sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział V

'Musisz wiedzieć że z niektórych rzeczy trzeba umieć
zrezygnować i zapomnieć, o niektóre trzeba walczyć i nie
przestawać gdy za pierwszym razem się nie uda, w niektóre trzeba
wierzyć nawet gdy coś idzie nie tak. Musisz pokonać swoje
słabości i swój strach.'





Obudziłam się w samochodzie, wyjrzałam za szybę wiedziałam że jedziemy w stronę domu. Matt kiedy zobaczył, że już nie śpię tylko się uśmiechnął, po czym poradził, że jeżeli nie chce żeby rodzice zadawali zbędne pytania to powinnam coś zrobić ze swoimi oczami, które były opuchnięte od płaczu. Ale co miałam zrobić, nie miałam przy sobie żadnych kosmetyków, nie należę do dziewczyn które wszędzie noszą ze sobą kosmetyczkę. Postanowiliśmy, że Matt zaniesie mnie do pokoju, a ja będę udawała, że śpię. To rozwiązanie było strasznie głupie, ale nie chciałam, a może bardziej nie miałam siły odpowiadać na milion pytań rodziców, które zapewne zaczęliby zadawać.
Wszystko na szczęście poszło zgodnie z planem Anderson zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżku, a sam poszedł wytłumaczyć Oliwerowi, ze niestety dzisiaj nie pojedziemy do obiecanego zoo, bo źle się czuję i śpię. Po chwili, wrócił i powiedział,  że mały bardzo się nie przejął, bo dziadkowie obiecali mu kino.
Kiedy rodzice i Oli wyszli  z domu, ja na spokojnie mogłam zejść do na dół i wyjść do ogródka. Usiadłam na trawie i wpatrywałam się, jak z małej kaskady wpada woda do oczka. Po chwili poczułam, że Matt siada za mną. Objął mnie w  talii i mruczał mi do ucha melodie znane tylko jemu.
Po chwili, on się odchylił i obydwoje leżeliśmy na ziemi w ciszy, która towarzyszyła nam już od kilku godzin.
- Nie wiem jak to teraz będzie – powiedziałam, siadałam odwracając się w jego stronę.
- Dasz radę, przecież jesteś dzielna – odpowiedział zerkając na mnie – nie jesteś sama.
- Powinnam chyba o wszystkim powiedzieć rodzicom. – stwierdziłam.
- Jeżeli nie chcesz, to nie mów im jeszcze, ja się przecież nie wygadam. – oznajmił.
- Zobaczymy – podsumowałam kładąc głowę na jego torsie.
Zaczęło się robić coraz chłodniej, więc zebraliśmy się do domu, Matt powiedział, ze zrobi nam prawdziwą Amerykańską kolacje.’ Anderson w kuchni part II’. Może powinnam zacząć to kręcić, kto wie może były by z tego jakieś pieniądze, amerykański siatkarz w kuchni. To byłoby coś. Kiedy powiedziałam o tym Mattowi, on tylko pokręcił głową i powiedział, że chyba coraz gorzej ze mną.
W momencie gdy przede mną stanął talerz z jedzeniem, aż zrobiło mi się wstyd, że mogłam wątpić w zdolności Amerykanina.
Kiedy rodzice wrócili było już późno, jak się okazało Oliwer wyciągnął ich do McDonalda a im jako, że był ich to jedyny wnuczek nie potrafili mu odmówić. Oli był zafascynowany filmem, zaczął szybko opowiadać co się działo, a kiedy skończył swoją opowieść zasnął na moich kolanach. Tata zaniósł go do pokoju po czym razem z Mattem poszli na taras wypić piwo.
- Jak tam się układa z Mattem? –zagadnęła mama kiedy zostałyśmy same w pokoju.
- Mamo to tylko przyjaciel – oznajmiłam, zerkając zdziwiona na moją rodzicielkę.
- Tak jasne, kiedy ja byłam w twoim wieku mówiło się inaczej, ale jak tam chcesz – powiedziała.
- Nie naprawdę, to nic takiego. Ja chyba nie jestem gotowa na nic w tym rodzaju. – powiedziałam.
- Olcia, minęło już sporo czasu, musisz zacząć żyć swoim życiem, odciąć się od przeszłości, bo życie wspomnieniami nie jest dobre – poradziła.
- Nie zaczynajmy tego tematu, dobrze? – zapytałam.
- Jasne – powiedziała mama i pocałowała mnie w policzek i wyszła na taras.
Po chwili ja dołączyłam do całego towarzystwa. Zerknęłam na Matta, a chwilę później na rodziców. Stwierdziłam, że nie ma sensu dalej tego ukrywać. Powiedziałam i wszystko czego dowiedziałam się dzisiaj u doktora Polińskiego. Mama powiedziała, że będzie starała się poszukać kogoś, kto mógłby jednak coś z tym zrobić, a tata zarzekał się ze tak tego nie zostawi. Oznajmiłam im, że doktor Piotr sprawdzał chyba wszystkie możliwości i, że nie da się nic zrobić. Jedyne co mi pozostaje to pogodzić się z tym. Kiedy skończyłam, zauważyłam z jakim spokojem to powiedziałam, jakby nie zależało mi na siatkówce. A może powoli zaczęłam się z tym godzić, nie chyba jednak nie. Kiedy poszliśmy do mojego pokoju z Mattem wszystko zaczęło się od początku, łzy i wielki zawód oraz pytanie dlaczego akurat mnie to spotkało. Chłopak przyjmował moje zachowanie z wielkim spokojem, co chwilę powtarzając ze muszę być dzielna, albo że wszystko będzie dobrze, cały czas trzymając mnie w swoich ramionach. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


‘Hanssel posyła mocną zagrywkę, z trudnościami przyjmuję ją Mielcewicz,  niestety piłka przelatuje na stronę Niemiek, lecz one też mają problem z przyjęciem, Kassen dostaje idealną piłkę na siatkę iii.. Winiarska wraz z Kosiewicz stawiają blok, piłka wpada w boisko naszych przeciwniczek. Taaaaaaaaaaak! Drodzy państwo jesteśmy świadkami historycznego momentu, pierwszy raz od 30 lat jesteśmy mistrzami Europy juniorek. Jak one się cieszą..’
Nagle obudziłam się, moje serce biło znacznie szybciej niż normalnie. Mimo wielu starań ten sen nie pozwolił mi zasnąć ponownie. Po cichu wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Starałam się, poukładać wszystko w głowie. Jak teraz będzie wyglądało moje życie, a może jednak moja wizyta u doktora Polińskiego to był tylko koszmar? Z nutą nadziei uszczypnęłam się w rękę, i nic nadal stałam na balkonie. Czyli to jednak prawda. Koniec z siatkówką. Ta myśl nadal nie dochodziła do mojej głowy. Nie byłam w stanie się z tym pogodzić. Za dużo serca włożyłam w ten sport, jestem w jakiś sposób od niego uzależniona, codzienne trening weszły mi w nawyk, powroty do domu z wielkim zmęczeniem sprawiały mi przyjemność, wygrane turnieje, wiele radości które dawało mi jak niektórzy by powiedzieli ‘głupie odbijanie piłki’, ale to niby ‘głupie odbijanie piłki’ pomogło mi, nie mam pojęcia, co by się działo ze mną po śmierci Kamila gdyby nie siatkówka, ona pozwalała mi na chwilę zapomnieć o tym co się stało, oderwać się od rzeczywistości, a teraz to wszystko ma się tak skończyć?
Nie będę płakać, jestem dużą dziewczynką dam sobie rade, chyba.

Zauważyłam, że Matt powoli się budzi i szybko wróciłam do łóżka. Poczułam jak chłopak mnie obejmuje. ‘Nie chce nigdzie dzisiaj wychodzić, nawet z tego pokoju’ powiedziałam po cichu. Amerykanin nic nie odpowiedział, tylko pocałował mnie w głowę co potraktowałam jako zgodę.
Jednak myliłam się po kilkunastu minutach naszą błogą cisze przerwał Oli który wpakował się do naszego łóżka. ‘Naszego łóżka’ jak to brzmi, Matt to tylko przyjaciel. Tak więc jeszcze raz. Oli wpakował się do MOJEGO łóżka i zażądał śniadania. I cały mój idealny plan o leżeniu w łózku okazał się wielką porażką.

Podczas śniadania do mamy zadzwonił Michał pytając się, czy Oliwer może jeszcze u nich zostać jeden dzień. Oczywiście nie pytając się ‘z jakiego powodu ma jeszcze zostać’, zgodziła się. Po skończonej rozmowie mamy rozdzwonił się telefon Matta. Jak się okazało dzwonił do niego mój brat i poinformował go o dzisiejszej imprezie – obecność obowiązkowa zaznaczył. Od razu odmówiłam Amerykaninowi, przecież wiedział, ze nie mam dzisiaj ochoty na jakiekolwiek wyjścia, i jak ma ochotę to może pojechać sam. I oczywiście przekonał mnie mówiąc ze będzie na pewno Paul Lotman z którym chciałby się zobaczyć, a przecież beze mnie się nie ruszy.
Tak więc chwilę po 16 byliśmy w samochodzie kierującym się w stronę Częstochowy.


No i mamy piąteczke. Nie wiem jak wy ale ja z niecierpliwieniem czekam na sezon reprezentacyjny, już nie długo! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz