wtorek, 20 maja 2014

Rozdział XXV

'Zrozumiałem, jak bardzo egoistyczne jest szczęście. Szczęście rozkwita na uboczu, w zamknięciu, za zasłoniętymi oknami, kiedy zapominamy o innych. Szczęście zakłada, że nie chcemy widzieć świata takim, jaki jest. I pewnego wieczoru szczęście wydało mi się nie do zniesienia.'


Jeszcze chwilę rozmawialiśmy z prezesem Melcem, ja obiecałam, że prześle mu moją całą kartę leczenia a on wyśle mi konrakt i po świętach umówimy się na jego podpisanie.
Kiedy szłam w stronę trybun spotkałam prezesa Piechockiego.
- Olcia, jak ja Cię dawno nie widziałem - oznajmił i przytulił mnie - i jak udało się? Będziemy się częściej widzieć na hali?
- Będziemy, ale skąd o tym wiesz? - zapytałam.
- Aleks mi powiedział.
- Ale ja nic nie mówiłam Aleksowi - odpowiedziałam.
- Oj no dobra, szepnąłem słówko. Ale tylko małe.
- Jasne jasne, małe - powiedziałam - strasznie dziękuję.
- Drobiazg - odpowiedział z uśmiechem  i rozeszliśmy się w swoje strony.
Kiedy weszłam na trybuny, chłopaki właśnie rozciągali się po treningiu.
- Aleks! - zaczęłam krzyczeć biegnąc w jego stronę, i wszyscy spojrzeli się w moją stronę - mam gdzie grać.
- Ale że co? - zapytał patrząc się ze zdziwieniem, w sumie nie tylko on. Powiedziałam to tak głośno, że wszyscy panowie obserwowali naszą rozmowę.
- Dostałam propozycję, od Magin. - powiedziałam, po czym Aleks mnie poniósł mnie do góry i zaczął obracać wokół własnej osi 'Kocham Cię' - szepnął, a chłopaki zaczęli klaskać.

