sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział II


'Pamięć jest straszliwa. Człowiek może o czymś zapomnieć - ona nie. Po prostu odkłada rzeczy do odpowiednich przegródek. Przechowuje dla ciebie różne spra­wy albo je przed tobą skrywa - i kiedy chce, to ci to przypomina. Wydaje ci się, że jesteś panem swojej pamięci, ale to odwrotnie - pamięć jest twoim panem.' - John Irving






Obudziłam się z głową na jego torsie. On już nie spał, czułam jak opuszkami palców kreślił na moim odkrytym ramieniu koła. Nie miałam ochoty się odzywać, ta cisza mi odpowiadała.
- O już się obudziłaś – powiedział kiedy poczuł, że jeżdżę palcem po jego brzuchu.
 - Tak, ale nie mów nic jeszcze przed chwilę, tak jest dobrze – odpowiedziałam wtulając się mocniej w niego.
I tak też zrobiliśmy, jeszcze dobre 15 minut leżeliśmy w ciszy. W końcu odkleiłam się od niego, wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Było chwilę przed 19-nastą i słońce chyliło się ku zachodowi.
- Całkiem ładnie tu – powiedział Matt kiedy wszedł na balkon.
- Całkiem ładnie?! –zapytałam – tu jest idealnie.
- Oj no dobrze dobrze, idealnie. – odpowiedział i przytulił mnie.
- Dobrze, że jesteś.- oznnajmiłam mocno wtulając się w niego.
- Alex, coś się dzieję prawda?
- Nie czemu?
- Przecież widzę, już od dawna coś jest nie tak. Od od dobrych 2 lat, od śmierci Kamila.
Kiedy powiedział jego imię coś momentalnie zakuło mnie w sercu, rozgryzł mnie, dokładnie to siedziało we mnie.
- Mała, minęło już tyle czasu, musisz się z tym pogodzić. – powiedział zerkając w moją stronę.
- Czy Ty wiesz o czym do mnie mówisz?! –zapytałam z wyrzutem. – nie masz o tym pojęcia, nie straciłeś nikogo tak bliskiego. Nie wiesz jak to jest kiedy w jednym momencie zawala się twój cały świat, kiedy tracisz kontakt z całym otoczeniem, bo twierdzisz, że nikt nie jest w stanie Cię zrozumieć tak jak on. Nie zrozumiesz mnie. Myślisz, że nie próbowałam jakoś o tym zapomnieć, a przynajmniej jakoś wyciszyć moje emocje związane z jego śmiercią? Ale tak się nie da, on był dla mnie ważny i tak już zostanie, chyba nic tego nie zmieni.
 - Przepraszam, masz racje nie mam pojęcia jak to jest, ale cholernie się o Ciebie martwię. Kiedy Kamil zmarł, uciekłaś w sport i naukę, znajomi przestali dla Ciebie istnieć, bałem się, że Cię stracę. Nadal się boję, teraz jeszcze to  cholerne kolano, myślisz ze przyjechałem tutaj tylko dla tego, że chcieli tak twoi rodzice? Nie. Po prostu chce mieć Ciebie blisko, wtedy jestem spokojniejszy.
Po jego słowach poczułam jak jedna łza uwalnia się z mojego oka, szybko ją wytarłam.
‘Wszystko widziałem’ powiedział Matt i dźgnął mnie w żebra. A ja w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.

- Ola, proszę wyjdźmy gdzieś. – rzucił Anderson kiedy piliśmy herbatę.
- Nie, nie mam dzisiaj ochoty – odpowiedziałam.
- Przyznaj się, kiedy ostatni raz byłaś w jakimś klubie? – zapytał.
- A czy to ważne? – próbowałam się jakoś wykręcić – jakiś tydzień temu.
- Tydzień temu? Ciekawe – powiedział robiąc inteligentną minę – nie byłaś nigdzie, masz 30 minut na ogarniecie się i wychodzimy.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale, dzisiaj nie przyjmuję odmowy zrozumiano? –zapytał.
- Tak jasne. – opowiedziałam po cichu kierując się w stronę łazienki.



Puk puk, jest tu ktoś kto czyta moje 'wypociny'? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz