiadł na łóżku.
- Znowu to samo? - zapytał, a ja tylko pokiwałam głową - Jeszcze tylko trochę i wracasz do niego, będzie dobrze.
- Własnie nie jestem tego pewna - odpowiedziałam siadając.
- Ej głowa do góry - powiedział wycierając kciukiem łzy z mojego policzka, a nasze twarze zaczęły się do siebie niebezpiecznie zbliżać. Na całe szczęście ocknęłam się w odpowiednim momencie i odsunęłam się.
- Jestem głodna - oznajmiłam szybko chcąc przerwać niezręczną sytuację.
- Chodź zrobię coś - zakomunikował, po czym złapał mnie za rękę i wyszliśmy do kuchni.
I rzeczywiście zrobił coś, a potem przesiedzieliśmy cały wieczór oglądając filmy i było tak jak kiedyś śmialiśmy się, rzucaliśmy się jedzeniem i potrafiliśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Musiałam przyznać, że brakowało mi Matta.
Przez kolejne 3 dni nie rozmawialiśmy z Aleksem, mimo to, że dzwonił kilka razy i nagrywał się na pocztę ja nie miałam ochoty odebrać ani oddzwonić, jeszcze w nerwach powiedziałabym coś czego bym żałowała. Dopiero kiedy Max wrócił do Moskwy, razem z Mattem zmusili mnie, żebym się odezwała.
- W końcu oddzwaniasz - usłyszałam ucieszony głos Atanasijevicza - już się bałem, że coś Ci się stało.
- Może jak by mi się coś stało, to byś przyjechał - oznajmiłam zirytowana. - Aleks, nie będę ukrywała, że się zawiodłam, ale nie chce teraz o tym mówić. Za dwa tygodnie wracam, do tego czasu przemyśl sobie, co jest dla ciebie ważne. Nie dzwoń do mnie. Odezwę się.
- Ale Ola.. - zaczął Serb ale nie pozwoliłam mu dokończyć, bo nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Atanasijeivicz uszanował to co powiedziałam i nie dzwonił do mnie. Ja dalej spędzałam dużo czasu z Mattem odrabiając to co przez rok straciliśmy, i co najważniejsze powoli wracałam do gry w siatkówkę. Aż w końcu wzięłam udział w treningu chłopaków z Dynamo. Moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia, ale to nie było istotne. Byłam tak szczęśliwa, że nic mi nie przeszkadzało.
- Widzę, że mimo wszystko forma się trzyma - oznajmił Matt który obserwował cały trening.
- Forma się trzyma? - krzyknęłam - zaraz wypluje płuca.
- To w ramach relaksu chodź na kawę, a potem odwieziesz mnie na lotnisko - powiedział Anderson obejmując mnie ramieniem, a ja przypomniałam sobie, że już dzisiaj Amerykanin wraca do Kazania.
I spędziliśmy razem jeszcze chwilę, a później chcąc nie chcąc odwiozłam go na samolot.
- Widzimy się pewnie dopiero w czerwcu, co? - zapytałam
- Przyjadę wcześniej, obiecuje - oznajmił i przysunął się do mnie.
- Nie obiecuj, jak nie jesteś pewien - odpowiedziałam zerkając na niego.
- Ale ja jestem tego pewien - zakomunikował po czym schylił się i mnie pocałował, a ja nie zareagowałam pozwoliłam żeby on mnie całował, tak zachłannie, a ja, co najgorsza całowałam równym zaangażowaniem jak Amerykanin - Powiedziałem, że będę walczył - oznajmił  i poszedł w stronę terminala, a ja stałam wmurowana.
Jeszcze w mieszkaniu nie mogłam dojść do siebie. Co on zrobił, i po co? Nie, to chyba zastanawiało mnie najmniej. To czego nie byłam w stanie pojąć to, dlaczego nie zareagowałam? Pozwoliłam mu na to, a potem odszedł, jakby to było normalne. Moje dziwne zachowanie nie umknęło Maxowi który dobrze wiedział, że to wszystko przez Matta. 'On tak łatwo nie odpuści' - oznajmił Holt i objął mnie ramieniem.
W nocy przewracałam się z boku na bok, nie mogąc pogodzić się z tym co stało się na lotnisku. Zgarnęłam telefon z szafki i mimo to, że zegar wskazywał chwilę po czwartej napisałam esemesa do Aleksa, który nie był zbytnio rozwinięty zawierał dwa słowa 'Kocham Cię'. Mimo to, że kochałam Alka nie wiedziałam, po co to zrobiłam. Może to miało chwilowo uspokoić moje sumienie, ale chyba nie wyszło.
Rano rozpoczęłam odliczanie do powrotu do Polski. Na całe szczęście kolejne dni były tak ciężkie, że udało mi się na chwile zapomnieć o incydencie z Mattem. Aż w końcu przyszedł czas mojego wyjazdu i zaczęłam się pakować.
- Zostawiasz mnie? - zapytał Max opierając się o futrynę drzwi.
- Będziesz miał spokój w końcu - oznajmiłam uśmiechając się.
- Nie chce spokoju, polubiłem to. Codziennie obiadek zrobiony, czasami nawet kolacja, będzie mi tego brakować.
- Jedzenia będzie Ci brakować? To spadaj.
- Jedzenia też, ale Ciebie bardziej - powiedział i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Chwilę przed wylotem napisałam esemesa do Alka, że za 4 godziny będę w Warszawie, na co on mi odpisał, że mnie nie odbierze, bo jest zajęty, ale któryś z chłopaków będzie na mnie czekał. Jasne, bo po co odebrać dziewczynę z lotniska. Nieistotna sprawa, racja
W Warszawie powitał mnie śnieg i wszech ogólna atmosfera świąt, ale żadnego chłopaka ze Skry nie było widać. Nagle jak z podziemi wyrósł przede mną Kurek.