I zaczęło się, od razu po świętach. Nawet nie mieliśmy dłuższej chwili, żeby pobyć ze sobą z Alkiem. Z czego mój chłopak nie był zbytnio zadowolony.
Czekał mnie pierwszy trening. Chyba ostatni raz tak się stresowałam przed maturą. Im bliżej byłam boiska które tak dobrze znałam tym bardziej było mi nie dobrze. Powoli szłam do Pana Melca który czekał, żeby mnie przedstawić. Zaczęła się cała mowa, która ku mojej uciesze szybko dobiegła końca. Później po kolei poznałam wszystkie zawodniczki. Dużo skupienia wymagało ode mnie, żeby zapamiętać wszystkie 11 imion, ale udało się. Nie spodziewałam się, że dziewczyny i cały sztab przyjmą mnie tak ciepło. Trening był ciężki. Tzn dla mnie ciężki. Mimo to, że ostatnio ćwiczyłam coraz więcej to moja kondycja nie była taka jak powinna być. Dlatego też, potrzebowałam więcej przerw w trakcie gry. Na całe szczęście nikt się z tego powodu nie denerwował. Chyba dzisiaj miałam taryfę ulgową. Dodatkowo od razu po treningu dziewczyny chciały żebyśmy pojechały na jakąś kawę razem, ale odmówiłam im, bo czekało mnie spotkanie z fizjoterapeutą drużynowym. Dlatego też spotkanie przełożyłyśmy na wieczór.
- Uważaj, bo mamy młodego fizjoterapeute na stażu, niezłe ciacho - powiedziała Kaśka kiedy się przebierałyśmy.
- I do tego wolny - dodała Lena.
- Ale przecież Ola jest z Atanasijeviczem - wtrąciła Magda  - Może to i dobrze, więcej dla nas - dodała śmiejąc się.
 Z uśmiechem na twarzy zmierzałam w stronę pokoju fizjoterapeutów. Delikatnie zapukałam do drzwi i kiedy usłyszałam 'Proszę' weszłam do środka. Moim oczom ukazał się młody, wysoki brunet z ciemną karnacją niebieskimi oczami i delikatnym zarostem. 'Niezłe ciacho' - usłyszałam w głowie słowa Kasi po czym uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć, nazywam się Michał Warski i jestem fizjoterapeutą. - oznajmił i podał mi rękę - w ramach ścisłości dopiero się uczę.
- Miło mi, Ola Winiarska - odpowiedziałam i uścisnęłam rękę.
- Sporo o Tobie słyszałem - oznajmił.
- Pewnie kłamstwa - powiedziałam uśmiechając się.
- A to zweryfikuję. Ale teraz ściągaj spodnie i kładź się.
- Tak szybko? - zapytałam.
- No cóż pierwszy raz zazwyczaj jest szybki - odpowiedział śmiejąc się.
Michał dokładnie wybadał moje kolano, a potem wymasował całą nogę. Kiedy wychodziłam zakomunikował mi, że chcąc czy nie chcąc będziemy widywać się prawie codziennie, bo musi mieć kontrolę nad moim kolanem.
Po wyjściu z hali zajrzałam na chwilę do Alka. Drzwi otworzył mi Konstantin, a kiedy weszłam do pokoju Atanasijevicza okazało się, że śpi.
- Znowu chcesz mi uciec? - zapytał kiedy chciałam wyjść z pokoju.
- Nie mam zamiaru nigdzie uciekać. - oznajmiłam i wtuliłam się w ciepłe ciało Aleksa.
- Sylwester u Mariusza. - zakomunikował.
- Nie istotne gdzie, chce go spędzić z tobą - powiedziałam i wpiłam się w jego usta.
I rzeczywiście sylwestra spędziliśmy zeszłoroczną ekipą, nawet Bartek z Natalią byli. A później? Później zaczęła się ciężka praca. Zostałam pierwszą rozgrywającą, świetnie dogadywałyśmy się z dziewczynami i co najważniejsze nasza gra z meczu na mecz stawała się coraz lepsza.
Przyszedł 13 lutego dzień którego tak bardzo nienawidziłam. Na domiar wszystkiego cała Skra była w Turcji na meczach z Ankarą.
Już od rana nie mogłam się skupić. Z trudem dojechałam do Bełchatowa. A na treningu wcale nie było lepiej. Wytłumaczyłam to bólem brzucha co poskutkowało i trener Michalak zwolnił mnie wcześniej z treningu i kazał iść do Michała.
- Co jest? - zapytał kiedy rozmasowywał mi łydki.
- Nic - odpowiedziałam krótko.
- Chyba widzę - oznajmił. Może i było coś tam widać. Z Miśkiem spędzaliśmy sporo czasu, i wiedzieliśmy o sobie z dnia na dzień coraz więcej, może dlatego to on jako jedyny zapytał co się dzieje. Próbowałam go kilka razy być i zmienić temat, ale był nieugięty. Więc co? Opowiedziałam mu wszystko od samego początku do końca. Starałam się nie płakać, ale na samą myśl o śmierci Kamila łzy same pojawiały się w moich oczach. Ale widziałam, że oczy Michała stały się smutne.
- Całkowicie cię rozumiem - powiedział krótko - 4 lata temu zginęła moja dziewczyna. Miała białaczkę. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Ona tak cierpiała, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Nic, kompletnie nic.
Podeszłam do niego i go przytuliłam. To był odruch. Ale on chyba tego potrzebował.
- Pojadę z Tobą na cmentarz jeżeli chcesz - powiedział kiedy się uspokoił, a ja tylko przytaknęłam głową.
I pojechaliśmy razem. Łzy spływające po mojej twarzy zlewały się z padającym deszczem. Kamienny pomnik, a na nim jego imie i nazwisko. A pod nim jego ciało. Nie mogłam tego znieść. Wydawało mi się, przez chwilę, że stoi obok mnie. Czułam jego dłoń na moim ramieniu i jego ciepły oddech na szyi. Kiedy położyłam rękę na ramieniu, nie poczułam żadnego oporu. Jego tam nie było. Gdy się odwróciłam zobaczyłam tylko Michała.
Nie chciałam wracać do domu, dlatego też Misiek odwiózł mnie do mieszkania Aleksa. Zobaczyłam kilka esemesów na wyświetlaczu mojego telefonu. Wszystkie od dziewczyn z drużyny. Domyśliły się, że to wcale nie ból brzucha i oznajmiły, że wieczorem wpadną na wino i rozwieją wszystkie moje smutki..
Z powodu niezapowiedzianej wizyty dziewczyn musiałam iść do sklepu i wyposażyć się w coś przyzwoitego do jedzenia. Zdążyłam wejść do domu i rozdzwonił się mój telefon. Liczyłam, na Aleksa, ale to był Matt. Nie rozmawialiśmy od pamiętnego incydentu z Moskwy. Wysłaliśmy sobie tylko życzenia świąteczne i noworoczne. Już na wejściu zapytał jak się czuje. Nie miałam zamiaru go oszukiwać i tak by to wyczuł. Czułam się beznadziejnie. Jako jedyny nie starał się mnie pocieszyć tylko próbował zająć mi głowę czymś innym. I udawało mu się to. Zaczął wypytywać o rodziców, o Oliwera, o moje kolano, o klub no i oczywiście czy dziewczyny są ładne za co go skarciłam w sumie nie wiem dlaczego. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi oznajmiający przybycie dziewczyn. Podziękowałam Mattowi za telefon, bo chyba potrzebowałam z nim rozmowy. Jako jedyny wiedział jak się ze mną postępuje. W sumie po tylu latach znajomości to nic dziwnego.
Przyszła cała jedenastka. Z racji, że nie miałyśmy jutro treningu mogłyśmy posiedzieć dłużej i trochę wypić.
- Ola, jak to jest z tym Michałem? - zapytała Ania.
- To znaczy? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Bo spędzacie razem dużo czasu, do tego dzisiaj razem odjeżdżaliście spod hali - powiedziała Mania.
- Spokojnie, ja mam Alka. Michał to spoko koleś, ale zostawiam go jednej z was - oznajmiłam a one się zaśmiały.
Tego wieczora nie obeszło się bez tańczenia i bez karaoke. W sumie nic nowego z nimi. A kiedy dowiedziałyśmy się, że jutro,( a tak na prawdę dzisiaj, bo było już grubo po północy) Magda ma swoje 25 urodziny otworzyłyśmy szampana, który nas wszystkie pogrążył i szybko po wypiciu bąbelków zasnęłyśmy.
Kiedy się obudziłam, dziewczyn już nie było. Na stole w kuchni znalazłam tylko kartkę.
 "Dziękujemy za wieczór. Trzeźwiej. Jutro ciężki trening."  
Zrobiłam sobie kawę i planowałam zjeść kanapki, ale mój brzuch mówił mi, że to nie jest najlepszy pomysł dlatego zostałam przy samej kawie. Zdążyłam usiąść na kanapie i usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie się podniosłam i otworzyłam. Przed moimi oczami pojawił się ogromny bukiet róż. I jedyne co zobaczyłam to loczki osoby trzymającej kwiaty.
- A co ty tu robisz? - zapytałam.
- Dorabiam jako roznosiciel kwiatów. - oznajmił Aleks.
- A to dla kogo?
- Taki jeden zakochaniec Ci przysłał i miałem Ci przekazać, że Cię strasznie kocha - zakomunikował - a i jeszcze coś miałem przekazać - powiedział, i wpił się w moje usta.
Cały dzień spędziliśmy we dwójkę, a wieczorem poszliśmy na romantyczną kolacje, a później wylądowaliśmy w sypialni. Taki dzień był nam potrzebny. Tak naprawdę od mojego powrotu z Moskwy nie mieliśmy ani chwili dla siebie. Ten dzień uświadomił mi, że między nami nic się nie zmieniło, że potrafimy rozmawiać o wszystkim. Nadal byliśmy sobie bliscy, mimo to, że coś tam na chwilę przygasło. Zasypiając wtulona w mężczyznę, którego kocham, chciałam, żeby tak było codziennie.
No ale wszystko co dobre szybko się kończy. Zaczęła się walka o jak najlepsze miejsce w tabeli. Udało nam się dość do półfinałów. Ale trafiłyśmy na mistrzynie Polski. I nie wiem, czy myśl o tym, że są mistrzyniami nas sparaliżowała i przez pierwsze dwa mecze nie wiedziałyśmy jak grać. Dopiero w trzecim spotkaniu się ogarnęłyśmy i je wygraliśmy. I mimo silnego oporu podczas kolejnego meczu przegrałyśmy i pozostała nam walka o 3 miejsce.  Spotkania o brąz zakończyły się dopiero w piątym meczu który przegrałyśmy i na koniec sezonu byłyśmy 4 w tabeli. Z jednej strony było nam przykro, bo brąz był tak blisko, ale z drugiej cieszyłyśmy się, bo przecież to był nasz pierwszy rok w OrlenLidze. Niestety chłopaki, ze Skry nie mieli powodów do świętowania. Po przegranych spotkaniach z Resovią w playoffach, zajęli dopiero 5 miejsce. 
No ale co? Koniec sezonu skmulował się z moimi urodzinami i z tego powodu impreza odbyła się u mnie w domu. Była cała ekipa ze Skry i Magin czyli ludzie z którymi bawiłam się zawsze świetnie. Chwilę przed 23 usłyszałam dzwonek do drzwi. Domyśliłam się, że będzie to Bartek z Natalią którzy obiecywali, że przylecą. I nie myliłam się.
- Wszystkiego najlepszego – krzyknęli razem.
- Tu masz taki mały prezent od nas, a tutaj taki duży – powiedział Kurek i ręką wskazał na Andersona który ukrywał się tuż za nim.
- Sto lat Olcia – powiedział przytulając mnie i wręczył mi prezent – ślicznie wyglądasz – szepnął mi do ucha kiedy wchodziliśmy do domu.
I impreza trwała w najlepsze. Mattem od razu zajęła się Anka – druga rozgrywająca. Chodziła za nim krok w krok. Jemu to odpowiadało. A ja ich obserwowałam, w sumie sama nie wiem czemu.
- Zazdrosna? – zapytał Aleks, kładąc ręce na moich biodrach.
- Nie – odpowiedziałam natychmiast. A ty się już nie przejmuj tym piątym miejscem, w przyszłym roku to nadrobicie.
- No właśnie chyba nie – oznajmił.
- Słucham? – zapytałam odwracając się do niego.
- Chodź – powiedział i zaciągnął mnie do mojego pokoju – Mariusz chce wrócić na pozycje atakującego, a w Skrze nie ma niestety miejsca dla nas dwóch na tej pozycji, a dodatkowo dostałem dwie propozycje z zagranicznych klubów.
- A, aha..
- Ola, przepraszam. Nie chciałem tego mówić dzisiaj, to twój dzień i nie powinienem go psuć, ale to samo wyszło.
- Jak to będzie dalej?
- Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj, bawmy się – oznajmił wpijając się w moje usta.
Po tej informacji nie mogłam się bawić normalnie, dlatego też dosiadłam się do Pawła i Karola którzy zapijali smutki i przyłączyłam się. Jak się później okazało, to nie był najlepszy pomysł. Do łóżka zostałam zaniesiona przez samego Andersona, który po chwili opadł koło mnie. Byłam tak pijana, że nawet nie protestowałam, że to właśnie on a nie Alek leży obok mnie.
Silny i pulsujący ból głowy został spotęgowany kiedy rozdzwonił się mój telefon. Nie chcąc obudzić Matta, zgarnęłam telefon z podłogi i wyszłam na balkon. Wyświetlacz wskazywał, że to trener Fenez dzwoni.
- Halo?
- Olcia, jak miło cię słyszeć, nawet zachrypniętą. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem, chociaż wnioskując po twoim głosie, to wszystko możliwe. W takim razie będę się sprężał. Słuchasz mnie?
- Tak tak, jasne – potwierdziłam.
- Nie wiem czy słyszałaś, ale nie jestem już trenerem juniorek. Jestem trochę wyżej, teraz seniorki – oznajmił, a ja przed oczami miałam ten jego charakterystyczny uśmiech – i nie wiem, może zwariowałem, pewnie jest trochę za późno, ale widziałem jak sobie radzisz na boisku i  Cię mieć w reprezentacji, jakkolwiek to zabrzmi.
- Ale że tak serio serio? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Jak najbardziej, dam Ci chwilę czasu na zastanowienie, ale tylko chwilę, bo za 1,5 tygodnia zaczynamy zgrupowanie. Liczę na to, że się zgodzisz. Masz mój numer, czekam na  twoją decyzję. A tak na marginesie wszystkiego najlepszego.
Wydawało mi się, że ta cała rozmowa to sen. Aż musiałam się uszczypnąć, a jednak nie. Mam szanse grać w reprezentacji Polski – uśmiech sam wbiegł na moje usta.
- Wszyscy już się zebrali, a ja mam dla Ciebie prezent, bo wczoraj go nie dostałaś – oznajmił Aleks stając tuż za mną i podał mi kopertę. Kiedy ją otworzyłam wyłoniły się dwa bilety na Korsykę.
- Na kiedy i na ile? – zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Za tydzień na 12 dni, mam później zgrupowanie – powiedział ciesząc się jak małe dziecko, a mi uśmiech zniknął – co jest?
- Dostałam propozycje gry w reprezentacji. I zgrupowanie zaczyna się za 1,5 tygodnia.
- I już się zgodziłaś?
- Nie, mam dać odpowiedź.
- No to w czym problem? Pakujemy się i lecimy.
- Słucham? Alek, ale ja chciałam się zgodzić.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz spędzić ze mną czasu? To jest jedyna okazja, bo ja zaczynam zaraz sezon reprezentacyjny i skończę dopiero na koniec sierpnia.
- Czy ty sam siebie słyszysz? Ty możesz wyjechać na 3 miesiące i ja nie mam prawa mieć pretensji, a ja nie mogę spełnić swoich marzeń, bo ty masz taki kaprys? Pieprzony egoista – krzyknęłam, wyszłam z domu po czym zadzwoniłam do Ferezna.
‘Trenerze, chce grać w reprezentacji’



Jest kolejny, szybciej niż myślałam, na kolejny bedziecie musieli chyba trochę poczekać. Liczyłam, że ktoś skomentuje, czy się podoba czy nie, ale brak od was odzewu. A szkoda. Teraz w kilku rozdziałach będę zawierała większe odległości czasu. Koniec z rozdrabnianiem się.


7 komentarzy:

  1. szkoda mi jej trochę, Aleks okazał się egoistą powinien zrozumieć, że Ola też chce się realizować. mam nadzieję, że szybko dojdą do porozumienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda :( czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jak zawsze, super. oby szybko był kolejny, bo trochę za późno zobaczyłam.

    zapraszam do mnie, dopiero zaczynam. głównym bohaterem jest Nicolas Uriarte! ;) http://nadziejazyjwniejtrwaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. http://nadziejazyjwniejtrwaj.blogspot.com/2014/06/prolog-w-zasadzie-rozdzia-1.html Przepraszam za spam, zapraszam na pierwszy rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo.. robi sie coraz ciekawiej ;) Zastanawiam sie jakie bd dalsze losy tej pary..Czyzby Anderson wkroczył ?Napewno nie bd chciał zmarnować sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rozdzial? :((((( Nie dawaj nam tak dlugo czekac :(((((

    OdpowiedzUsuń

  7. Witaj! :)
    Jesteś znudzona wyglądem swojego bloga? Próbowałaś zamawiać szablon na znanych szabloniarniach, ale odmawiały z powodu siatkarskiej tematyki?
    Jeśli tak, to serdecznie zapraszam Cię do Jagodowego zagajnika – nowej, siatkarskiej szabloniarni. :)
    Pozdrawiam, Jagoda :)

    OdpowiedzUsuń