- Bartek? - zapytałam,a moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek.
- We własnej osobie - oznajmił z uśmiechem - miałem być niespodzianką i chyba się udało.
- Jasne, że się udało - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Jak tam? Coś się pozmieniało przez ten czas - zapytał kiedy jechaliśmy autem.
- Nie wiem, chyba trochę się pogubiłam.
- To znaczy?
Bartek był moim przyjacielem, wiedziałam, że mogę powiedzieć mu wszystko, dlatego opowiedziałam co zadziało się między mną a Mattem, łącznie z pocałunkiem.
- Przecież kochasz Aleksa - powiedział Bartek - prawda?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- To nie ma problemu, Matt to Matt. Powiedział, że będzie walczył, a przecież wiesz jaki on jest. - zakomunikował - nie przejmuj się, skoro jesteś pewna swoich uczuć do Aleksa to będzie dobrze.
Jasne, będzie dobrze. Jak ja nienawidziłam tego stwierdzenia.
Całą drogę do Łodzi przespałam, aż wkońcu obudził mnie Bartek oznajmiając, że właśnie dojechaliśmy. Mój dom był przystrojony lampkami jak co roku o tej porze i wyglądał cudownie. Pod drzwiami Kurek postawił moje walizki i oznajmił, że dalej nie wchodzi, ale życzy mi miłego wieczoru. Weszłam do środka, i od razu poczułam zapach palącego drewna w kominku.
- Kocham Cię, i nie mam nad czym się zastanawiać - usłyszałam przy uchu  i odwróciłam się w stronę Aleksa.
- Tęskniłam głupku - oznajmiłam po czym wspięłam się na palce i zasmakowałam ust za którymi tak tęskniłam.
- Nigdy więcej nie pozwolę, żebyś wyjechała na tak długo, rozumiesz? - zapytał a potem przenieśliśmy się do pokoju gdzie spędziliśmy resztę wieczoru.
Rano kiedy jeszcze spaliśmy z Alkiem do pokoju wpadli rodzice (którzy wrócili z wyjazdu) i rzucili się na mnie, dosłownie. Mama musiała mnie wycałować a tata wyprzytulać. Chwilę później zaczęło się zadawanie pytań, jak było? czy wszystko ok? jak Moskwa? jak się mieszkało z Maxem i jeszcze więcej. Kiedy w końcu skończyłam im odpowiadać zeszliśmy do kuchni i zaczeliśmy jeść wcześniej przygotowane śniadanie. W trakcie posiłku rozdzwonił się mój telefon.
- Witam, z tej strony Arkadiusz Melc, prezes GiP Magin Bełchatów czy rozmawiam z Panią Aleksandrą Winiarską? - zapytał mężczyzna, a ja potwierdziłam - czy moglibyśmy się spotkać?
- Ale w jakim celu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Wszystko wyjaśnię na spotkaniu.
- Dobrze - oznajmiłam - tylko gdzie?
- Mogę przyjechać do Łodzi - zakomunikować.
- Nie, nie musi Pan, około 11 będę w Bełchatowie.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia.
Magin Bełchatów, jest zespołem o którym zaczęto mówić w tym sezonie, bo drużyna weszła do OrlenLigi i grała bardzo dobrze, mimo to, że w swoim składzie bardzo młode zawodniczki. Co chciał ode mnie prezes tego zespołu?
Po śniadaniu pojechaliśmy z Aleksem do Bełchatowa. On poszedł do szatni, a ja zaczęłam szukać gabinetu prezesa, bo teraz w hali siedzibę miały dwa kluby. Na całe szczęście, poszukiwania nie zajęły mi zbyt dużo czasu.
- Jaka punktualna, to coraz mniej spotykane u młodych ludzi - oznajmił dość wysoki brunet w średnim wieku - proszę usiąść.
- To jaka jest ta sprawa? - zapytałam.
- Widzę, że od razu przechodzimy do konkretów - powiedział uśmiechając się - dowiedziałem się, że właśnie zakończyła Pani...
- Proszę do mnie mówić po imieniu, bo czuje się niezręcznie - wtrąciłam sie.
- Dobrze, tak wiec słyszałem, że skończyłaś leczenie. I pewnie przydałoby ci się jakieś miejsce do grania, a akurat nasz klub potrzebuje rozgrywającej, bo tydzień temu dowiedzieliśmy się, że nasze obydwie rozgrywające są w ciąży. Jedną rozgrywającą już mamy ale nie jest do końca pewna i potrzebujemy drugiej. Tak więc mówiąc krótko chcielibyśmy podpisać z Tobą umowę.
- A ja jestem pewna? Nie boi się Pan? Nie grałam ponad rok - powiedziałam.
- Tego się nie zapomina - oznajmił - a poza tym kiedy grałaś byłaś świetna, miejmy nadzieje, że niedługo wrócisz do formy i będzie tak jak rok temu.
- Nie wiem co mam powiedzieć.
- Powiedz czy się zgadzasz, nasi fizjoterapeuci po zapoznaniu się z tym co miałaś robione w Moskwie dostosują dla ciebie plan treningowy. To jak?
- Tak.
- Co tak?
- Tak, zgadzam się.
- To witamy w drużynie Magin Bełchatów - oznajmił z uśmiechem na ustach, po czym wstał i podał mi rękę.


Rozdział był rodzony w bólach ale jest. I pojawił się Matt na którego tak czekaliście ;)
Jak czytacie to zostawcie po sobie jakiś znak, nawet kropkę.
Wolicie historie z happyendem czy sad?
Maturzyści trzymam kciuki! 

1 komentarz: